Ponad pół roku na ligowy występ czekał pomocnik drugiej drużyny Lecha Poznań, Kacper Friska. W minioną sobotę wrócił na boisko po kontuzji, zadebiutował na szczeblu centralnym, a na dodatek uczynił to na nietypowej dla siebie pozycji środkowego obrońcy.
W zeszły weekend rezerwy Kolejorza gościły w Wejherowie, gdzie w ramach 15. kolejki walczyły o punkty w drugiej lidze z Gryfem. Bardzo istotne dla układu tabeli starcie nie rozpoczęło się po myśli lechitów, w których szeregach już po pięciu minutach doszło do wymuszonej zmiany. Wszystko na skutek urazu stopera, Kacpra Andrzejewskiego. To otworzyło szansę gry właśnie Frisce, który zameldował się na murawie w awaryjnych okolicznościach, ale ze swojej roli wywiązał się co najmniej przyzwoicie. Ostatecznie to jego ekipa wygrała 2:1 i oddaliła się od strefy spadkowej.
Dla samego zainteresowanego był to pierwszy mecz od 14 kwietnia, kiedy to niebiesko-biali mierzyli się jeszcze w trzeciej lidze z Jarotą Jarocin. Sam pomocnik przyczynił się do awansu swojej drużyny na wyższy szczebel, zaliczając 21 spotkań i strzelając jednego gola. Od tamtego momentu zmagał się jednak z zakrzepicą, która wykluczyła go z występów na ponad sześć miesięcy. - Przez trzy miesiące nic mogłem robić, w ogóle nie trenowałem, później przez cztery tygodnie pracowałem tylko z trener do przygotowania motorycznego, Jakubem Grzędą. Niecałe dwa miesiące temu wróciłem do zajęć z zespołem i czekałem na swoją szansę - opowiada 21-latek.
Na murawę mógł wrócić już w połowie września, ale tuż przed spotkaniem z Elaną Toruń odczuwał ból mięśnia dwugłowego. Ostatecznie więc na okazję przyszło mu poczekać nieco dłużej, a do tego przyszła ona w nieoczekiwanej sytuacji. - Na środku obrony zagrałem raz, około trzech lat temu, ustawił mnie wtedy na tej pozycji trener Krzysztof Kołodziej. Po tym meczu stwierdził sam, że to chyba nie jest to - śmieje się zawodnik. - Po meczu z Gryfem czuję, że awaryjnie mogę występować w tym miejscu. To było też ciężkie spotkanie, na trudnej murawie, co innego pewnie, gdybyśmy grali u siebie na dobrze przygotowanym boisku - zwraca uwagę pomocnik.
Gra na stoperze wiązała się dla niego z pewnym… pilnowaniem swoich boiskowych zachowań. Jako piłkarz środkowej linii Friska lubi ruszyć za akcją swojej drużyny do przodu i zapędzić się w szeregi defensywne rywala. Tutaj musiał na to uważać, wykazując się odpowiedzialnością za tyły. – Jak się gra w środku pomocy, to problemem nie jest wyprowadzenie piłki, pod tym względem czułem się bardzo dobrze. Dwa razy przejąłem piłkę i pobiegłem do przodu, trener zwracał mi na to uwagę w przerwie, żeby w pierwszej kolejności uważać na obronę. Ogólnie nie był to trudny przeciwnik, ale mecz należał do tych z gatunku ciężkich, więc ostatecznie mogliśmy być po nim zadowoleni - podsumowuje wychowanek Kolejorza.
Zapisz się do newslettera