W meczu z Cracovią Nenada Bjelicę w roli pierwszego szkoleniowca zastąpi jego asystent, Rene Poms. Chorwat najbliższy mecz będzie musiał oglądać z trybun, po dyskwalifikacji nałożonej przez Komisję Ligi. Pod wodzą drugiego trenera gracze Dumy Wielkopolski nie przegrali dotychczas żadnego spotkania.
W trakcie starcia z Piastem w Gliwicach sędzia Bartosz Frankowski odesłał Nenada Bjelicę na trybuny. To już drugi podobny przypadek w tym sezonie. Po raz pierwszy taka sytuacja w obecnych rozgrywkach miała miejsce we Wrocławiu, gdy w trakcie rywalizacji ze Śląskiem identycznie postąpił Paweł Gil. Wówczas na opiekuna niebiesko-białych nałożono zawieszenie na dwa mecze.
Dyskwalifikacja przypadła na prestiżową konfrontację z Legią Warszawa oraz wyjazdowe starcie z Jagiellonią Białystok. W pierwszym z tych spotkań lechici pewnie pokonali "Wojskowych" 3:0, w Białymstoku zaś padł remis 1:1. Także w poprzednim sezonie Rene Poms z konieczności musiał zastąpić Chorwata w Gdyni, w ligowym pojedynku z Arką. Wtedy niebiesko-biali, mający dobrą serię zwycięstw, wygrali 4:1.
- Mam nadzieję, że nadal będzie tak skuteczny jak do tej pory. Jeśli jego obecność na ławce ma być gwarancją nie przegrywania, to możemy robić tak zawsze - śmieje się szkoleniowiec. - Na codzień trenujemy wspólnie drużynę i przygotowujemy ją do meczów. Godzinę przed meczem i godzinę po może prowadzić zespół, bo wie jak to robić. Mam do niego pełne zaufanie - dodaje Bjelica.
Obaj trenerzy współpracują ze sobą już od przeszło pięciu lat, najpierw w drużynie Wolfsberger AC, później także w Austrii Wiedeń i włoskiej Spezii Calcio. W trakcie ich wspólnej przygody na Półwyspie Apenińskim Poms kilkukrotnie musiał pełnić obowiązki pierwszego szkoleniowca. Także w meczu Ligi Mistrzów, pomiędzy Austrią Wiedeń i Atletico Madryt, który miał miejsce w 2013 roku, prowadzący to spotkanie włoski arbiter zdecydował się usunąć Bjelicę z ławki rezerwowych.
Jak już niejednokrotnie przyznawał Austriak, dla dobra klubu nie ma wielkiego znaczenia, kto w danym meczu występuje oficjalnie jako opiekun Kolejorza. - Nie jest istotne, kto będzie stał przy linii bocznej, czy to będę ja czy Nenad. Ważne jest to, co zespół pokaże na boisku - zaznacza drugi trener Kolejorza.
Zapisz się do newslettera