Cztery bramki w dwóch ostatnich meczach zdobył Christian Gytkjaer. Duńczyk po czwartkowym spotkaniu z FC Utrecht nie miał jednak powodów do zadowolenia. - Jedno moje oko się cieszy z bramek, a drugie płacze, bo odpadliśmy - mówi.
Duńczyk po ostatnim gwizdku sędziego w rewanżowym meczu z FC Utrecht był rozczarowany. Poznaniakom zabrakło tylko jednego trafienia do awansu. - Zagraliśmy dobry mecz, pokazaliśmy charakter i zasłużyliśmy na więcej w tym spotkaniu. Taki jest jednak futbol. Strzeliłem w tym meczu dwie bramki i to zawsze miłe dla napastnika, ale jestem po tym spotkaniu smutny, bo nie zrealizowaliśmy swojego celu - zaznacza snajper poznańskiego zespołu. - Walczyliśmy jak nigdy wcześniej. Jestem dumny z kolegów. Nie mieliśmy jednak szczęścia - dodaje.
27-latek trafił do Lecha pod koniec czerwca, a zadebiutował dwa tygodnie później. Do tej pory rozegrał siedem meczów, ale w pierwszych pięciu nie potrafił znaleźć sposobu na zdobycie bramki. To jednak nie niepokoiło zawodnika. - Jestem już doświadczonym zawodnikiem i taka sytuacja jest normalna na mojej pozycji. Nie stresowałem się tym, że nie trafiam. Nie byłem też zdenerwowany. Trenowałem z drużyną i nie myślałem o tym, że nie trafiam. Wiedziałem, że w końcu przyjdzie ten moment, że zdobędę bramkę - podkreśla Gytkjaer.
On sam jednak wobec siebie ma bardzo duże oczekiwania. Przed rokiem w barwach Rosenborga Trondheim nie tylko zdobył mistrzostwo Norwegii, ale też wywalczył koronę króla strzelców. - Dla napastnika bramki są bardzo ważne. To miłe dla mnie, że zdobyłem gola. Wiem, że wobec mnie są duże oczekiwania, a ja chcę pokazać swoją jakość. Mam nadzieję, że jeszcze się rozwinę i pokażę znaczenie więcej. Jestem w tym klubie od miesiąca, chcę udowodnić kibicom, że klub zrobił dobrze, sięgając po mnie - kończy napastnik.
Zapisz się do newslettera