W meczu 11. kolejki PKO Ekstraklasy Lech Poznań pokonał Wisłę Kraków 4:0. Piłkarze Kolejorza po ostatnim gwizdku sędziego nie ukrywali radości z przełamania złej passy na własnym stadionie.
Nie wygraliśmy u siebie od meczu z Wisłą Płock. Najwięcej punktów zdobyliśmy na wyjazdach. Chcieliśmy znowu tutaj zwyciężyć. Cieszę się bardzo, że udało nam się tego dokonać w taki sposób. Myślę, że Wiśle w końcówce zabrakło trochę sił. Wykorzystaliśmy to, a także dobre wejście piłkarzy z ławki rezerwowych. Teraz mamy dwa tygodnie treningów, a lepiej pracuje się po dwóch wygranych spotkaniach. Kolejny pojedynek z Legią, chcemy się do niego jak najlepiej przygotować.
Na początki Wisła trochę zepchnęła nas do defensywy, ale nic z tego nie wyniknęło. My wychodziliśmy z groźnymi kontratakami, strzeliliśmy na 1:0. Wiedzieliśmy, że w drugiej połowie goście znów mocno zaatakują. Padły jednak kolejne bramki, no i ta czwarta, która zamknęła mecz. Na początku graliśmy nieco statycznie. Wiślacy zgrywali piłkę ze strony na stronę. Ostatnie piętnaście minut wyszliśmy wyżej, przeciwnik miał problem i oddawał nam piłki.
Udało nam się odczarować ten stadion. Było to dla nas ważne, aby przed przerwą reprezentacyjną wygrać tutaj i przedłużyć tę dobrą serię. To na pewno pomoże. Nie byliśmy zadowoleni z pierwsze połowy. Wisła, mimo że nie miała dogodnych sytuacji, utrzymywała się przy piłce. Nie wyglądało to do końca tak, jak zakładaliśmy. Dobrze, że pierwsza bramka padła przed przerwą. Pomogła nam złapać więcej spokoju, bo myślę, że to jego brakowało. W drugiej nasza gra wyglądała już lepiej i wykorzystaliśmy błędy Wisły.
Zapisz się do newslettera