W piątkowym spotkaniu z Górnikiem Zabrze debiut w pierwszym składzie Lecha Poznań zanotował w wieku 17 lat jego wychowanek, Wojciech Mońka. - Czułem się dobrze, ale zawdzięczam wiele w tym aspekcie chłopakom z szatni, którzy bardzo mnie wspierali. Zdarzyły się błędy, to na pewno, a nad ich wyeliminowaniem muszę pracować, tych wniosków do wyciągnięcia mam całkiem sporo - mówi o tym szczególnym dla siebie spotkaniu środkowy obrońca.
Jeszcze rok temu młody zawodnik miał na swoim koncie zaledwie jeden występ w seniorach, ale kolejne miesiące wiązały się dla niego z nabraniem tak ważnego doświadczenia w dorosłym futbolu. Wiosną występował już bowiem regularnie w drugoligowych rezerwach Kolejorza, ponadto znalazł się w kadrze meczowej pierwszej drużyny na kwietniowe spotkanie z Cracovią. Na oficjalny debiut przy Bułgarskiej przyszło mu czekać do starcia w ramach 3. kolejki PKO BP Ekstraklasy z Lechią Gdańsk, kiedy to pojawił się na murawie w samej końcówce. Trenujący od początku letnich przygotowań z zespołem trenera Nielsa Frederiksena stoper w dalszym ciągu pracował na swoją kolejną szansę, już w dłuższym wymiarze czasowym, a ta pojawiła się w ubiegłym tygodniu.
W ostatniej konfrontacji tej jesieni urodzony w 2007 roku zawodnik zagrał od pierwszej minuty, stając naprzeciwko ofensywie Górnika Zabrze z Lukasem Podolskim na czele. Nie dziwi, że emocji w dniach poprzedzających mecz na Śląsku towarzyszyło mu sporo.
- Byłem bardzo podekscytowany, w końcu tylko raz dostaje się pierwszą szansę w wyjściowym składzie. Traktuję to jako duże osiągnięcie i spełnienie marzeń, które miałem od dziecka. Oczywiście, mocno wyczekiwałem w tygodniu tego meczu, pojawiło się lekkie napięcie. Cieszyło mnie jednak to, że stres zszedł kompletnie już podczas samej rozgrzewki - nie ukrywa wychowanek, który zakłada koszulkę z kolejowym herbem od dziesiątego roku życia.
Na murawie starał się pokazywać swoje atuty, do których bez wątpienia należą odwaga w konstruowaniu akcji od tyłu i poszukiwanie podań do przodu przez jedną czy nawet dwie linie przeciwnika. Dokładnie w ten sposób zanotował swoją premierową asystę na najwyższym szczeblu, obsługując celnym dograniem Afonso Sousę.
- Po odbiorze słyszałem tylko krzyki chłopaków "Sousa, Sousa!", podniosłem głowę, spojrzałem i zagrałem do Afonso. On świetnie przyjął piłkę, wszedł przed obrońcę i fantastycznie to skończył, co trzeba mu oddać - opowiada o tej sytuacji ze swojej perspektywy obrońca, których podobnymi akcjami w juniorskich ekipach Lecha Poznań popisywał wielokrotnie.
Po zakończeniu spotkania na Śląsku młody piłkarz czuł duże rozczarowanie z powodu niekorzystnego wyniku. Zaznaczał przy tym, że sam nie ustrzegł się błędów indywidualnych, ale dodawał, że chociażby w trakcie zimowego okresu przygotowawczego będzie robił wszystko, by dalej rozwijać swoje umiejętności.
- Czułem się dobrze, ale zawdzięczam wiele w tym aspekcie chłopakom z szatni, którzy bardzo mnie wspierali. Zdarzyły się błędy, to na pewno, a nad ich wyeliminowaniem muszę pracować, tych wniosków do wyciągnięcia mam całkiem sporo - mówi Mońka, który w piątek zaliczył 52 celne podania (na 56 wykonanych), a także odzyskiwał piłkę dla swojej drużyny czterokrotnie.
Zapisz się do newslettera