Śląsk Wrocław w rundzie jesiennej obecnego sezonu radził sobie bardzo dobrze. Podopieczni trenera Tadeusza Pawłowskiego przerwę zimową spędzili na fotelu wicelidera T-Mobile Ekstraklasy. Wiosną jednak nie spisują się już tak dobrze. Duży wpływ na to ma brak Sebastiana Mili, który zimą zdecydował się na zmianę barw klubowych.
Śląsk Wrocław w rundzie jesiennej obecnego sezonu radził sobie bardzo dobrze. Podopieczni trenera Tadeusza Pawłowskiego przerwę zimową spędzili na fotelu wicelidera T-Mobile Ekstraklasy. Wiosną jednak nie spisują się już tak dobrze. Duży wpływ na to ma brak Sebastiana Mili, który zimą zdecydował się na zmianę barw klubowych.
Na nieszczęście dla kibiców klubu z Wrocławia w trakcie przerwy zimowej doświadczony pomocnik opuścił zespół i przeniósł się do gdańskiej Lechii, w której stawiał swoje pierwsze piłkarskie kroki. Wydaje się, że odejście zawodnika odcisnęło piętno na całej drużynie. W rundzie wiosennej Śląsk spisuje się poniżej oczekiwań. Z dziewięciu rozegranych meczów wygrał tylko raz, w ostatniej kolejce ze wspomnianą już wyżej Lechią 3:0.
- Sebastian Mila był dla Śląska bardzo ważnym zawodnikiem. To taki typ piłkarza, który potrafi jednym zagraniem rozstrzygnąć losy całego meczu. Był też ważną postacią, jeśli chodzi o szatnię i hierarchię w zespole - tłumaczy asystent trenera Skorży, Tomasz Rząsa. - Dlatego jego odejście było dla całej drużyny z pewnością bolesne i odczuwalne. Widać, że w tych trudnych momentach, w których byli ostatnio wrocławianie obecność Sebastiana byłaby bardzo potrzebna.
Zapisz się do newslettera