W historii pojedynków pomiędzy Lechem a Ruchem jest jednak jeden, którzy już przeszedł do historii. Do dzisiaj wspominany jest przez kibiców jako jedno z najbardziej emocjonujących spotkań, które w ostatnich latach zagrali poznaniacy.
W historii pojedynków pomiędzy Lechem a Ruchem jest jednak jeden, którzy już przeszedł do historii. Do dzisiaj wspominany jest przez kibiców jako jedno z najbardziej emocjonujących spotkań, które w ostatnich latach zagrali poznaniacy.
W maju 2010 roku Lech na dwie kolejki przed końcem sezonu miał punkt straty do Wisły Kraków. Tylko potknięcie się lidera na finiszu rozgrywek dawało Lechowi realne szanse na włączenie się do walki o mistrzostwo Polski. Kolejorz pojechał do Chorzowa, a Wisła grała derby z broniącą się przed spadkiem Cracovią. Sytuacja nie układała się dla poznaniaków dobrze, bo na kilkanaście minut przed końcem obu spotkań Wisła prowadziła, a Lech remisował.
Wszystko jednak zmieniło się w najmniej oczekiwanym momencie. W 90. minucie Kolejorz za sprawą Siergieja Kriwca zdobył decydującą o zwycięstwie bramkę. Dwie minuty później Mariusz Jop strzelił samobójczą bramkę w derbach Krakowa i Wisła Kraków przed ostatnią serią spotkań straciła prowadzenie w lidze.
- Pamiętam ten mecz doskonale i cała nasza drużyna długo będzie go pamiętać. To był mecz "pod napięciem". Nasłuchiwaliśmy co się dzieje na innych stadionach i graliśmy do końca. To się opłaciło, bo wyniki nie były dla nas korzystne. Stadion w Chorzowie będzie mi się zawsze kojarzył z tą sytuacją - wspomina bramkarz Krzysztof Kotorowski.
To jedyny piłkarz z obecnej kadry Kolejorza, który zagrał z Ruchem Chorzów w maju 2010 roku. W drużynie był wtedy też Marcin Kamiński, który jednak w decydujących o mistrzostwie spotkaniach nie wystąpił. - Mieliśmy przygotowania do eliminacji mistrzostw Europy do lat 19 i oglądaliśmy tamto spotkanie z wielkimi emocjami. Multiliga, mecz Lecha z Ruchem i Wisły z Cracovią. Dużo się działo - mówi Kamiński.
Kilka dni później poznaniacy stanęli przez szansą na zdobycie mistrzostwa. Aby to zrobić musieli wygrać przy Bułgarskiej z Zagłębiem Lubin. - Po spotkaniu z Ruchem poprosiliśmy trenera reprezentacji o zgodę na to, żeby pojechać do Poznania na spotkanie. Kadra trenowała w Grodzisku. Wspólnie z Mateuszem Możdżeniem i Mateuszem Szałkiem chcieliśmy być z drużyną, kiedy ta walczy o mistrzostwo - wspomina stoper Lecha.
Zapisz się do newslettera