Lech Poznań zagra w niedzielę w PKO BP Ekstraklasie na wyjeździe z Koroną Kielce. Przy tej okazji wrócimy do 9 sierpnia 2009 roku, kiedy Kolejorz odniósł najwyższe wyjazdowe zwycięstwo nad zespołem ze stolicy województwa świętokrzyskiego. Triumfował wówczas 5:0, a trenerem był wówczas Jacek Zieliński, który teraz stanie po drugiej stronie barykady.
Doświadczony 63-letni szkoleniowiec, który w sezonie 2009/2010 doprowadził Niebiesko-Białych do mistrzostwa Polski, od niedawna prowadzi Koronę. Z tym zespołem lechici spotykają się od połowy pierwszej dekady XXI wieku. W 2009 roku, właśnie na początku mistrzowskiego sezonu, odniósł efektowny triumf na obiekcie w Kielcach. W Poznaniu wszyscy żyli wówczas europejskimi pucharami, losowanie skojarzyło z belgijskim Club Brugge, a stawką był awans do fazy grupowej Ligi Europy - utworzonych właśnie rozgrywek. Wśród fanów wciąż żywe były wspomnienia z Pucharu UEFA sprzed kilku miesięcy i wszyscy liczyli na kolejną kapitalną przygodę.
Zanim jednak odbył się ten dwumecz, zespół zanotował kapitalny początek sezonu w lidze. Najpierw wygrał 3:1 w Gliwicach z Piastem, a potem 5:0 w Kielcach. Takie otwarcia nie było nigdy wcześniej. Owszem, wielokrotnie zdarzało się, że lechici wygrywali pierwsze dwa mecze, ale nigdy dotąd w takich rozmiarach. Przebili najlepsze dotychczasowe otwarcia z 1979 i 2004 r., kiedy bilans bramkowy był odpowiednio 6:1 i 7:2. Jeszcze jedna statystyka - w Kielcach była 23. z rzędu gra w lidze bez porażki. Lech był wtedy niepokonany od października 2008. Co ciekawe, na tym licznik się zatrzymał, bo tydzień później przyszła porażka 2:4 z Polonią Warszawa.
W Kielcach na trybunach było 15,5 tysiąca kibiców, czyli komplet. Już w 3. minucie Łukasz Nawotczyński wbił samobója. Na 2:0 podwyższył Sławomir Peszko, a po zmianie stron kolejne trafienie dodał Jakub Wilk. Dzieła zniszczenia dopełnił Robert Lewandowski, który w końcówce dołożył dwie bramki, w jednej z sytuacji kapitalnie odwrócił się z piłką w stronę i uderzył zewnętrzną częścią stopy. - Jakiś pozytyw? Chyba taki, że silniejsza drużyna już nam się nie trafi - pocieszał się napastnik Korony Krzysztof Gajtkowski, były piłkarz Lecha.
Zapisz się do newslettera