Leon van Veen gdy rozpoczął swoją piłkarską karierę to FC Utrecht jeszcze nie istniał. Później zagrał dla niego 367 spotkań. Dziś nazywany jest "mistrzem" Utrechtu.
Leon van Veen, to jedna z legend holenderskiej piłki. Nie jest tak znany jak Johan Cruyff, Marco van Basten czy Ruud Gullit. Na boiskach Eredivisie rozegrał ponad pięćset spotkań, w tym 367 dla FC Utrecht i 62 dla jego protoplasty VV DOS. W 1970 roku, gdy w wyniku połączenia trzech mniejszych klubów powstał FC Utrecht, van Veen został jednym z jego zawodników.
W Utrechcie grał przez dwanaście lat z roczną przerwą na występy w Los Angeles Aztecs. Wrócił po wypożyczeniu w 1980 roku, a dwa lata później odszedł do Ajaxu Amsterdam. Z nim zdobył wymarzone mistrzostwo Holandii. Mimo tego że podpisał z Ajaxem kilkuletni kontrakt, wrócił do swojego klubu na kolejny sezon, a karierę zakończył w RKC Waalwijk. W trakcie 21 lat zawodowego grania w piłkę zdobył blisko 200 bramek, z czego 176 na holenderskich boiskach.
- Jako dziecko grałem w piłkę zawsze po szkole, zawsze na uicy. Wielu z nas później zostało piłkarzami to m.in. Joop Jochems i Wim van Arnhem - wspominał po latach były piłkarz FC Utrecht. Przygodę z futbolem rozpoczął w Celeritudo, ale w wieku 15 lat trafił do VV DOS. - W pierwszym zespole grał mój ojciec, dlatego podszedłem do tego klubu - tłumaczył.
Ten jednak zmarł, dość niespodziewanie, w wieku 36 lat. Nie zobaczył debiutu swojego syna w VV DOS, który miał miejsce w 1965 roku przeciwko Sports Club Enschede. Mistrz Holandii z 1958 roku miał jednak pod koniec lat 60-tych olbrzymie problemy. W maju 1970 roku klub walczył bowiem o utrzymanie z GVAV Groningen. - Wygraliśmy 1:0 po mojej bramce i zostaliśmy w lidze - wspominam van Veen.
Kilka tygodni później dołączył do Utrechtu. Ten powstał w wyniku połączenia trzech klubów. VV DOS, w którym grał van Veen, a także Elinkwijk i Velox. W pierwszym sezonie FC Utrecht zajął dziewiąte miejsce. W kolejnych włączył się do rywalizacji o czołowe lokaty, zagrażając takim potęgom jak Feyenoord i Ajax. - W 1981 roku awansowaliśmy do pucharów. Mieliśmy świetny zespół - mówił napastnik.
Zanim jednak FC Utrecht zakwalifikował się do pucharów, Leo van Veen zdecydował się na wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Dokładniej mówiąc do Los Angeles Aztecs, gdzie spotkał Johana Cruijffa. - Chciałem się rozwijać. Trenerem był tam Rinus Michels, a w drużynie grał m.in. Johan Cruijff. Z wielką satysfakcją wspominam okres gry w tym klubie. Cruijff to świetny piłkarz. On, a także Tonny van der Linden to najlepsi piłkarze z jakimi grałem - tłumaczył swoją decyzję.
Karierę zakończył w RKC Waalwijk i tam też w 1986 roku rozpoczął pracę trenera. W 1993 roku wrócił do Utrechtu, w roli szkoleniowca. Pod jego wodzą zespół zajął piętnastą i dwunastą pozycję w Eredivisie. - Wystąpił chaos administracyjny. W osiemnaście miesięcy miałem pięciu prezesów. Gracze nie mieli do mnie zaufania. Zrezygnowałem i była to moja decyzja - wspominał jeden z najbardziej zasłużonych piłkarzy w historii FC Utrecht.
Mimo tego że później pracował w wielu innych klubach m.in. w Go Ahead, Ajaxie Amsterdam czy NEC Nijmegen, to FC Utrecht pozostaje jego wielką miłością. Do dziś Loe van Veen kupuje karnet. Nosi tytuł "mistrza" tego klubu. Grał dla niego przez kilkanaście lat. I grał to najlepsze określenie, bo w między 1970 a 1984 rokiem rozegrał w jego barwach 367 meczów. Łącznie na holenderskich boiskach wystąpił pięćset razy.
Oczywiście w historii futbolu są zawodnicy, którzy zanotowali więcej występów. Tylko w samej Eredivisie można wspomnieć Pim Doesburga, który w trakcie 25 lat zawodowego grania w piłkę wystąpił w 687 spotkaniach czy Jan Jongbloed, który zawiesił buty na kołek w wieku 46 lat z 684 meczami na koncie. Żaden z nich jednak nie grał dla FC Utrecht.
Zapisz się do newslettera