W nadchodzącej kolejce ligowej Lech Poznań zagra na wyjeździe z Cracovią. Pomimo tego, że oba kluby łączy kibicowska zgoda, to na przestrzeni lat było niewielu piłkarzy, którzy spędzili więcej niż jeden sezon w obu drużynach. Jednak jest jeden zawodnik wpasowujący się w tę definicję, a mianowicie Bartosz Ślusarski.
Popularny Ślusarz pochodzi z Pobiedzisk i to właśnie w miejscowym Huraganie stawiał pierwsze piłkarskie kroki. Jednak do liceum przeniósł się już do Poznania, gdzie rozpoczął treningi z juniorskim zespołem Kolejorza. W ekstraklasie zadebiutował w sezonie 1999/2000, a pierwszym jego meczem było domowe starcie z Zagłębiem Lubin. Już w swoim drugim spotkaniu w seniorskiej drużynie zdobył pierwsze bramki. Lech skompromitował się w Pucharze Polski przegrywając z Pomeranią Police, ale sam Ślusarski strzelił dwa gole, które jednak nie wystarczyły do awansu.
To właśnie w tym okresie lechita zdobył jedną z bramek za które jest najbardziej wspominany na trybunach stadionu przy ulicy Bułgarskiej. W domowym spotkaniu z Amicą Wronki strzelił gola na pięć minut przed końcem meczu. Trafienie to dawało prowadzenie drużynie trenera Mariana Kurowskiego, która desperacko broniła się przed spadkiem. W szale radości ściągnął z siebie koszulkę, wskoczył na płot oddzielający widzów od boiska i w konsekwencji czego otrzymał żółtą kartkę. Było to już jego drugie takie upomnienie tego dnia, a więc musiał opuścić boisko z czerwonym kartonikiem. Wielu kibiców do dzisiaj pamięta łzy w oczach młodego napastnika.
W tej pierwszej rundzie rozegranej w najwyższej klasie rozgrywkowej Ślusarz zaliczył dwanaście spotkań i dwa trafienia. Następnie przez półtora roku grał z Kolejorzem w II lidze, a na ostatnie półrocze przed powrotem lechitów do ekstraklasy trafił na wypożyczenie do ekstraklasowego Widzewa Łódź. Po powrocie do Poznania rozegrał bardzo dobry sezon, w którym zdobył osiem ligowych bramek. Po tym dobrym okresie trafił do pobliskiego Grodziska Wielkopolskiego, gdzie właściciel klubu miał plan podbicia polskiej ligi, a nawet Europy i dzięki temu Ślusarski miał pierwszą okazję do zagrania w europejskich pucharach.
Po dobrych występach w Dyskobolii udało mu się wyjechać za granicę do portugalskiego UD Leiria. W tamtejszej lidze radził sobie bardzo dobrze. Po rozegraniu pełnego sezonu miał na swoim koncie siedem trafień i miał okazje do mierzenia się z takimi zespołami jak FC Porto, Benfica, czy Sporting Lizbona. Następnie na kilka tygodni powrócił do Polski, po czym wyjechał ponownie do zagranicznego klubu. Tym razem do Anglii.
Na Wyspach występował przez półtora roku i grał w trzech klubach na poziomie Championship: West Bromwich Albion, Blackpool FC i Sheffield Wednesday. Najwięcej meczów rozegrał w ostatnim z tych klubów. Po tym czasie powrócił do ekstraklasy i podpisał kontakt z naszym najbliższym rywalem z Krakowa. W Cracovii występował przez dwa lata, w trakcie których wystąpił w trzydziestu siedmiu spotkaniach ligowych i zdobył siedem bramek.
Następnie ponownie podpisał kontrakt z Lechem Poznań i przed rundą wiosenną w 2011 roku wzmocnił drużynę prowadzoną przez trenera Jose Mari Bakero. W trakcie tego ostatniego pobytu w niebiesko-białych barwach rozegrał swój najlepszy sezon w karierze oraz Kolejorzu, w którym we wszystkich rozgrywkach zdobył dwanaście goli. Po opuszczeniu szeregów lechitów grał jeszcze w Arce Gdynia, GKS-ie Bełchatów i Miedzi Legnica. Obecnie występuje w Tarnovii Tarnowo Podgórne, która uczestniczy w rozgrywkach wielkopolskiej grupy IV ligi. Co ciekawe obecnie na boisku zajmuje pozycję środkowego obrońcy, a nie napastnika, jak w trakcie całej bogatej kariery.
Bartosz Ślusarski rozegrał dla poznańskiego klubu 116 meczów w polskiej ekstraklasie, w których zdobył dwadzieścia siedem bramek. Ogólnie we wszystkich klubach zaliczył prawie 250 występów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Były napastnik Kolejorza wystąpił w dwóch spotkaniach reprezentacji Polski. Były to dwa pojedynki towarzyskie rozegrane w 2005 roku: z Meksykiem oraz Albanią.
36-letni napastnik wystąpił wraz z innym byłym lechitą, Zbigniewem Zakrzewskim, w najnowszym odcinku naszego cyklu „1 na 1”.
Zapisz się do newslettera