Lech Poznań na inaugurację sezonu ligowego bezbramkowo zremisował z beniaminkiem, Sandecją Nowy Sącz. Podobnie było przed rokiem, gdy w pierwszej serii spotkań, poznaniacy podzielili się punktami ze Śląskiem Wrocław.
Długo rozkręcało się spotkanie z Sandecją. Od początku dużą przewagę mieli gospodarze, którzy nie pozwalali beniaminkowi na wiele. Pierwszą klarowną sytuację stworzyli w 17. minucie. Gajos dośerodkował piłkę w pole karne, Situm zgrał ją klatką piersiową do Majewskiego, a ten był blisko zdobycia bramki po strzale z pierwszej piłki. Świetną interwencją popisał się Gliwa, który odbił piłkę na rzut rożny.
Z upływem czasu, coraz lepiej radzili sobie zawodnicy Sandecji. Na boisku było czterech, którzy nigdy nie grali w ekstraklasie. Byli jednak tacy, którzy mieli duże doświadczenie - wśród nich choćby Cetnarski czy Brzyski. To jednak nie oni, a Dudzic z Dankiem przeprowadzili kolejną groźną akcję. Ten drugi w 31. minucie był niepilnowany w polu karnym, ale nieczysto trafił w piłkę. W odpowiedzi niecelnie uderzał Situm.
Dużo działo się w ostatnich minutach pierwszej połowie. Z rzutu wolnego uderzał Gajos, ale świetnie interweniował Gliwa. W 44. minucie Dilaver był blisko zdobycia samobójczej bramki, ale Burić wybił ją przed siebie. Po chwili znów świetną okazję miał Majewski. I podobnie jak w pierwszej sytuacji, także i tym razem, jego uderzenie zatrzymał bramkarz Sandecji.
Już trzy minuty po zmianie stron Kolejorz miał szansę wyjść na prowadzenie. Po dośrodkowaniu Makuszewskiego, głową z bliskiej odległości uderzał Situm. Chorwat jednak nie trafił w bramkę. Po chwili skrzydłowy podał do Makuszewskiego zewnętrzną częścią stopy, a strzał "Makiego" obronił bramkarz gości. W 52. minucie po zagraniu Gumnego blisko zdobycia gola był Nicki Bille, ale stoper rywali w ostatniej chwili dotknął piłkę i zmienił kierunek jej lotu.
Kolejorz dłużej utrzymywał się przy piłce, ale beniaminek nie zamierzał odpuszczać walki o zwycięstwo. Sygnał do ataku miał dać Korzym. I to po jego centrostrzale w niezłej sytuacji mógł znaleźć się Trochim. Burić jednak złapał piłkę. Po kilku minutach dobrą okazję miał Radut. Rumun ustawił piłkę 17 metrów od bramki i wykonywał rzut wolny. Oddał jednak niecelny strzał.
W ostatnich minutach przewaga poznaniaków była bardzo duża. Podopieczni trenera Bjelicy nie potrafili jednak znaleźć sposobu na to, by oddać celny strzał na bramkę. Tych w całym spotkaniu było zdecydowanie za mało. Zagrożenie Kolejorz starał się stworzyć po stałych fragmentach gry. Tych było sporo, ale goście dobrze powtrzymywali lechitów. Ci, choć do końca walczyli o zdobycie trzech punktów. Szansę na to miał Gytkjaer, który mocnym uderzeniem starał się pokonać Gliwę. Ten był jednak dobrze dysponowany i nie dał się zaskoczyć.
Żółte kartki: Dilaver - Kolev, Brzyski
Lech: Jasmin Burić - Robert Gumny, Emir Dilaver, Lasse Nielsen, Volodymyr Kostevych - Maciej Gajos, Abdul Aziz Tetteh, Radosław Majewskiv (64. Mihai Radut) - Maciej Makuszewski, Nicki Bille (69. Deniss Rakels), Mario Situm (83. Christian Gytkjaer)
Sandecja: Michał Gliwa - Lukas Kuban, Dawid Szufryn, Michał Piter Bucko, Tomasz Brzyski - Adrian Danek (80. Jonatan Straus), Wojciech Trochim, Grzegorz Baran, Bartłomiej Dudzic (64. Filip Piszczek) - Aleksandar Kolev (56. Maciej Korzym), Mateusz Cetnarski
Widzów: 18 667
Zapisz się do newslettera