Kolejorza czekają tej zimy jeszcze trzy mecze sparingowe - wszystkie z zespołami z Niemiec. Nasi zachodni sąsiedzi są częstym rywalem poznaniaków w grach towarzyskich, ale oczywiście też zapisana została tutaj historia dotycząca gry o stawkę i europejskich pucharów.
Harmonogram mistrzów Polski jest taki, że w piątek na zakończenie zgrupowania w Dubaju spotkają się dwukrotnie - najpierw o godzinie 10 czasu polskiego, a następnie w samo południe - z Eintrachtem Frankfurt, czyli zwycięzcą Ligi Europy z poprzedniego sezonu, a także uczestnikiem 1/8 finału Ligi Mistrzów. Po powrocie do Polski zespół trenera Johna van den Broma czeka jeszcze jedna rywalizacji - w sobotę (21 stycznia) przy Bułgarskiej rywalem będzie Hansa Rostock z 2. Bundesligi.
W przeszłości oczywiście lechici spotykali się z niemieckimi w grze o stawkę, czyli w europejskich pucharach. Ba, nawet pucharowy debiut to dwumecz z ekipą z Republiki Federalnej Niemiec. W 1978 roku niebiesko-biali, choć grający na zielono, bo w pożyczonych od lokalnego rywala Warty strojach, zmierzyli się z MSV Duisburg. Przegrali 0:5 i 2:5, więc było to bolesne zderzenie z Europą. Za to siedem lat później, również w Pucharze UEFA, byli bardzo blisko wyeliminowania utytułowanego klubu zza zachodniej granicy - Borussii Mönchengladbach. Co ciekawe, wówczas na Bökelbergstadion padł niespodziewany remis 1:1, a gola strzelił dla poznaniaków Damian Łukasik. W rewanżu u siebie była jednak porażka 0:2 i odpadnięcie z dalszej rywalizacji.
Od 37 lat los nie skojarzył lechitów z ekipami niemieckimi. W tym czasie odbyło się jednak wiele starć towarzyskich. Nie wspomnimy tu o wszystkich, zwrócimy uwagę na najciekawsze. W czasach PRL często klub wybierał się do NRD, miał kilku ulubionych sparingpartnerów, jak Energie Cottbus, Vorwärts Frankfurt nad Odrą czy Stahl Eisenhüttenstäd. Często wiązało się to z umową, że w zamian za rywalizację goście podarują komplet strojów, bo jakościowo te ze wschodnich Niemiec były lepsze niż wyroby polskie.
Na początku XXI wieku była wyprawa do miejscowości Forst, gdzie po powrocie do ekstraklasy doszło do konfrontacji z Energie. A w jego barwach grał wówczas m.in. był król strzelców ligi w barwach Lecha - Andrzej Juskowiak. Zespół trenera Bogusława Baniaka zremisował 2:2, a bramki zdobyli Waldemar Przysiuda oraz Grzegorz Matlak. Nieco wcześniej była walka z MSV Duisburg (0:2). Wielkim fanem sprawdzianów niemieckich był szkoleniowiec Franciszek Smuda, który pracował przy Bułgarskiej w latach 2006-2009. Szczególnie upodobał sobie turnieje halowe odbywające się za naszą zachodnią granicą tradycyjnie w okresie zimowym. Raz, w sezonie 2006/2007, zafundował swoim piłkarzom niezłą przejażdżkę, bo jednego dnia grali w Ingolstadt w Bawarii, po czym drużyna spędziła noc w hotelu, a rano po śniadaniu wsiadła do autokaru, pokonała 700 kilometrów i niemal prosto z drogi uczestniczyła w imprezie w Oldenburgu. Był też już na pełnowymiarowym boisku kolejny bój z Energie, przegrany 3:4 po dwóch golach Marcina Zająca i jednej Marcina Drzymonta, a także z Erzgebirge Aue – było to oficjalne pożegnanie kariery przez Juskowiaka, który rozegrał po 45 minut w obu ekipach. Kolejorz wygrał 4:2.
Warto przy tym również wspomnieć o wizytach niemieckich klubów przy Bułgarskiej, a w XXI wieku było takich kilka. Dla przykładu, latem 2003 roku odbył się ciekawy turniej Lech Cup, w którym oprócz gospodarzy wzięły udział TSV 1860 Monachium, a także izraelskie Maccabi Tel Awiw i hiszpańska Malaga. Polsko-niemiecki bój był o trzecie miejsce, w regulaminowym czasie był remis 1:1, ale rzuty karne lepiej egzekwowali Bawarczycy. Rok po roku zapraszane były także ekipy z 1. Bundesligi na towarzyskie konfrontacje, które miały być atrakcją dla niebiesko-białych kibiców, którzy nie mieli okazji oglądać choćby w tamtym okresie lechitów w europejskich pucharach, bo dopiero co wygrzebali się przecież z dwuletniego drugoligowego czyśćca.
Najpierw w 2002 roku z okazji 80. urodzin klubu przyjechał Werder Brema. Lechici wygrali 2:1, a ciekawostką jest to, że na 1:1 wyrównał z rzutu karnego… bramkarz Norbert Tyrajski. Potem zwycięskie trafienie zanotował Andrzej Przerada. - W Poznaniu zapachniało wielką piłką. Cieszę się, że mogliśmy przetrenować kilka rozwiązań taktycznych i odnieść sukces. Mój staż w Niemczech przydał się do czegoś. Chcę powiedzieć dyrektorowi sportowemu Werderu, panu Klausowi Allofsowi, że Norbert Tyrajski ma kontrakt do czerwca 2003 roku - uśmiechał się trener Baniak, bo też trzeba dodać, że golkiper był gwiazdą wieczoru. Rok później był remis 1:1 z VfB Stuttgart i bramką Sylwestra Czereszewskiego. Dodajmy, że Werder przyjechał też do Wronek w 2009 i wygrał z Lechem 3:2.
Na początku minionej dekady były z kolei boje z Borussią Dortmund (0:0), a także Hamburger SV (2:1). Odpowiednio w 2011 oraz 2012 roku jako jedna z form rozliczenia transferów do tych klubów Roberta Lewandowskiego, a także Artjomsa Rudnevsa, czyli kapitalnych napastników, którzy mieli okazję występować w Poznaniu. Ostatnie lata to już głównie konfrontacje z Herthą Berlin, dokładnie rok temu zimą w Niemczech ekipa Macieja Skorży zwyciężyła 4:2 po dwóch golach Joao Amarala, a także Jakuba Kamińskiego i Antonio Milicia.
Zapisz się do newslettera