Ponad 30 tys. kibiców wspierało piłkarzy Lecha w walce o awans do czwartej rundy eliminacji Ligi Europy. Poznaniakom nie udało się go wywalczyć, ale wspólnie ze swoimi fanami stworzyli przy Bułgarskiej niezapomniane widowisko. - Daliśmy z siebie wszystko, także dzięki nim - podkreślają lechici.
Już wiosną na INEA Stadionie pojawiała się tak liczna widownia. Tak było nie tylko podczas starcia z Legią, ale też w meczach z Lechią Gdańsk czy Górnikiem Łęczna. Nie da się jednak ukryć, że atmosfera w trakcie czwartkowego spotkania była naprawdę wyjątkowa. Po meczu zgodnie podkreślali to zawodnicy, którzy mieli możliwość wystąpienia w tym spotkaniu.
- Mieliśmy w tym meczu fazę grupową. Takiego dopingu nie pamiętam. Stadion cały czas dopingował i nas wspierał. Kibice zachowywali się świetnie. Widzieli w naszej grze to, co chcemy im pokazywać, czyli walkę. Od 80. minuty stałem na prostych nogach, ale chciałem dać z siebie wszystko, by dla tych kibiców strzelić bramkę. Na boisku zostawiliśmy serducho - podkreśla pomocnik, Maciej Makuszewski.
Jednak nie tylko on był po wrażeniem kibiców. - Atmosfera była fantastyczna. Kibice stworzyli świetne widowisko. Nie pamiętam takiego dopingu w żadnym swoim meczu. Kibice zachowywali się lepiej, niż w Monachium, gdzie grałem na Allianz Arenie, na której było 60 tys. kibiców. Po golu ich radość była wyjątkowa. Gra dla nich to niesamowite uczucie - mówił strzelec dwóch bramek, Christian Gytkjaer.
Doping fanów zrobił też duże wrażenie na Holendrach. Ci jeszcze przed meczem podkreślali, że mają fanatycznych kibiców, którzy potrafią stworzyć widowisko. Po ostatnim gwizdku sędziego byli jednak pod wrażeniem tego, co zobaczył. - Fani byli świetni, a atmosfera naprawdę wspaniała. Oni przez 90 minut śpiewali, dopingowali, robili hałas, jakiego dawno nie słyszałem. To było wyjątkowe - mówi strzelec pierwszej bramki dla FC Utrecht,
Zapisz się do newslettera