Blisko 22 tysiące kibiców wspierało Kolejorza w walce o awans do trzeciej rundy eliminacji Ligi Europy. Fantastyczna atmosfera pomogła drużynie w tym, by wyeliminować FK Haugesund.
Poznaniacy potrzebowali wsparcia fanów, by odrobić straty z pierwszego spotkania. To im się udało i dzięki wygranej 2:0 w rewanżu, awansowali do kolejnego etapu rozgrywek. - Kibice byli niesamowici. Zresztą jak podczas każdego meczu, który gramy u siebie. Dzięki nim mamy dużą przewagę na swoim stadionie. Gdy w Norwegii zdobyliśmy bramkę z rzutu karnego na 3:2, wiedzieliśmy że mamy szansę na awans. Wszystko dlatego, że możemy na nich liczyć. Na kibiców, którzy cały mecz są z nami i pomogli nam w tym zwycięstwie - mówił po meczu pomocnik Kolejorza, Mihai Radut.
Już przed spotkaniem piłkarze Lecha podkreślali, że gra na swoim stadionie będzie ich dużym atutem. - Polskie zespoły, które przyjeżdżają do nas wiedzą czego się spodziewać. Graliśmy z Norwegami i oni nie wiedzieli tego. Zobaczyli fanów, kórzy śpiewali głośno i robili atmosferę na stadionie. Jestem przekonany, że dla nich to nie było przyjemne uczucie. Grali przeciwko 22 tys. kibiców. Dla nas to było świetne, kibice byli perfekcyjni - zaznacza strzelec drugiej bramki, Nicki Bille.
Mecz z FK Haugesund był już trzecim, jaki Kolejorz rozegra na INEA Stadionie. Na dwóch wcześniejszych pojawiło się ponad 18 tys. kibiców, czyli o cztery tysiące mniej, niż na mecz z FK Haugesund. Ci, którzy przyszli na stadion w czwartek, stworzyli niesamowitą atmosferę. - Byli naszym dwunastym zawodnikiem. Dla mnie to było nowe doświadczenie. Ten tłum ludzi stworzył świetną atmosferę. Pomógł nam - podkreśla Christian Gytkjaer, a wtóruje mu Maciej Makuszewski. - Kibice nie zawiedli, ale wiem, że nie zawiedli się też na naszej grze - zaznacza skrzydłowy.
Zapisz się do newslettera