Lech Poznań będzie się odwoływał od czerwonej kartki Huberta Wołąkiewicza i jest możliwe, że Komisja Ligi unieważni karę dla kapitana Kolejorza. Wówczas najbardziej poszkodowaną osobą całego zajścia z 83 minuty meczu w Bydgoszczy byłby Krzysztof Kotorowski.
Lech Poznań będzie się odwoływał od czerwonej kartki Huberta Wołąkiewicza i jest możliwe, że Komisja Ligi unieważni karę dla kapitana Kolejorza. Wówczas najbardziej poszkodowaną osobą całego zajścia z 83 minuty meczu w Bydgoszczy byłby Krzysztof Kotorowski.
Bramkarz Kolejorza nie mógł się pogodzić z decyzją arbitra i za protesty został ukarany żółtą kartką. Pech chce, że dla „Kotora” jest to czwarte żółtko w sezonie, a to oznacza, że najbardziej doświadczony bramkarz poznańskiej drużyny nie będzie mógł zagrać w sobotnim meczu z Górnikiem Zabrze.
Kotorowski doskonale zdawał sobie z tego sprawę, co było widać po jego reakcji, gdy obejrzał żółty kartonik. – Jestem bardzo wkurzony. Ostatnio naprawdę czuję się rewelacyjnie, moja forma jest wysoka i bardzo chciałem grać do końca sezonu. Wiedziałem, że mam na swoim koncie 3 żółte kartki i starałem się uważać, ale takiej sytuacji nie byłem w stanie przewidzieć. Emocje wzięły grę i teraz będę musiał pauzować. Szkoda, bo jestem w gazie – nie kryje Krzysztof Kotorowski.
„Kotor” do bramki wskoczył na początku maja. Przed meczem z Jagiellonią drobne kłopoty zdrowotne miał Maciej Gostomski i w starciu z białostoczanami jego miejsce zajął Kotorowski, który nie oddał go do dziś. W czterech spotkaniach 37-letni golkiper skapitulował tylko dwukrotnie. Za każdym razem po strzałach z rzutu karnego. Jedenastkę przeciwko niemu wykonywał również Bartosz Iwan z Górnika Zabrze, ale on akurat się pomylił.
Zapisz się do newslettera