We wtorek mija dokładnie dziesięć lat od wygranej, która do dzisiaj jest najwyższym zwycięstwem Lecha Poznań w europejskich pucharach. W ramach rozgrywek Pucharu UEFA Kolejorz podejmował na własnym stadionie szwajcarski Grasshopper Club Zurych i niespodziewanie pokonał faworyzowanego przeciwnika 6:0.
Przed rozpoczęciem sezonu 2008/2009 kibice Lecha Poznań byli pełni nadziei na dobry wynik. To właśnie przed tym sezonem Kolejorz przeprowadził ofensywę transferową i w odstępie kilku tygodni do Poznania zawitali Manuel Arboleda, Semir Stilić, Sławomir Peszko i Robert Lewandowski. Sympatycy Lecha mieli pełne podstawy do wiary w dobre zaprezentowanie się poznańskiej drużyny w europejskich pucharach, do których Kolejorz wracał po kilkuletniej przerwie.
W pierwszej rundzie eliminacji Pucharu UEFA Lech trafił na reprezentanta Azerbejdżanu – Xazar Lenkoran. Poznaniacy najpierw przywieźli skromne zwycięstwo 1:0 z wypełnionego po brzegi stadionu im. Tofika Bachramowa w Baku, a następnie pewnie pokonali Azerów w rewanżu przy Bułgarskiej. Wynik 4:1 był w tamtym momencie najwyższym zwycięstwem Lecha w historii jego występów w europejskich pucharach, jednak jak się okazało później miało to potrwać tylko dwa tygodnie. W kolejnej rundzie eliminacyjnej Kolejorz miał się zmierzyć już z trudniejszym przeciwnikiem – szwajcarskim Grasshopper Club Zurych.
Można powiedzieć, że los był łaskawy dla drużyny Franciszka Smudy, ponieważ w losowaniu uniknęli takich zespół jak VfB Stuttgart, czy francuskie Rennes. Zespół z Zurychu w poprzednim sezonie szwajcarskiej ekstraklasy zajął dopiero czwarte miejsce i do rozgrywek Pucharu UEFA dostał się poprzez udział w nieistniejącym już Pucharze Intertoto. Jednak przed starciem ze Szwajcarami Kolejorz musiał rozegrać pierwszą kolejkę Ekstraklasy w której niespodziewanie uległ na własnym boisku GKSowi Bełchatów 2:3. Wynik tego spotkania spowodował, że po udanym dwumeczu z Xazarem, zarówno zespół, jak i kibice, zaczęli podchodzić do meczu z Grasshopper bardziej ostrożnie.
14 sierpnia 2008 roku na trybunach stadionu przy ulicy Bułgarskiej zasiadło 17000 widzów. Trener Smuda zdecydował się na zmianę i pierwszy raz w tym sezonie znalazł na boisku miejsce dla dwóch napastników. W porównaniu do meczu z GKSem Bełchatów zastąpił Dimitrije Injaca Robertem Lewandowskim. Do tej pory wszystkie spotkania ropoczynał w ataku Lecha osamotniony Hernan Rengifo. Składem swojej drużyny zaskoczył także trener Szwajcarów, ponieważ w starciu z Kolejorzem pozostawił na ławce swojego najlepszego strzelca – Raula Bobadillę.
Dokładnie o godzinie 20:45 rozbrzmiał pierwszy gwizdek duńskiego sędziego Thomasa Vejlgaarda. Ku uciesze swoich fanów Lech ruszył do ataku od pierwszych minut meczu. Konsekwencją tego było objęcie prowadzenia już w 4 minucie po bramce Rengifo, któremu asystował Sławomir Peszko. Piłkarze Kolejorza ani trochę nie czuli się usatysfakcjonowani jednobramkowym prowadzeniem i nadal nacierali na bramkę strzeżoną przez Jakupovicia. Po kwadransie gry Lech prowadził już dwiema bramkami. Szybki kontratak Kolejorza został zakończony wyłożeniem piłki Rengifo do Lewandowskiego, któremu nie pozostało nic innego niż strzelić do pustej bramki.
Po tym golu gra obu zespołów się wyrównała i już do końca pierwszej połowy wynik nie uległ zmianie. Na początku drugiej części gry na boisku pojawił się Bobadilla i dzięki temu to Szwajcarzy posiadali przewagę w tym fragmencie spotkania. Kilka razy zakotłowało się pod bramką Krzysztofa Kotorowskiego, ale zapał drużyny z Zurychu został zgaszony w 56 minucie spotkania. Wtedy to składna akcja Kolejorza zakończyła się strzałem Semira Stilicia w słupek i celną dobitką Lewandowskiego. W kolejnych minutach Lech nadal atakował co doprowadziło do kolejnych bramek dla drużyny Franciszka Smudy.
Czwarta bramka była golem samobójczym po wstrzeleniu piłki pod bramkę przez Stilicia, natomiast autorem kolejnego trafienia był wchodzący z ławki Dimitrije Injac. Zrobił to oczywiście w swoim stylu, czyli po soczystym uderzeniu zza pola karnego. Szósta bramka padła tuż przed końcem meczu. Rafał Murawski spróbował ładnego uderzenia na bramkę Szwajcarów, piłka odbiła się od poprzeczki i została dobita przez niepilnowanego Sławomira Peszkę. Co ciekawe Lech w końcówce spotkania stworzył sobie więcej sytuacji do podwyższenia wyniku i tak naprawdę przy lepszej skuteczności mógł on być jeszcze bardziej okazały.
Wynik 6:0 jest do tej pory najwyższym zwycięstwem Lecha Poznań w europejskich pucharach, a wtedy był początkiem wspaniałej przygody w Pucharze UEFA, która trwała aż do wiosny kolejnego roku.
Bramki: Hernan Rengifo (4’), Robert Lewandowski (14’, 56’), Guillermo Vallori (sam.) (76’), Dimitrije Injac (83’), Sławomir Peszko (88’)
Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski – Grzegorz Wojtkowiak, Bartosz Bosacki, Manuel Arboleda, Luis Henriquez – Sławomir Peszko, Tomasz Bandrowski, Semir Stilić (90’ Anderson Cueto), Rafał Murawski – Robert Lewandowski (81’ Dimitrije Injac), Hernan Rengifo (86’ Piotr Reiss)
Grasshopper Club Zurych: Eldin Jakupović – Kay Fabian Voser, Guillermo Vallori, Josip Colina, Fabio Daprela (85’ Yassin Mikari) – Davide Callà (46’ Steven Zuber), Veroljub Salatic, Ricardo Cabanas, Senad Lulić, Demmba Touré (46’ Raul Bobadilla) – Samel Šabanović
Zapisz się do newslettera