W marcu 2006 roku piłkarze Kolejorza udali się do Kielc na spotkanie z Koroną. Kiedy dotarli na stadion, szybko doszli do wniosku, że ten mecz się jednak nie odbędzie. Powodem był fatalny stan boiska Korony, a wydarzenia z tego dnia wspomina ówczesny Internet Marketing Menadżer Lecha Poznań, Maciej Krzyżanowski.
Wiosna 2006 roku była dość nietypowa w ekstraklasie. Wiele spotkań w marcu zostawało przełożonych ze względu na fatalny stan muraw. To był ciężki okres pod względem pogodowym, a w pierwszych kolejkach praktycznie co drugie spotkanie nie odbywało się w pierwotnym terminie. Nie inaczej było w połowie marca, gdy lechici pojechali do Kielc. Problemem okazało się boisko, które się po prostu… rozpłynęło.
Kiedy dotarliśmy do Kielc i chłopaki wyszli na obiekt, wiedzieliśmy, że ten mecz się nie odbędzie, a przynajmniej nie tego dnia. O dziwo to tylko nam zależało na jego przełożeniu. Gospodarze próbowali kombinować, sypali murawę piaskiem czy jakimiś trocinami, ale efekt był jedynie taki, że nabrała ona żółtego koloru. Sędzia nie patrzył na te ich starania zbyt pozytywnie, bo widział, że noga zanurzała się w tej trawie po kostkę przy każdym kroku. Złożyliśmy protest, został on rozpatrzony pozytywnie, a my zapakowaliśmy się w autokary i samochody i pojechaliśmy do domów.
Co ciekawe, jeszcze dwie godziny przed tym spotkaniem odbywały się dyskusje, czy czasem nie można go zagrać. Tymczasem kiedy już opuszczaliśmy obiekt, przed kasami stanęła długa kolejka. Obrót odbywał się jednak w drugą stronę, kibice oddawali bilety, a dostawali pieniądze. Może dla nich i dobrze, bo poziom widowiska były na pewno wątpliwy.
Inna sprawa jest taka, że ten pojedynek w swoim nowym terminie, 18 kwietnia, miał odbyć się już na nowym stadionie w Kielcach. W marcu Korona rozgrywała jeszcze swoje mecze na starym obiekcie, ale w okolicach kwietnia wprowadzała się już na nowoczesną arenę, która robiła na kibicach w całej Polsce ogromne wrażenie. Był to jeden z pierwszych tego typu stadionów, nie za duży, ale jak na tamte lata daleko przed wszystkimi. Przeskok infrastrukturalny, jaki zaszedł w tym kraju przez nawet te 12-13 lat, jest gigantyczny. Wtedy wydawało nam się, że to tam, w Kielcach, jest Europa, ale w następnych latach także i większość klubów dorobiło się swoich okazałych obiektów.
Zapisz się do newslettera