W czwartek, 13 września, mija dokładnie czterdzieści lat od pierwszego meczu Lecha Poznań w europejskich pucharach. W spotkaniu pierwszej rundy Pucharu UEFA 1978/1979 Kolejorz zmierzył się z niemieckim MSV Duisburg. Bardziej renomowana drużyna nie miała litości dla debiutantów z Polski i mecz zakończył się wysoką porażką niebiesko-białych.
W połowie lat 50tych europejska federacja piłkarska zdecydowała się na zaangażowanie klubów w ramach rozgrywek międzynarodowych. W tym czasie w Poznaniu nikt jeszcze nie myślał o udziale Lecha w tego typu rozgrywkach. Co ciekawe niebiesko-biali, jako klub z miasta, które było znane na całym kontynencie ze względu na Międzynarodowe Targi Poznańskie, mógł brać udział w Pucharze Miast Targowych. Jednak Kolejorz w tamtym czasie nie prezentował odpowiedniego poziomu sportowego, wiele lat błąkając się po drugiej, a nawet trzeciej, lidze.
Przełomowy okazał się sezon ligowy 1977/1978. Gdyby w trakcie pierwszych kolejek ktokolwiek powiedziałby kibicom zgromadzonym na dębieckim stadionie, że Lech skończy ostatecznie na podium i awansuje do Pucharu UEFA , to większość z nich pokiwałaby z politowaniem głową. Drużyna młodego trenera Jerzego Kopy dopiero co ledwo utrzymała się w lidze i nic nie wskazywało na to, że cokolwiek miałoby się zmienić.
Jednak przed rozpoczęciem sezonu Kolejorz sprowadził dwóch piłkarzy, którzy na najbliższe lata mieli stać się kluczowymi zawodnikami niebiesko-białych. Pierwszym był wieloletni bramkarz Legii Warszawa oraz reprezentant Polski, Piotr Mowlik, a drugim był młody zawodnik Gwardii Koszalin, Mirosław Okoński. Po tych wzmocnieniach Lech nie był już tym samym zespołem co w poprzednim sezonie i ku zaskoczeniu piłkarskiej Polski do ostatniej kolejki walczył o mistrzostwo. Ostatecznie Kolejorz uplasował się na najniższym stopniu podium co dało mu historyczny sukces, czyli awans do europejskich pucharów.
Jako przedsmak występów na europejskich salonach postanowiono zorganizować w Poznaniu sparing z renomowaną drużyną. W maju 1978 roku do Poznania przyjechała Hertha z Berlina zachodniego. Był to prawdziwy magnes dla łaknącej poważnej piłki poznańskiej publiczności. Mecz wzbudził takie zainteresowanie, że zdecydowano się go rozegrać na o wiele większym stadionie Warty. Po tym spotkaniu apetyty poznańskiej publiczności wzrosły, ponieważ drużyna Jerzego Kopy zremisowała z ogaranym w Europie rywalem.
11 lipca w Zurychu odbyło się losowanie pierwszych rund europejskich pucharów. Trener Kolejorza życzył sobie wylosowania drużyny spoza bloku wschodniego i tak też się stało. Przeciwnikiem Lecha w pierwszej rundzie Pucharu UEFA miał być przedstawiciel Bundesligi – MSV Duisburg.
Oczywiście, drużynie z miasta położonego nad Renem daleko było do słynnych niemieckich drużyn, takich jak Bayern Monachium, HSV Hamburg czy Borussia Mönchengladbach, ale nadal był to przedstawiciel jednej z najsilniejszych lig w Europie. Na arenie międzynarodowej był to mało doświadczony zespół, ponieważ w europejskich pucharach debiutował zaledwie trzy lata wcześniej.
Kibice upatrywali szans poznańskiego zespołu także w tym, że w tym okresie MSV bardzo słabo radził sobie w lidze. W meczu poprzedzającym konfrontację z Kolejorzem niemiecka drużyna przegrała na własnym stadionie 0:3 w derbach z drużyną z Mönchengladbach.
Na pierwsze spotkanie z „Zebrami”, bo taki właśnie przydomek nosi drużyna z Duisburga, Kolejorz wybrał się… oczywiście pociągiem. Dla wielu polskich zawodników była to pierwsza wizyta w kraju zza „żelaznej kurtyny” i taki wyjazd do zupełnie innego świata musiał zrobić na nich piorunujące wrażenie. Natomiast na wielu współczesnych kibicach jeszcze większe wrażenie wywarłoby to w jakich koszulkach zagrali lechici w tym debiutanckim spotkaniu. Barwy drużyny z Duisburga także są niebiesko-białe i to oczywiście gospodarz miał prawo grać w swoich podstawowych strojach. Wiadomość o tym dotarła do działaczy Lecha jeszcze w Poznaniu, a więc musieli szybko rozpocząć intensywne poszukiwania rezerwowych strojów w innych kolorach. Zdecydowano się na pożyczenie zielonych koszulek od Warty Poznań i na charakterystyczną literę „W” naklejono herb Kolejorza.
W środę, 13 września 1978 roku, o godzinie 19:30, angielski sędzia John B. Homewood gwizdnął po raz pierwszy i w ten sposób rozpoczął grę Lecha w europejskich pucharach. Początek spotkania, rozgrywanego na oczach ośmiu tysięcy widzów zgromadzonych na Wedaustadion, był dosyć zaskakujący, ponieważ Lech w ogóle nie rozpoczął go z respektem dla faworyzowanego rywala. Romuald Chojnacki i Mirosław Okoński kilka razy przedostali się pod bramkę niemieckiej drużyny, a jeden ze strzałów tego drugiego wylądował nawet na poprzeczce. Jednak wszystko zmieniło się po dwudziestu minutach gry, kiedy to MSV objęło prowadzenie. Jak się okazało miało to kolosalny wpływ na grę drużyny Lecha, ponieważ w przeciągu kolejnych szesnastu minut piłkarze z Poznania stracili jeszcze trzy bramki i do szatni schodzili z wynikiem 0:4.
W drugiej połowie spotkanie nie było już tak jednostronne, ale wynikało to przede wszystkim z podejścia drużyny z Duisburga, któej piłkarze byli zadowoleni z wyniku i nie forsowali tempa tego mecze. W samej końcówce tego pojedynku Niemcy strzelili jeszcze jedną bramkę i ostatecznie pokonali debiutantów z Poznania 5:0.
Pierwsze zetknięcie z międzynarodowymi rozgrywkami było dla Lecha Poznań dosyć bolesne, ale poznańscy kibice dobrze wiedzą, że podczas tych czterech dekad trafiły się spotkania, które mogły zostać zapamiętane o wiele lepiej.
13 września 1978
Bramki: Jara (21’), Worm (23’, 37’), Alhaus (32’), Büssers (88’)
MSV Duisburg: Schreiner - Fenten, Jakobs, Bregman, Dietz - Büssers, Jara, Fruck, Weber - Alhaus, Worm (62’ Buttgereit)
Lech Poznań: Mowlik - Gut, J. Szewczyk, Barczak, Justek - Napierała, Skurczyński (43’ Szpakowski), Kasalik, Z. Milewski - Chojnacki, Okoński
Zapisz się do newslettera