- Za nami bardzo ważny mecz z punktu widzenia psychologicznego pod kątem całej rundy. Na start przyszło nam powalczyć z zespołem, który przebywał na dwóch zagranicznych obozach, mierzył się w tym czasie z drużynami z pierwszej ligi, osiągał z nimi dobre wyniki - mówi trener rezerw Lecha Poznań, Rafał Ulatowski. Jego drużyna wygrała na wiosenną inaugurację ze Stalą Rzeszów 2:1 i tym samym przedłużyła passę meczów bez porażki do siedmiu spotkań.
W niedzielę niebiesko-biali wrócili do rywalizacji w drugiej lidze po dokładnie 91 dniach przerwy od walki o punkty. Z początku pojedynek z ekipą z Podkarpacia nie przebiegał po ich myśli, ponieważ na przerwę schodzili oni z wynikiem 0:1. Po niej już jednak zdołali odwrócić losy konfrontacji, a wyrównanie krótko po wznowieniu dał im wprowadzony z ławki Hubert Sobol. - To dobra sprawa dla sztabu, żeby móc powiedzieć, że dokonał on dobrej zmiany w przerwie i wpuścił napastnika, który strzelił ważnego gola i odwrócił losy drugiej połowy. Szybko zdobyta bramka nas uskrzydliła, w przerwie rozmawialiśmy o rzeczach do poprawy i szybko zaczęliśmy to realizować - opowiada szkoleniowiec lechitów.
Długo zanosiło się na remis, ale o zwycięstwie Kolejorza zadecydowały spryt Grzegorz Wojtkowiaka, którego powalił na ziemię bramkarz przyjezdnych, a także zimna krew Filipa Szymczaka. 17-latek pewnie wykonał "jedenastkę" i zapisał na swoim koncie czwarte trafienie w obecnej kampanii. Mało jednak brakowało, a atakującego… nie byłoby już na boisku. Wszystko na skutek zmiany Stali, która cofnęła jednego z napastników, wprowadzając gracza do drugiej linii. Ostatecznie trenerzy Lecha zdecydowali, że pozostawiają swoją dwójkę z przodu na placu, co przyniosło pożądany skutek.
- Wszystko nam się dobrze ułożyło, także jeśli chodzi o decyzje personalne. Zastanawialiśmy się do końca nad zmianami, czy nie wzmocnić środka pola. Ostatecznie pozostawiliśmy na boisku Filipa, który był jedynym przebywającym na nim zawodnikiem wyznaczonym do wykonania rzutu karnego. I to właśnie on dał nam wygraną - cieszy się opiekun rezerw.
Do rundy wiosennej lechici przygotowali się w bazie wronieckiej części Akademii Lecha Poznań. Na start miała ona powalczyć o wygraną z wyżej notowanym rywalem. Mimo że Stal to beniaminek, jej ambicje są spore, co zresztą potwierdza rozmach całego projektu klubu ze stolicy województwa podkarpackiego. To plus fakt, że niebiesko-białym udało się dopiero po raz drugi w tym sezonie ograć drużynę z czołowej "szóstki" całej stawki daje rezerwom sporo satysfakcji. - Za nami bardzo ważny mecz z punktu widzenia psychologicznego pod kątem całej rundy. Trenowaliśmy ostatnie trzy miesiące bez grania o punkty, na własnych obiektach. Na start przyszło nam powalczyć z zespołem, który przebywał na dwóch zagranicznych obozach, mierzył się w tym czasie z drużynami z pierwszej ligi. Nie było nam łatwo podejść do tego spotkania - nie ukrywa trener Ulatowski.
W niedzielę jego podopieczni przedłużyli passę spotkań bez przegranej do siedmiu. Tę rozpoczęli jeszcze pod koniec ubiegłego października wyjazdowym zwycięstwem z Gryfem Wejherowo (2:1), a w jej skład wchodzą trzy triumfy i cztery remisy. W szeregach rezerw Kolejorza nie ma mowy jednak o hurraptymizmie. - Nie patrzymy na tę serię, bo wiemy, że przed nami bardzo długa i trudna runda. Wszyscy nasi rywale w walce o utrzymanie będą grali do samego końca. Nie liczymy na żadną taryfę ulgową, ale taki początek utwierdza nas w przekonaniu, że to co robimy z naszymi młodymi zawodnikami jest słuszną drogą - podsumowuje szkoleniowiec.
Zapisz się do newslettera