Gdy grał w austriackiej Bundeslidze w 68 spotkaniach zdobył dziesięć bramek. Dzięki dobrej postawie w Sturmie Graz zwrócił na siebie uwagę wielu klubów. Wśród nich był Kolejorz, ale nie tylko.
- To bardzo doświadczony zawodnik, który przede wszystkim grał ostatnio w Primera Division, wcześniej w Segunda Division. Jest bardzo inteligentnym zawodnikiem, który świetnie sprawdza się przy stałych fragmentach gry, bardzo mocno angażuje się w grę zespołową. Zawsze daje z siebie sto procent, zarówno na treningu, jak i w meczu. Pasuje do naszej filozofii. Liczę, że wraz z pozostałymi piłkarzami da tej drużynie szansę wejść na kolejny poziom - komplementuje nowego lechitę trener, Nenad Bjelica.
30-letni obrońca doskonale zna Nenada Bjelicę z czasów, gdy ten prowadził kluby w Austrii. - Prowadził tam Wolsberger i Austrię Wiedeń. W obu odnosił sukcesy. Tam spotkaliśmy się pierwszy raz. Chciał mnie, gdy trafił do Włoch. Teraz spotykamy się tutaj, w Poznaniu. Minęło kilka lat i będziemy pracowali razem - przyznaje Vujadinović, który w piątek związał się z Lechem dwuletnią umową z opcją jej przedłużenia o kolejny sezon.
Co ciekawe, obaj rywalizowali ze sobą sześciokrotnie. Dwa razy gdy Bjelica prowadził Austrię Wiedeń i cztery gry był szkoleniowcem Wolfsbergera. Cztery razy zwyciężały zespoły trenera, raz padał remis i raz wygrywała drużyna, w której występował Czarnogórzec. W jednym z tych meczów - gdy Bjelica prowadził Wolfsberger - Czarnogórzec zdobył nawet bramkę. W lutym 2013 roku strzelił honorowego gola w meczu, który zakończył się zwycięstwem drużyny Chorwata - 3:1.
Bjelica chciał pozyskać Czarnogórca już kilka lat temu, gdy prowadził włoską Spezię Calcio. Nie tylko on zabiegał o czarnogórskiego stopera. - Kilka lat temu rywalizowałem o niego z... Lechem Poznań. Teraz pojawiła się okazja, wszystko poszło bardzo szybko i sprawnie. Udało się go sprowadzić do Poznania. Jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi - podkreśla trener poznańskiego zespołu, który ma korzystny bilans rywalizacji z zespołami, w których grał Vujadinović.
Piłkarz był obserwowany przez Kolejorza, ale wtedy nie udało się go pozyskać. Po kilku latach ten transfer doszedł jednak do skutku. - Znaliśmy go z Austrii. Potem trafił do hiszpański i nasze obserwacje się zakończyły. Tym bardziej, gdy wyjechał do Chin. Trener Bjelica chciał go, gdy prowadził Spezię. Było to w tym samym momencie, gdy my próbowaliśmy pozyskać tego piłkarza - mówi wiceprezes Lecha, Piotr Rutkowski. - Historia zatoczyła koło i spotykamy się wszyscy na Bułgarskiej - kończy.
Zapisz się do newslettera