Jesper Karlström jest kluczowym zawodnikiem zespołu Lecha Poznań w obecnym sezonie. Szwedzki pomocnik trzyma w ryzach środek pola Kolejorza i rozbija już w zarodku ofensywne zapędy rywali, a wszystko to robi, mając cały czas z tyłu głowy fakt, że jest o jedną kartkę od zawieszenia na kolejne spotkanie.
- Jesper, mam do ciebie dzisiaj właściwie tylko jedno pytanie: "jak ty to robisz, że co mecz wszyscy się obawiają twojej pauzy, a ty ciągle nie łapiesz żółtej kartki?" - zagaduję pod szatnią na stadionie w Szczecinie, gdzie Lech właśnie pokonał Pogoń 3:0. - To kwestia doświadczenia, wiesz? Balansuję na krawędzi - śmieje się pomocnik Kolejorza.
Karlström rozegrał właśnie 90 minut w środku pola przeciwko głównemu rywalowi w walce o mistrzostwo Polski, bo takim właśnie jest obecnie Pogoń. Szwed stoczył w tym starciu 15 pojedynków z przeciwnikami, odzyskał sześć piłek i dwa razy faulował. Ale w statystyce żółtych kartek znów miał zero. Łącznie w tym sezonie 26-latek obejrzał trzy kartki, a czwarta oznacza zawieszenie na jedno spotkanie. Tę trzecią gracz Kolejorza otrzymał w meczu z Legią Warszawa, a więc… z ryzykiem pauzy gra już ponad cztery miesiące, bo Kolejorz wygrał przy Łazienkowskiej dokładnie 17 października.
W sumie to już 971 minut spędzonych na ligowych boiskach bez żółtej kartki na koncie, co jest rzadko spotykanym wynikiem w przypadku defensywnego pomocnika. Zwłaszcza, gdy przypomnimy sobie, że na pierwszą kartkę w ekstraklasie Karlström zapracował po zaledwie trzech minutach swojego debiutanckiego występu w Zabrzu w styczniu ubiegłego roku. - Tak całkowicie szczerze, uważam, że dwóch z trzech kartek, które mam obecnie na koncie mogłem uniknąć. Czasem tak jest, że gdy wiesz, iż możesz sobie pozwolić na złapanie kartonika, to przekraczasz granice, chociaż bywa, że jest to po prostu głupotą - przyznaje otwarcie środkowy pomocnik Kolejorza.
- Kiedy jednak wiesz, że nie możesz pod żadnym pozorem tego zrobić, kluczowe jest doświadczenie i umiejętność kontrolowania swojej gry oraz zachowania. Ja teraz gram na krawędzi i muszę uważać, żeby jej nie przekroczyć. Występuję w środku pola, tam zawsze jest dużo walki, a ja do tego lubię twardą grę, więc muszę być bardzo czujny. Najważniejsze jest to, żeby się nie spóźniać w pojedynkach, pracować szybko na nogach. Jeżeli robić wślizg, to w odpowiednim czasie i z pewnością, że trafię w piłkę, a nie w nogi. Na razie mi się to udaje i bardzo mnie to cieszy, bo teraz czeka nas kolejny bardzo ważny mecz z Rakowem i będę mógł w nim zagrać - podkreśla szwedzki pomocnik.
Zapisz się do newslettera