Na skutek przepisów trener drugiej drużyny Lecha Poznań, Artur Węska nie będzie mógł już skorzystać w tym sezonie ze zdecydowanej większości graczy pierwszego zespołu Kolejorza, którzy wcześniej występowali także w eWinner 2. Lidze. Wyjątkiem jest jedynie bramkarz Krzysztof Bąkowski, który rozegrał więcej niż połowę spotkań w tym sezonie w rezerwach niebiesko-białych.
Wiosną szkoleniowiec Węska przy zestawianiu wyjściowego składu na mecz mógł liczyć na mniejsze lub większe wsparcie ze strony pierwszej drużyny Kolejorza. Wraz z zakończeniem rozgrywek PKO Ekstraklasy to już nie będzie miało miejsca. - To naturalne, że jako trener chciałbym mieć w zespole jak najwięcej zawodników, którzy mogą pomóc drużynie i dać jej jakość. Im więcej takich, tym większa rywalizacja i pole manewru dla naszego sztabu. Tak było, gdy mogliśmy liczyć na takich graczy jak Filip Szymczak, Filip Marchwiński, Filip Borowski, Krystian Palacz, Antoni Kozubal czy Norbert Pacławski - tłumaczy trener, ale z powodu zaistniałej sytuacji nie ma zamiaru załamywać rąk.
- Liczyliśmy się z tymi przepisami i byliśmy ich świadomi. Nie mamy zbyt licznej kadry, ale każdy, kto w niej jest chce dać z siebie 200 procent i pomóc zespołowi w końcówce sezonu w walce o utrzymanie. Ostatnie wyniki pokazały, że ci chłopcy mają umiejętności, żeby spokojnie rywalizować w drugiej lidze z takimi klubami jak Garbarnia Kraków, KKS Kalisz czy Skra Częstochowa, a więc drużynami wysoko notowanymi. Mając ich na co dzień możemy przećwiczyć pewne rzeczy, dlatego ta sytuacja nie jest dla nas nie do przeskoczenia - dodaje opiekun rezerw Kolejorza.
Do pewnego stopnia jednak będzie miał on związane ręce, ponieważ chociażby na pozycji napastnika nie będzie dysponował ani wspomnianym Szymczakiem, ani kontuzjowanym do końca sezonu najlepszym strzelcem, Hubertem Sobolem. Do tego dochodzą kartki czy inne drobne urazy. - W tym kontekście to dla nas niekorzystne położenie i poniekąd cierpimy na przepisach Polskiego Związku Piłki Nożnej. Także dlatego, że napastnik w tej lidze jest na wagę złota - kontynuuje szkoleniowiec.
Regulacje mówią jasno, że jeśli dany zawodnik wystąpił w spotkaniu pierwszej drużyny, po zakończeniu jej rozgrywek ligowych nie może schodzić na mecze drugiego zespołu. Nie dotyczy to sytuacji, w której piłkarz rozegrał przynajmniej 50 procent kolejek na niższym ze szczebli. Tak jest w przypadku bramkarza Krzysztofa Bąkowskiego. - Cieszymy się z jego obecności, bo szczególnie w ostatnich meczach pokazywał tę bardzo ważną dla nas jakość. To jedyny zawodnik, który może nam pomagać i stanowi on nasz mocny punkt - podkreśla trener Węska.
Przytoczony wcześniej przepis nie dotyczy jednak rywalizacji w ligach młodzieżowych. Część z wyżej wymienionych zawodników może więc bez przeszkód walczyć o punkty w Centralnej Lidze Juniorów. Są to, m.in. Borowski, Kozubal czy Pacławski, którzy wystąpili w środę w starciu juniorów starszych z Górnikiem Zabrze (5:0). - Wszyscy tworzymy ten klub i może my nie skorzystamy już z tych piłkarzy, ale cieszy nas, że będą oni mogli występować w zespole trenera Wędzonki - podsumował szkoleniowiec Węska.
Zapisz się do newslettera