Druga linia Lecha jak bomba atomowa
"Kolejorz" po bardzo ładnym i efektownym meczu pokonał bieniaminka Zagłębie Sosnowiec 4:2. Początek sezonu jest bardzo podobny do tego sprzed roku. Ciekawe, jaki będzie koniec...
Znów to samo - Lech rozpoczyna sezon z wysokiego C. Gra efektownie, strzela dużo bramek, powala rywala i zadowala licznie zgromadzoną widownię. Tak było rok temu podczas otwierającego sezon starcia z Wisłą Płock. Z tą różnicą, że wtedy Lech odrabiał straty i gonił rywala. Teraz - odwrotnie.
Wtedy mecz oglądało 14 tys. ludzi, teraz - 18 tys. - Pod względem zainteresowania kibiców i marketingu już jesteśmy mistrzami Polski - mówił prezes klubu Andrzej Kadziński. "Kolejorz" sprzedał 12 tys. karnetów, co jest rekordem Polski wszech czasów. Ci, którzy karnetów nie kupili, wstrzymywali się z decyzją o kupnie biletu aż do piątku. Wtedy stało się jasne, że mimo korupcyjnych zarzutów Zagłębie Sosnowiec jednak gra w ekstraklasie, i wtedy ustawiły się kolejki. Choć przed meczem w Poznaniu lało jak z cebra, kibice nie żałowali decyzji. Zobaczyli naprawdę ciekawy, szybki i pełen goli mecz.
Lech pokazał, że drzemią w nim duże możliwości. To zapewne je miał na myśli prezes Jacek Rutkowski, oświadczając w czwartek, że "bijemy się o majstra". Poznaniakom należy się szacunek za to, że wytrzymali presję widowni i mediów. Choć Zagłębie Sosnowiec okazało się groźniejszym rywalem, niż ktokolwiek zakładał, i stawił twardy, mądry opór, Lech zrobił swoje. Wypunktował rywala ze świadomością, że każde potknięcie opinia publiczna w Poznaniu wykorzysta bezwzględnie, by wyżyć się na Franciszku Smudzie i jego zawodnikach. "Kolejorz" dał sobie radę, choć w pierwszej połowie miał duże problemy z Zagłębiem, a sędzia nie wiadomo dlaczego nie uznał mu gola. Dał sobie radę nawet nowy obrońca Marcin Dymkowski. - Mówiłem, że zdaję sobie sprawę z presji, jaka tu jest, i że ją wytrzymam - stwierdził po meczu.
Zagłębie przyjechało do Poznania bez Krystiana Prymuli i Borisa Peskovicia, którzy wyjechali ze zgrupowania tuż przed meczem. - Nie dogadali się w sprawie kontraktów. Na szczeblu ekstraklasy takie sytuacje są niedopuszczalne - żalił się sosnowiecki trener Jerzy Kowalik.
Już podczas prezentacji drużyn przed meczem było widać, z czym Lech będzie mieć największy problem. Zagłębie biło go na głowę, a może raczej należałoby powiedzieć "o głowę" w kwestii wzrostu. - Same wieżowce - ocenił ich trener Smuda. Efektem była przegrana przez Lecha większość pojedynków główkowych. Dopóki gra "Kolejorza" opierała się na wrzutkach ze skrzydeł, dopóty Sosnowiec sobie z tym radził. Przy 0:0 do przerwy Lechowi groziło to, że górę nad jego grą wezmą nerwy. - Za wszelką cenę chcieliśmy wbić tego pierwszego gola - mówił Piotr Reiss. Po pierwszym golu Rafała Murawskiego defensywna, ale niegłupia taktyka Zagłębia załamała się.
Druga linia Lecha pokazała, że drzemie w niej gigantyczny potencjał ofensywny. To ona, z siłą bomby atomowej, zmiotła Zagłębie - przy stanie 3:0 tak się przynajmniej zdawało. Wtedy nastąpiło coś, co trener Smuda nazywa "typową polską przypadłością". - Zamiast dobić rywala przy stanie 3:0, my uznaliśmy, że mecz jest rozstrzygnięty i pozwoliliśmy Zagłębiu na harce. Powiedzieliśmy mu: chodźcie, możecie zatańczyć na Lechu - denerwował się. Ciekawostką jest fakt, że gol nadziei na 3:2 dla Sosnowca padł po rzucie karnym za faul... Piotra Reissa w polu karnym! To niecodzienna historia, aby kapitan "Kolejorza" prowokował karnego.
W końcu przy 3:2 mecz rozstrzygnęła jedna składna akcja, w której debiutujący w Lechu Peruwiańczyk Hernan Rengifo pokazał, że jest mistrzem gry tyłem do bramki. Rozprowadził piłkę tak, że Reiss mógł wykończyć akcję ładnym golem. A Zagłębie wyglądało na oszołomione - niczym ŁKS Łódź rok temu straciło na Bułgarskiej aż cztery gole mimo niezłej gry.
Lech Poznań4 (0)Zagłębie Sosnowiec2 (0)Bramki: Murawski (50. min, bez asysty), Zając (57., podanie Reissa), Zając (60., podanie Quinterosa) Reiss (89., podanie Rengifo) - dla Lecha
Kmiecik (69., podanie Berensztajna) Berensztajn (85., z rzutu karnego, po faulu Reissa na Berensztajnie) - dla Zagłębia
LECH: Kotorowski - Kikut, Dymkowski, Tanevski, Wilk - Scherfchen, Murawski - Zając, Quinteros (87. Injać), Pitry (78. Rengifo) - Reiss
ZAGŁĘBIE: Gąsiński - Kłoda (48. Topolski), Hosić (60. Kmiecik), Kaliciak, Gawęcki - Skrzypek, Berensztajn, Berliński Ż, Kozubek Ż (74. Bednar) - Bagnicki, Folc Ż
Sędzia: Jarosław Żyro (Bydgoszcz)
Widzów 18 tys.