- Mieliśmy trudny moment, kiedy w sześciu meczach zdobyliśmy jeden punkt. Widzieliśmy w szatni smutne miny i spuszczone głowy, ale udało się to przetrwać i znaleźliśmy się na fali wznoszącej. Liczymy, że będziemy dalej zmierzać w dobrym kierunku - mówi drugi trener rezerw Lecha Poznań, Przemysław Małecki. Ekipa dowodzona przez szkoleniowca Rafała Ulatowskiego wygrała dwa ostatnie ligowe mecze, strzeliła w nich pięć goli i oddaliła się od strefy spadkowej na dystans pięciu punktów.
Kiedy lechici wygrywali w Toruniu z Elaną w spotkaniu 9. kolejki drugiej ligi 4:2, żaden z nich nie mógł podejrzewać, że na kolejne zwycięstwo przyjdzie im czekać dokładnie 42 dni. Negatywna seria została przerwana przed tygodniem w Wejherowie, a następny krok przyszedł w ubiegłą niedzielę. Do Wronek przyjechała zajmująca szóstą lokatę Bytovia, która dysponowała w składzie kilkoma zawodnikami z przeszłością w ekstraklasie i znajdowała się w minionych w niezłej dyspozycji. Zadanie nie należało do najłatwiejszych, ale niebiesko-biali podjęli rękawicę w świetnym stylu. Zwyciężyli 3:0 po golach Bartosza Bartkowiaka, Tymoteusza Klupsia i Jakuba Karbownika i tym samym zanotowali najwyższą wygraną w swoim debiutanckim sezonie na poziomie centralnym.
Co istotne, po trzy punkty drużyna trenera Ulatowskiego sięgnęła po stojącym na wysokim poziomie spotkaniu. Zarówno gospodarze, jak i bytowianie potrafili zagrozić bramce swojego rywala, ale na listę strzelców wpisywali się tylko jego podopieczni. - Wiedzieliśmy, że Bytovia gra piłkę bezpośrednią, nie utrzymuje się przy niej długo, a po odbiorze od razu szuka kontrataku. Nie buduje swoich ataków cierpliwie, szybko je rozwija. W momencie, kiedy my też zaczęliśmy tak grać, nastąpiła wymiana ciosów, bo ten sposób gry jej pasował. Kiedy jednak my szanowaliśmy piłkę, potrafiliśmy kontrolować to, co działo się na boisku - nie ukrywa zadowolenia jego asystent.
W jego odczuciu właśnie w takim starciu, jak to z Bytovią, widać coraz to większe doświadczenie nabyte w tych rozgrywkach przez zespół rezerw. Był on przygotowany na ciężkie chwile w rywalizacji z wyżej notowaną ekipą i potrafił z nich wyjść obronną ręką. - Druga liga nauczyła nas już, że na takim wyrównanym poziomie w każdym meczu czekają nas trudniejsze momenty. To są decydujące chwile, kiedy trzeba się wybronić w sytuacji, w której to rywal przejmuje inicjatywę. Na nie jesteśmy przygotowani, udało się z Bytovią zdać sprawdzian z tego. To jest naturalne w piłce, że nie zawsze uda się wysoko "spressować" przeciwnika, czasem trzeba cofnąć się nisko, nawet w swoje własne pole karne i wykazać się wtedy chłodną głową i cierpliwością. Tak też było w niedzielę - podkreśla trener Małecki.
Ładna dla oka i co najważniejsze skuteczna postawa, wysokie rozmiary zwycięstwa, długimi momentami świetna postawa w ofensywie - to zobaczyliśmy w wykonaniu niebiesko-białych w niedzielę. Czy to oznacza, że było to ich najlepsze spotkanie w tej kampanii? - Dla mnie naszym najlepszym meczem był ten w Siedlcach. Tam nasza dominacja w przekroju całych 90 minut nie podlegała wątpliwości. Uniknęliśmy tam trudniejszych momentów, utrzymaliśmy kontrolę nad tym starciem. Tutaj też udało się nam zrealizować wiele rzeczy, na które zwracaliśmy uwagę, więc uważam, że to było dobre spotkanie w naszym wykonaniu - tonuje nastroje z uśmiechem asystent szkoleniowca Ulatowskiego
- Z punktu widzenia taktycznego funkcjonowaliśmy konsekwentnie. Ci zawodnicy, od których oczekiwaliśmy jakości i zrobienia różnicy w postaci działań indywidualnych też to pokazali. Do tego wykazaliśmy się skutecznością, której czasami nam brakowało. Czasami graliśmy nieźle, ale udanych momentów nie zamienialiśmy na bramkę, samemu ponosząc straty w tych trudniejszych - dodaje szkoleniowiec, który w przeszłości pracował w Akademii w latach 2012-16 i powrócił do niej tego lata.
Młody trener doskonale pamięta ciężkie chwile, które przeżywała jeszcze kilka tygodni temu jego ekipa. Wie jednak, że są już one za nią i wierzy, że w kolejnych spotkaniach rezerwy pozostaną na dobrym kursie. - Był taki trudny moment, kiedy w sześciu meczach zdobyliśmy jeden punkt, a część naszych zawodników grało w nich niewiele minut. Widzieliśmy smutne miny i spuszczone głowy, ale udało się to przetrwać i znaleźliśmy się na fali wznoszącej. Liczymy, że będziemy dalej zmierzać w tym kierunku - podsumowuje.
Zapisz się do newslettera