- To jest przyszłość Kolejorza - taki tytuł miał materiał przygotowany przez klubową telewizję, gdy młody lechita przedłużał kontrakt z Lechem. Niespełna dziesięć miesięcy później jest już zawodnikiem Southapmton. 21-letni stoper trafił do ósmej drużyny Premier League, choć jeszcze rok temu nie mógł być pewny tego, że w Lechu będzie miał szansę na regularną grę.
Gdy w czerwcu 2016 roku dziennikarz klubowej telewizji przygotowywał się do rozmowy z ówczesnym trenerem Kolejorza, Janem Urbanem, przez hotelowy hol przemknęło dwóch piłkarzy Lecha. Jeden z nich z powagą poprosił Jakuba Szymczaka, by ten zapytał szkoleniowca o jego plany dotyczące młodych zawodników. Ci nie wiedzieli na co mogą liczyć w najbliższym sezonie.
Bednarka namaścił pan Geniu. Przekazał mu numer, który w ostatnich latach nosił Marcin Kamiński. Ten właśnie opuścił Lecha, by kontynuować swoją karierę w niemieskim VfB Stuttgart. Pan Geniu dostrzegł w młodym stoperze talent i potencjał. Ten trzeba było potwierdzić na boisku. A "Bedi" miał teraz walczyć o miejsce w składzie Kolejorza, choć jeszcze przed chwilą trener w Łęcznej wolał postawić na Radosława Pruchnika i Tomislava Bozicia.
- Opuszczam swoj dom, ale wroce i bede zdobywał kolejne trofea z Kolejorzem! (pisownia oryginalna - przyp. MSZ) - napisał przed wyjazdem do Łęcznej na portalu społecznościowym Twitter. Wrócił po sezonie. Bardzo dla niego wymagającym. Zagrał kilkanaście meczów w lidze, ale nie zawsze na swojej pozycji. Zdarzało się nawet, że na pozycji defensywnego pomocnika. - Dojrzałem. Było wiele trudnych momentów, które spowodowało, że jestem innym zawodnikiem. Mam nadzieję, że lepszym - mówił tuż po powrocie na Bułgarską.
Stoper sezon rozpoczął na ławce rezerwowych. Nie był to udany czas dla Kolejorza, a także jego kibiców. Owszem, poznański klub sięgnął po Superpuchar Polski, ale na pierwsze ligowe zwycięstwo trzeba było czekać blisko miesiąc. W spotkaniu z Cracovią, które zakończyło się pierwszą ligową wygraną Lecha w sezonie, od pierwszej minuty zagrał Bednarek. 21-letni piłkarz kilka dni wcześniej otrzymał szansę w meczu pucharowym z Podbeskidziem. I jak się okazało wykorzystał ją.
- Opuszczam swoj dom, ale wroce i bede zdobywał kolejne trofea z Kolejorzem! - napisał przed wyjazdem do Łęcznej na portalu społecznościowym Twitter.
- Nie wiem czy będę grał w kolejnych spotkaniach. To pytanie do trenera. Czekałem, każdy kto nie gra, czeka na moment, w którym wskoczy do pierwszej jedenastki. Starałem się na każdym treningu udowodnić, że na to zasługuję. Mam nadzieję, że w kolejnym meczu też zagram - mówił po sierpniowym spotkaniu z Cracovią, w którym zdobył pierwszą i jedyną swoją bramkę w barwach Kolejorza.
W następnym meczu zagrał. I kolejnym. Młodego lechity ze względu na kartki zabrakło w spotkaniu z Lechią Gdańsk. Było to drugie spotkanie, w którym poznański zespół prowadził nowy trener, Nenad Bjelica. Po zakończeniu zawieszenia Bednarek wrócił jednak do wyjściowego składu i z każdym kolejnym meczem stawał się coraz mocniejszą postacią wyjściowego składu. Dobra forma nie umknęła uwadze trenera młodzieżowej reprezentacji Polski, który powołał Bednarka. Ten ostatecznie zagrał też na czerwcowym Euro.
W międzyczasie "Bedi" podpisał nowy kontrakt z Lechem. Związał się z Lechem umową do czerwca 2020 roku. - Gdy chcę dojść do celu to go osiągam. Nie jest tak, że odpuszczę, bo nie idzie. Wtedy jeszcze bardziej napieram, żeby dojść i osiągnąć to co sobie założyłem. Dla mnie nie ma wykonanej pracy na 90 proc. Zawsze robię wszystko na maksa albo w ogóle. Najważniejsze, że nigdy się nie poddaję - mówił wtedy.
Ligowy debiut miał już wtedy dawno za sobą. Od niego minęły niemal trzy lata. We wrześniu 2014 roku jako siedemnastoletni zawodnik zagrał od pierwszej minuty w meczu z Piastem Gliwice. Mało jednak brakowało, a w ogóle by w tym spotkaniu nie wystąpił. Ze względu na fakt, że nie był pełnoletni, nie posiadał dowodu osobistego. Dlatego w dniu meczu rodzice zawozili mu paszport, konieczny do potwierdzenia jego tożsamości.
- Nie wiem czy będę grał w kolejnych spotkaniach. To pytanie do trenera. Czekałem, każdy kto nie gra, czeka na moment, w którym wskoczy do pierwszej jedenastki. Starałem się na każdym treningu udowodnić, że na to zasługuję. Mam nadzieję, że w kolejnym meczu też zagram - mówił po sierpniowym spotkaniu z Cracovią, w którym zdobył pierwszą i jedyną swoją bramkę w barwach Kolejorza.
Kolejne ligowe mecze jedynie potwierdzały, że decyzja o postawieniu na Bednarka była słuszna. W październiku czy listopadzie nikt już nie wyobrażał sobie wyjściowego składu Lecha bez niego w składzie. W kategoriach poważnego osłabienia pisano o nim w lutym, gdy ze względu na ospę opuścił kilka meczów Kolejorza. Jeszcze jesienią "Bedi" tworzył duet stopera z Arajuurim, który zimą odszedł z Poznania. Wiosnę w wyjściowym składzie zaczęli Lasse Nielsen i Maciej Wilusz.
Gdy jednak Bednarek wrócił do zdrowia, wrócił też do wyjściowego składu. Czas regularnej gry w poznańskim klubie, a także coraz istotniejsza rola jaką odgrywał w klubie miały bardzo duży wpływ na jego rozwój. Co dla niego najważniejsze - dyspozycja na boisku była jego argumentem i atutem. Nikt bowiem nie mógł zarzucić mu buńczuczności. Dużą zaletą stopera jest bowiem jego pewność siebie, którą podkreśla m.in. w wypowiedziach dla mediów.
I tę pewność siebie będzie musiał teraz potwierdzić na angielskich boiskach. Powodzenia!
Zapisz się do newslettera