Nadchodzącej rundy wiosennej na boiskach drugiej ligi nie może doczekać się zawodnik rezerw Lecha Poznań, Hubert Sobol. 19-letni napastnik powrócił tej zimy na stałe do Kolejorza, a po dwóch średnio udanych rozdziałach w Warcie Poznań i Odrze Opole skupia się tylko i wyłącznie na regularnej grze w ekipie trenera Rafała Ulatowskiego.
Nieco ponad rok temu pochodzący z Dobrego Miasta gracz zadebiutował w ekstraklasie w wyjazdowym spotkaniu niebiesko-białych z Wisłą Kraków. Niedługo później przyszedł dla niego czas na wypożyczenie do pierwszoligowej Warty Poznań. We wcześniejszych miesiącach Sobol zbierał doświadczenie w piłce seniorskiej przede wszystkim w rezerwach Kolejorza, w których rozegrał łącznie 24 mecze, strzelając trzynaście goli i notując dwie asysty. Także za czasów juniora jego rozwój przebiegał więcej niż obiecująco. W sezonie 2017/18 został królem strzelców Centralnej Ligi Juniorów i wydatnie przyczynił się do wywalczenia przez lechitów pierwszego po 23 latach mistrzostwa Polski do lat 19.
W drużynie "Zielonych" atakujący doczekał się co prawda debiutu, ale dość nieoczekiwanie… na tym jego licznik występów się zatrzymał. Krótki epizod w starciu z przyszłym ekstraklasowiczem, Rakowem Częstochowa był wszystkim, na co wiosną mógł liczyć. - Na pewno sam wiele rzeczy powinienem, a nawet musiałem zrobić lepiej - zaczyna samokrytycznie zawodnik. - W Warcie zagrałem kilka minutek na wyjeździe z Rakowem. Przez ten niespełna kwadrans na boisku miałem jeden kontakt z piłką i na tym moje szanse na pokazanie swoich umiejętności u trenera Petra Nemca się skończyły. Gdyby nie atmosfera, jaka panowała w szatni, chyba bym się załamał. Życzę chłopakom jak najlepiej, trzymam za nich kciuki - mówi o pierwszej połowie 2019 roku i warciarzach atakujący.
Zeszłego lata przeszedł on na zasadzie kolejnego transferu czasowego do Odry Opole, w której dostał nieco więcej szans na zaprezentowanie swoich umiejętności. Łącznie uzbierał w niej osiem gier i blisko 450 minut, jednak i ten jesienny dorobek nie do końca mógł go zadowalać. Tym razem jednak na przeszkodzie ku większej ilości czasu na boiskach zaplecza ekstraklasy stanęły urazy. - W Odrze wszystko zaczęło się dobrze, w sparingach zdobywałem bramki, byłem zadowolony z treningów i ogólnie nieźle czułem się w Opolu. Niestety, tuż przed obozem przygotowawczym z gry wyeliminowała mnie kontuzja, po której wróciłem dopiero w czwartej kolejce. Na początku łapałem końcówki, a gdy wskoczyłem do składu na mecz z Radomiakem, trener Rumak został zwolniony - nie może odżałować lechita.
Pod koniec sierpnia na ławce opolan zasiadł szkoleniowiec Piotr Plewnia, który z początku także obdarzył Sobola umiarkowanym zaufaniem. Łącznie czterokrotnie desygnował do gry atakującego od pierwszej minuty, raz zameldował się on na murawie także z rezerwy. Ponownie jednak kluczowa okazała się kontuzja, która wykluczyła 19-latka na prawie cały październik. Ostatnie pięć ligowych meczów Odry obejrzał już z ławki. Jak zastrzega, kolegów z Opola będzie wspominał dobrze i liczy, że wiosna w ich wykonaniu będzie dużo lepsza, niż runda jesienna.
- Na pewno z tego roku trzeba wyciągnąć ważne wnioski i wziąć się za ciężką pracę, żeby wrócić na właściwe tory. Śmiało można powiedzieć, że pod względem piłkarskim to były dla mnie stracone miesiące. Nie chcę doszukiwać się plusów na siłę, nie po to szedłem na wypożyczenie, żeby teraz wyciągać pozytywy z braku minut - jasno stawia sprawę gracz, który trafił do Akademii Lecha Poznań w 2015 roku.
Przed nim czas na odbudowę swojej dyspozycji w Lechu. Na razie na boiskach drugoligowych, ponieważ od stycznia rozpoczął przygotowania z rezerwami niebiesko-białych. Czy postrzega to jako krok wstecz? W końcu przed wypożyczeniem do Warty był pełnoprawnym zawodnikiem pierwszej drużyny Kolejorza. - Gdy dowiedziałem się, że wracam do rezerw, czułem niedosyt, ale kto by nie czuł? Myślałem sobie: "kurczę, przecież już tam byłem i od nowa będę musiał budować to, co wcześniej wypracowałem". Z drugiej strony doskonale to rozumiałem. Wracam po nieudanym roku, podczas którego nie strzeliłem ani jednego gola w oficjalnym meczu. Szanuję taką decyzję i nie pozostało mi nic innego, jak trenować. Czy i kiedy wrócę do pierwszego zespołu? Nie wiem, wiem za to na pewno, że bardzo dużo zależy tylko ode mnie - zaznacza z przekonaniem napastnik, który o swoim zmyśle strzeleckim przypomniał sobie w zespole trenera Rafała Ulatowskiego bardzo szybko. W premierowej grze kontrolnej przeciwko Polonii 1912 Leszno zanotował dublet zanotował "dublet", a jego drużyna wygrała 2:0.
Sobola bardzo cieszy fakt, że wrócił do otoczenia, które zna doskonale. Począwszy od greenkeperów, skończywszy na trenerach i kolegach z szatni. Jak sam twierdzi, został miło przyjęty, czuje duże wsparcie, a we Wronkach zawsze dobrze się czuł. - Do takich ludzi zawsze miło wracać. Nie zrobiłem tego, by siedzieć znowu na ławce, ale nie jest też tak, że przyjechałem i jestem pewniakiem w składzie. Muszę pokazać, że na to zasługuję, wywalczyć sobie w nim miejsce. Po drugiej lidze spodziewam się twardej gry, nie brakuje tam silnych ekip, myślę, że poziom będzie dobry. Nie mogę się doczekać - podsumowuje atakujący.
Zapisz się do newslettera