W trakcie sobotnich derbów Poznania miało dojść do słowackiego starcia - z jednej strony Lubomir Šatka, a z drugiej Adam Zrelak. Napastnik Warty jednak prawdopodobnie nie pojawi się na boisku ze względu na problemy zdrowotne.
Środkowy obrońca Lecha Poznań to rocznik 1995, natomiast jego rodak z ekipy Zielonych jest o rok starszy. Paradoks jest jednak taki, że jeszcze nigdy przeciwko sobie nie zagrali. - Faktycznie, nigdy nie miałem okazji z nim rywalizować na murawie w trakcie meczu o punkty. Działo się tak tylko na treningach - mówi lechita. Pierwszy raz miał być w sobotnie popołudnie w Grodzisku Wielkopolskim. Wiele wskazuje jednak na to, że napastnika zabraknie tym razem w składzie gospodarzy. - Adam jest drugi tydzień z rzędu poza treningiem. Szanse na jego występ oceniam jeszcze niżej niż Łukasza Trałki. Rehabilituje się w Poznaniu i zobaczymy, czy jeszcze będzie w stanie nam pomóc w tym sezonie - tłumaczy trener Warty Dawid Szulczek.
Do tej pory do bezpośredniej konfrontacji obu piłkarzy nie doszło, bo w trakcie swoich karier mijali się. Šatka jako nastolatek wyjechał z ojczyzny do Anglii i przez kilka sezonów reprezentował barwy Newcastle United. Na Słowację wrócił wiosną 2017 roku i w tej rundzie rozegrał dziesięć gier w ekipie DAC Dunajska Streda. Zrelak jeszcze w tym sezonie, ale jesienią był w Slovanie Bratysława, ale wiosną powędrował do czeskiego Jablonca. - A zaraz po młodzieżowych mistrzostwach Europy wyjechał do Niemiec. On wtedy na brak ofert nie narzekał, był bardzo utalentowany, miał wielkie umiejętności, ale niestety problemy zdrowotne stanęły na przeszkodzie, żeby osiągnął więcej - uważa zawodnik Kolejorza.
Wie o czym mówi, bo razem występowali w reprezentacjach juniorskich, potem także w kadrze U-21. Razem pojechali zresztą na mistrzostwa Europy w tej kategorii wiekowej, które odbywały się w Polsce pięć lat temu. Słowacy wtedy w grupie rywalizowali z biało-czerwonymi i pokonali ich w pierwszym starciu 2:1. Obecni zawodnicy Lecha i Warty wystąpili w kończącym fazę grupową spotkaniu ze Szwecją (3:0). Lubo wtedy wbił gola, a gracz Zielonych miał na koncie asystę. - Adam był kapitanem naszej drużyny, ale ze względu na kontuzję do ostatniej chwili jego występ w turnieju finałowym stał pod znakiem zapytania. To była walka z czasem - wspomina Šatka. - Byliśmy wtedy blisko awansu do półfinału, przegraliśmy go ostatecznie jednym golem z Niemcami, którzy potem sięgnęli po złoto - dodaje.
Teraz obaj mieszkają w Poznaniu, mieli okazję się spotkać i pogadać. Dostają również powołania do seniorskiej reprezentacji Słowacji. W derbach jednak zapewne nie przyjdzie im rywalizować.
Zapisz się do newslettera