We wtorek, 19 lutego, obchodzimy dziesiątą rocznicę pierwszego wiosennego meczu Lecha Poznań w europejskich pucharach. Dokładnie dekadę temu Kolejorz podejmował na własnym stadionie włoskie Udinese Calcio.
Sezon 2008/2009 był wyjątkowy, ponieważ obfitował w wyjątkowe wydarzenia na arenie międzynarodowej. Wystarczy tu wymienić rekordową wygraną z Grasshoppers Zurych, dramatyczny awans w dwumeczu z Austrią Wiedeń, czy grupowe spotkania z Deportivo La Coruna i Feyenoordem Rotterdam. Dobra postawa lechitów doprowadziła do tego, że byli jednym z zespołów, które awansowały do dalszych gier w ramach Pucharu UEFA. Był to pierwszy taki przypadek w historii klubu, a kibice Kolejorza debiutowali w roli tych oczekujących na wiosenne mecze w europejskich pucharach.
W momencie losowania niebiesko-biali mogli trafić na takie kluby jak Manchester City, Wolfsburg, czy Hamburger SV. Ostatecznie los przydzielił lechitom włoskie Udinese Calcio. Był to dobry znajomy polskich klubów, ponieważ wcześniej ten zespół z regionu Friuli eliminował Widzew Łódź, Legię Warszawa oraz Polonię Warszawa. Bezapelacyjnie największymi gwiazdami zespołu byli Antonio di Natale, grający obecnie w Sampdorii Genua, Fabio Quagliarella oraz znany z późniejszych występów w FC Barcelonie i Arsenalu – Alexis Sanchez.
Zimowe przygotowania rozpoczęły się od gry kontrolnej z renomowanym przeciwnikiem, ponieważ rywalem Lecha we Wronkach był uczestnik Ligi Mistrzów - Werder Brema (porażka 2:3). Następnie lechici wyjechali na dwa zgrupowania. Najpierw odwiedzili zaśnieżoną Szklarską Porębę, a następnie wylecieli do tureckiego Belek. Wyniki sparingów nie napawały optymizmem przed starciem z Włochami. Jednak tuż przed pierwszym meczem zawodnicy trenera Franciszka Smudy zmierzyli się z Wisłą Płock i pewnie pokonali ją 4:0 (bramki: 2x Hernan Rengifo, Robert Lewandowski i Sławomir Peszko). Największym pechowcem okresu przygotowawczego okazał się właśnie Peszko, który nie mógł zagrać w pierwszym spotkaniu z Udinese ze względu na nadmiar żółtych kartek, a przed rewanżem nabawił się kontuzji w sparingu z Koroną Kielce.
Żaden z nowych nabytków Kolejorza (Haris Handžić, Gordan Golik oraz młodziutki Jasmin Burić) nie znalazł uznania w oczach trenera Smudy i na pierwszy „wiosenny” mecz w europejskich pucharach desygnował on tych samych piłkarzy, którzy wywalczyli awans. Jednak słowo wiosenny jest tutaj użyte zdecydowanie na wyrost, ponieważ w połowie lutego mamy w Polsce zimę i w związku z tym mecz z Udinese rozgrywany był w śnieżnych warunkach. W ciągu dnia przez Poznań przeszła śnieżyca, z którą nie mogła poradzić sobie ani podgrzewana murawa, ani służby porządkowe.
Jednak te warunki w ogóle nie wpłynęły na poziom spotkania. Pierwsza połowa była bardzo wyrównana. Swoje szanse mieli zarówno poznaniacy (sytuacja sam na sam z bramkarzem zmarnowana przez Jakuba Wilka), ale równocześnie w bramce Kolejorza dwoił się i troił Ivan Turina. Dodatkowo zawodnicy trenera Smudy mieli wiele szczęścia, kiedy sędzia nie odgwizdał rzutu karnego po faulu Bartosza Bosackiego. Jednak druga połowa miała zupełnie inny przebieg, ponieważ Włosi bardzo szybko objęli dwubramkowe prowadzenie. Najpierw niepilnowany w polu karnym znalazł się Quagliarella, a pięć minut później nie popisała się poznańska defensywa, która biernie patrzyła na oddających strzały Inlera i Pasquale, co doprowadziło ostatecznie do samobójczej bramki w wykonaniu Manuela Arboledy.
Jednak każdy kto znał drużynę Franciszka Smudy wiedział, że taki wynik na pewno nie oznacza braku emocji. Chociaż nawet najwierniejsi kibice mogli zwątpić, kiedy w jednej z akcji lechici trafiali kolejno w słupek, poprzeczkę i interweniującego Handanovicia. Pomimo niepowodzeń Kolejorz coraz bardziej naciskał na Włochów, a bardzo dużo ożywienia w poznańskie szeregi wniósł Tomasz Bandrowski. Ta determinacji opłaciła się i w ostatnich dziesięciu minutach Lech doprowadził do wyrównania. Najpierw po dwójkowej akcji Roberta Lewandowskiego i Semira Stilicia, piłkę do siatki wepchnął niezawodny Hernan Rengifo. Kiedy nie opadły jeszcze emocje związane z kontaktową bramką, poznaniacy wykonywali rzut rożny. Po dośrodkowaniu Stilica, włoscy obrońcy przedłużyli podanie, które ostatecznie trafiło do Manuela Arboledy. Tym samym Kolumbijczyk zrewanżował się za samobójczą bramkę z początku drugiej połowy. Pomimo walki do końca mecz zakończył się ostatecznie remisem, ale dzięki swojej postawie w końcówce spotkania lechici mogli myśleć o rewanżu z nutką optymizmu.
19.02.2009 roku
Bramki: Hernan Rengifo (81’), Manuel Arboleda (84’) – Fabio Quagliarella (50’), Manuel Arboleda (55’ sam.)
Lech Poznań: Ivan Turina – Grzegorz Wojtkowiak, Bartosz Bosacki, Manuel Arboleda, Ivan Djurdjević – Dimitrije Injac, Rafał Murawski – Robert Lewandowski, Semir Stilić, Jakub Wilk (67’ Tomasz Bandrowski) – Hernan Rengifo
Udinese Calcio: Samir Handanović – Cristian Zapata, Andrea Coda, Maurizio Domizzi, Giovanni Pasquale – Mauricio Anibal (73’ Christian Oboda), Gokhan Inler, Gaetano D’Agostino, Kwadwo Asamoah – Alexis Sanchez (85’ Simone Pepe), Fabio Quagliarella
Zapisz się do newslettera