Z Dawidem Kownackim porozmawialiśmy w Genui po jednym z pierwszych spotkań Sampdorii w obecnych rozgrywkach. Były napastnik Lecha Poznań opowiedział nam o ciężkich, ale i obiecujących początkach w ekipie „Blucerchiati”, zawodniku, który robi na nim największe wrażenie na treningach oraz o swojej przyszłości w reprezentacji Polski.
Do drużyny z północy Włoch trafił w lipcu tego lata i jest obecnie trzecim Polakiem, obok Karola Linettego oraz Bartosza Bereszyńskiego, który reprezentuje barwy tego klubu. Urodzony w Gorzowie Wielkopolskim wychowanek Lecha zadebiutował w Kolejorzu mając niespełna 17 lat, a w niebiesko-białej koszulce wystąpił w 118 spotkaniach, w których zdobył 28 bramek i zaliczył 11 asyst. Na transfer do silnej ligi zagranicznej zdecydował się już w wieku 20 lat, ale głęboko wierzy, że to właśnie Genua jest odpowiednim miejscem do kontynuowania piłkarskiej kariery.
Śledzisz wyniki Kolejorza?
- Oczywiście, że interesuję się Lechem oraz tym, co się dzieje wokół klubu. Jak tylko czas mi na to pozwala (śmiech). Mam kontakt z Maćkiem Makuszewskim, młodymi zawodnikami tego klubu, bo z nimi po prostu się najbardziej trzymałem.
Patrząc z perspektywy czasu na całą twoją karierę w stolicy Wielkopolski, najlepszym momentem w tym klubie jest mistrzostwo Polski? Czy inne osiągnięcie ceniłeś bardziej?
- Zdobycie tytułu było bez wątpienia dużym przeżyciem. Właściwie zabrakło mi tylko Pucharu Polski, bo nasz krajowy Superpuchar wygrałem, byłem z Lechem w fazie grupowej Ligi Europy. Wszystkie te osiągnięcia mnie cieszyły, jednak poczułem, że to jest odpowiedni moment na zmianę. Oczywiście, czuję dużą radość z tego powodu, że trafiłem do Sampdorii, ale nie zapominam, że to Lechowi zawdzięczam wszystko. To w Poznaniu rozpocząłem swoją przygodę z piłką, to tam też dostałem możliwość odpowiedniego rozwoju.
Sam mówisz, że cieszysz się z dołączenia do zespołu z Genui. Jesteś jeszcze bardziej zadowolony z tego faktu z racji na obecność w tej drużynie dwóch innych Polaków?
- Jest mi dzięki temu zdecydowanie łatwiej, chłopaki mi bardzo dużo pomagają. Szczególnie w komunikacji, choć i tutaj staram sobie radzić, bo wielu piłkarzy tutaj mówi po angielsku. Nie sugerowałem się jednak w pierwszej kolejności tym, że w Genui grają zawodnicy z Polski. Wiedziałem, jaka jest polityka tego klubu czy wizja trenera Marco Giampaolo, który daje szansę młodym zawodnikom. Miałem w głowie również to, że sporo graczy potrafiło trafić stąd do jeszcze lepszych klubów. To także przyczyniło się do tego, że tutaj obecnie jestem.
Wiele mówiło się o intensywnych zapytaniach o twoją osobę ze strony belgijskich klubów. Na ile poważne były te rozmowy?
- Mogę przyznać, że było zainteresowanie moją osobą ze strony Standard Liege. Pojechałem do Belgii, obejrzałem tamtejszy ośrodek, porozmawiałem z dyrektorem sportowym i innymi pracownikami klubu. W pewnym momencie do gry weszła zdecydowanie Sampdoria, a temat Standardu nieco ucichł, wtedy już nie miałem wątpliwości, gdzie chcę trafić.
W Genui rywalami do pierwszego składu są między innymi sprowadzony tego lata Gianluca Caprari czy twój rówieśnik Federico Bonazzoli, który również wchodzi do zespołu. Można powiedzieć, że wszyscy dostaliście u trenera Giampaolo czystą kartę?
- Tak mi się też wydaje, jest trzech nowych napastników i jeden, który tutaj grał wcześniej. Mówię oczywiście o Fabio Quagliarelli, od którego wszyscy na pewno możemy się dużo nauczyć. Ma on za sobą wiele lat gry na wysokim poziomie i również potwierdza to w meczach. Ja staram się przede wszystkim pokazać trenerowi, że może na mnie liczyć, i mimo, że w meczu z Benevento szansy nie dostałem, to świat się nie kończy. Towarzyszy mi może lekkie rozczarowanie, ale to decyzja trenera i muszę ją szanować.
Mówisz o Fabio Quagliarelli, że robi na tobie duże wrażenie na treningach. To właśnie jego grze przypatrujesz się najuważniej?
- Nie ukrywam, że ze względu na jego pozycję na boisku to właśnie na niego patrzę najmocniej. Widać w jego grze doświadczenie, luz i spokój. Na pierwszy rzut oka to właśnie on imponuje mi najbardziej, jednak cała nasza drużyna stanowi bardzo mocny kolektyw. Mam nadzieję, że w tym roku potwierdzimy dobrą jakość.
Zadebiutowałeś w oficjalnym meczu w Pucharze Włoch z Foggią, w którym zdobyłeś bramkę. Ciężko sobie wyobrazić lepszy start.
- Dostałem w tym spotkaniu 20-25 minut, wszedłem z ławki, strzeliłem gola, więc chyba zrobiłem to, czego od napastnika przede wszystkim się wymaga. Bardzo się cieszyłem, że ukoronowałem ten debiut bramką i wykorzystałem tę szansę. Pamiętam cały czas, że trener ma wielu zawodników na dobrym poziomie i nie mogę przestać pracować nad budowaniem swojej pozycji w zespole.
Adam Nawałka powołał do dorosłej reprezentacji twoich kolegów, którzy tego lata opuścili Lecha, Jana Bednarka oraz Tomka Kędziorę. Kiedy przyjdzie kolej na ciebie?
- Kiedy tylko trener Nawałka uzna, że zasługuję na to powołanie. Jadę teraz na zgrupowanie reprezentacji U-21 i to też stanowi dla mnie powód do dumy. Rozmawiałem z Czesławem Michniewiczem, który przyjechał do mnie na obóz Sampdorii. Gra z orzełkiem na piersi zawsze będzie stanowić dla mnie powód do dumy, cieszę się, że w tej kadrze będę mógł robić wszystko, by podołać temu zadaniu. W kontekście pierwszej reprezentacji zależy wszystko od naszego szkoleniowca, ale także od tego, jak sam będę się prezentował w meczach mojego klubu.
Czego tobie życzyć w pierwszym sezon w barwach zespołu z Genui?
- Cierpliwości, spokoju oraz zdrowia, bo ono jest najważniejsze. Na szczęście od dłuższego czasu kontuzje mnie omijają, ale wydaje mi się, że właśnie tej cierpliwości można życzyć przede wszystkim. Spodziewałem się, że między polską ligą i Serie A będzie duży przeskok, więc początki mogą być trudne.
rozmawiał Adrian Gałuszka
Zapisz się do newslettera