W ubiegłym sezonie wychowankowie Lecha Poznań, Michał Skóraś i Marek Mróz, występowali w ekipie rezerw Kolejorza. Z niebiesko-białymi wywalczyli również mistrzostwo Polski juniorów starszych. Wraz z początkiem lipca młodzi pomocnicy trafili na roczne wypożyczenie do Bruk-Bet Termaliki Nieciecza. Obaj patrzą w przyszłość z dużym optymizmem i nie mogą się doczekać meczów na pierwszoligowych boiskach.
Trafiliście do pierwszoligowego klubu prosto z występujących w trzeciej lidze rezerw Lecha Poznań, wcześniej nie trenując w pierwszym zespole. Czy to wasze największe dotychczasowe piłkarskie wyzwanie?
Michał Skóraś: Patrzymy na to raczej w kontekście ciekawej opcji na nasz rozwój. Pod pewnym względem można powiedzieć, że udało nam się przejść do tego etapu rok szybciej, niż koledzy idący na wypożyczenie we wcześniejszych latach. Spotkaliśmy się z aprobatą trenera Djurdjevicia, to także było dla nas obu kluczowe.
Marek Mróz: Dostaliśmy szansę, możemy się rozwijać i teraz już wszystko zależy od nas. Na pewno otrzymamy szansę gry, bo trener Zieliński jest na tyle sprawiedliwy, że nie musimy się o to bać. Trzeba zasłużyć na jak najczęstszą możliwość występów i w tym już nasza głowa.
MS: Tym bardziej, że to może być dla nas przełomowy rok. Pierwsza liga w Termalice, przyszłoroczny mundial w do lat 20, który odbywa się w Polsce, pierwsza faza eliminacji do mistrzostw Europy, a oprócz tego za kilkanaście miesięcy wchodzi przepis o obowiązku gry młodzieżowca w ekstraklasie. Nic tylko dobrze grać, walczyć o przyszłość i odpowiednio się pokazać.
Duża szansa na pewno wiąże się z dużym ryzykiem.
MS: Na pewno, trzeba to sobie jasno powiedzieć. Obaj zdawaliśmy sobie jednak z tego sprawę. Do tego dochodzi fakt, że chcemy awansować do ekstraklasy, więc z pewnością towarzyszyć będzie nam pewna presja.
MM: Wydaje mi się, że nam, zawodnikom ofensywnym, łatwiej będzie wejść do drużyny, która gra do przodu, chce strzelać gole i dominować przeciwnika. Walcząc o utrzymanie inaczej podchodzilibyśmy do meczów, skupialibyśmy się pewnie raczej na obronie. Możemy pokazać nasze umiejętności i to, na co nas stać.
Właściciel Bruk-Bet Termaliki jasno zadeklarował, że jego celem jest szybki powrót do ekstraklasy. Czy jest to możliwe do zrealizowania już w tym sezonie?
MM: W drużynie na pewno nie brakuje zawodników doświadczonych. Przed sezonem przyszedł chociażby Jacek Kiełb. Są tu piłkarze, którzy grali w swojej karierze na wysokim poziomie. O ambitnym podejściu klubu świadczy także to, że z zespołem pracuje w dalszym ciągu trener Jacek Zieliński. On sam podkreślił, że spotkał się z taką sytuacją po raz pierwszy i to też na pewno mówi o odpowiedniej drodze.
Jakim trenerem jest Jacek Zieliński, którego w Poznaniu pamięta się głównie przez pryzmat mistrzostwa Polski z 2010 roku?
MS: Na pewno wymagającym, ale i bardzo dobrze pracującym młodymi zawodnikami. Sporo jest chłopaków z juniorów Termaliki, którzy także dostawali u niego szansę w sparingach. Podchodzi do nas wszystkich w ten sam sposób, co do starszych piłkarzy. Nie ma mowy o odstawianiu nas na boczny tor. Także trener Djurdjević chwalił warsztat szkoleniowca Zielińskiego. Zdobywał zresztą u niego tytuł mistrzowski, grał w pucharach, wypowiadał się o nim w samych superlatywach. Mnie najbardziej się podoba w nim to, że chce, aby jego drużyna przede wszystkim grała w piłkę.
Jesteście obaj zawodnikami mogącymi grać na wielu pozycjach w ofensywie. Gdzie widzi was na boisku trener Zieliński?
MS: Ja w sparingach przede wszystkim grałem na prawym skrzydle. Czułem się tam bardzo dobrze z powodu moich parametrów. Jestem szybki, dobry w pojedynkach jeden na jeden i to chyba najbardziej odpowiednia pozycja dla mnie. Trener to zauważył i próbuje to wykorzystać. Mogę też występować w środku pola, ale szybkość przydaje mi się przede wszystkim na skrzydle. Tak też było w zeszłym sezonie, więc jestem przyzwyczajony.
MM: We wszystkich sparingach grałem na "dziesiątce" i to tam czuję się najlepiej już od dziecka. Zawsze też na tej pozycji miałem dobre statystyki, zdobywałem bramki, zaliczałem asysty, więc dobrze byłoby to kontynuować. Gra w środku pola mi odpowiada, mogę wymienić szybko piłkę z kolegą z drużyny, a następnie podać prostopadle chociażby na skrzydło do Michała (śmiech).
Na co możecie liczyć w Bruk-Becie?
MS: Na pewno na dużo szans, chociaż wszystko będzie zależeć od tego, jak będzie się układał mecz. Zobaczymy, jak trener do tego podejdzie.
MM: Ciekawym potwierdzeniem tego, o czym mówi Michał, był nasz sparing ze Stalą Mielec. Wcześniej z reguły w meczach kontrolnych dominowaliśmy, a tutaj rywal postawił poprzeczkę bardzo wysoko. Chcieli grać w piłkę, budować akcje, a do tego jeszcze im to wychodziło. Każdy mówi, że pierwsza liga jest przede wszystkim siłowa. Chociażby to spotkanie pokazało, że piłkarskiej jakości też tutaj nie zabraknie.
Na pierwszoligowych boiskach nie zabraknie także znajomych wam twarzy z Lecha bądź reprezentacji młodzieżowych.
MM: Zgadza się. Jest Kuba Moder w Odrze Opole, Adrian Łyszczarz w GKS-ie Katowice, Sebastian Bergier czy Mateusz Spychała w Stali Mielec. To jest ciekawa sprawa, z częścią z nich graliśmy w jednym klubie, a teraz będziemy rywalizowali na boisku. Na pewno spowoduje to dodatkową motywację i pozytywne napięcie.
Pozostajecie w kontakcie z kolegami z Lecha, którzy cały czas trenują w akademii?
MS: Jasne. Cały czas piszemy z kolegami na grupowej konwersacji, wysyłamy sobie zdjęcia, zastanawiamy się, jak wyglądają ich pierwsze treningi. Ciekawi nas też, kto awansował do drużyny rezerw. Tak sobie myśleliśmy z Markiem, że trochę za Wronkami i chłopakami tęsknimy (śmiech).
MM: Trochę wspominamy sobie, zżyliśmy się i ze starszymi, i z młodszymi kolegami. Żyliśmy razem na co dzień, mieliśmy ciągły - mniejszy lub większy - kontakt. Takie jest życie, że wyjechaliśmy, ale nie oznacza to, że zrywamy z kimkolwiek znajomość. Interesujemy się sytuacją chłopaków z Centralnej Ligi Juniorów, którzy w ramach tych rozgrywek będą teraz jeździć po całej Polsce. To dla nich super sprawa, takie dobre przetarcie przed piłką seniorską.
Zapisz się do newslettera