- Tak się złożyło, że cały tydzień obiecywałem żonie bramkę. Cieszę się, że udało się trafić. Miałem jeszcze drugą okazję na zdobycie bramki, ale bramkarz super obronił – mówi skrzydłowy Kolejorza, Maciej Makuszewski. Gol, którego strzelił w niedzielę był prezentem urodzinowym dla żony Oliwii. Wykorzystał go także, by poinformować o tym, że zostanie ojcem.
Po zdobyciu pierwszej bramki dominowaliście na boisku i nie pozwoliliście rywalom na wiele. Jak oceniasz ten mecz. Zwycięstwo wysokie, ale czy zasłużone?
- Początek był ciężki w naszym wykonaniu. Nie graliśmy tak jak chcieliśmy, ale po pierwszej połowie prowadziliśmy 2:0. Najważniejsze, że stanęliśmy na wysokości zadania. Byliśmy bardzo skuteczni. W drugiej połowie ta skuteczność była mniejsza, ale i tak bramki padały. Rosła nasza pewność siebie. Pokazaliśmy, że potrafimy sobie stworzyć sytuacje, wykończyć ją. Przeprowadziliśmy super akcje, zdobyliśmy ładne bramki. Teraz czekamy na kolejne mecze.
Na początku sezonu irytowałeś się trochę, że nic nie chce wpaść do sieci. Strzelałeś na bramkę niemal w każdym meczu i w końcu przyszedł ten, w którym się udało wpisać na listę strzelców.
- Tak się złożyło, że cały tydzień obiecywałem żonie tę bramkę. Cieszę się, że udało się trafić. Miałem jeszcze drugą okazję na zdobycie bramki, ale bramkarz super obronił. Mam wrażenie, że każdy z nas miał dzisiaj okazje na strzelenie bramki. Cieszymy się, bo otworzyliśmy trochę ten worek z bramkami. Ostatnio mało strzelaliśmy, ale udowodniliśmy, że potrafimy kreować i strzelać.
Gol, który zdobyłeś to podwójny prezent dla żony.
- No tak. Cieszę się, bo w niedzielę miała urodziny. Najważniejsze jednak było zwycięstwo. To był cel, który przed sobą postawiliśmy. Prezenty były na drugim planie. Gdybym nie strzelił to trudno, nic by się nie stało. Cieszę się, że wygraliśmy, to jest najważniejsze. To był super dzień.
A cieszynka?
- Nikomu nie trzeba tłumaczyć. Jesteśmy bardzo szczęśliwi.
Wcześniej nic nie ogłaszaliście. Czekaliście na bramkę?
- Nie chcieliśmy ogłaszać za wcześnie. Gdy już byliśmy pewni, to zbliżał się sezon i postanowiliśmy, że poczekamy na moment, gdy strzelę bramkę. Każdy kto oglądał ten mecz wie o co chodzi. Teraz pewnie pojawią się telefony i smsy (śmiech).
To zwycięstwo zbudowało w was pewność siebie przed czwartkowym meczem?
- Zdecydowanie, bo pierwsze dwa mecze ligowe nie były najlepsze w naszym wykonaniu. W niedzielę zależało nam na zwycięstwie i dobrej grze. Pierwsza połowa była słaba w naszym wykonaniu, ale wygraliśmy 5:1 i za dwa, trzy tygodnie nikt nie będzie pamiętał jak zagraliśmy. Byliśmy skuteczni i daliśmy sygnał, że wchodzimy na wyższy poziom. To ważne przed rewanżem.
rozmawiał Mateusz Szymandera
Zapisz się do newslettera