2023-01-01 12:21 Maciej Henszel , fot. Przemysław Szyszka

- Kibice mogą być dumni z Lecha - wywiad z Filipem Bednarkiem (cz. II)

Filip Bednarek to niezwykle ciekawa postać, która umie opowiadać w sposób bardzo barwny. Dlatego wywiad z nim podzieliliśmy na dwie części. W drugiej skupiamy się na tych ostatnich dwunastu miesiącach Lecha Poznań, który świętował swoje setne urodziny. - Gdyby poznaniaków zapytać, jak oceniają ten rok w wykonaniu Lecha, to powiedzą zapewne w większości, że są bardzo dumni. Bo to było niezwykle stulecie i niezwykłe 12 miesięcy Kolejorza - nie ma wątpliwości bramkarz Kolejorza.

Wywiad publikujemy w Nowy Rok, a zatem nie możemy rozpocząć od twojej oceny tego, co działo się przy Bułgarskiej w 2022 roku. Jak to oceniasz? Bo przecież byłem świadkiem i uczestnikiem tego, co się działo - wywalczenia ósmego w historii mistrzostwa Polski, a także potem udanych występów w europejskich pucharach, z wisienką na torcie w postaci ogrania 3:0 hiszpańskiego Villarreal CF.

- Jeśli spojrzymy na całość jako drużyna, jako Lech Poznań, to zrobiliśmy…. hm, planem maksimum bym tego nie nazwał. Ale zrobiliśmy, co mogliśmy, żeby ten jubileusz, był fajny i pozostawił po sobie mnóstwo pozytywnych wspomnień. Żeby ta księga stulecia miała zapisany kapitalny ten ostatni rozdział. Dla mnie na zawsze w pamięci będzie już początek obchodów, czyli ten mecz 19 marca z Jagiellonią Białystok. Oprawa była wtedy iście mistrzowska. Atmosfera wręcz fantastyczna, czuło się, że to urodziny kogoś ważnego dla poznaniaków i Wielkopolan. No i ludzie nie mają zadry w sercu, bo wynik też się zgadzał, gdyż wygraliśmy 3:0. A następne historie już wszyscy doskonale znają - mistrzostwo Polski, wielka radość i feta, potem ciężka batalia w eliminacjach europejskich pucharów, ale zwieńczona awansem, no i fantastyczna faza grupowa, gdzie na koniec wyszliśmy z grupy po wygranej 3:0 z Villarreal. Ja mam satysfakcję także z tego, że te zanotowaliśmy jeszcze te dwie ostatnie wygrane ligowe w ostatnich minutach. Tak trochę w myśl powiedzenia, że nieważne jak zaczynasz, a ważne jak kończysz. W doskonałych nastrojach przez to rozjechaliśmy się na urlopy. A te triumfy też udowodniły, jaką ta drużyna ma więź między sobą. Stworzyliśmy w szatni coś niezwykłego. Śmiem twierdzić, że czegoś takiego tutaj dawno nie było i może trzeba będzie czekać na kolejną taką zgraną paczkę.

Faktycznie, to daje się zauważyć, że lubicie ze sobą przebywać. Jasne, Portugalczycy ze sobą np. częściej rozmawiają ze względu na język, ale nie są z boku, tylko często mieszacie się, jeśli chodzi o narodowości. To jest symbioza, a nie jakaś grupka, czy jakiś piłkarz wyrzucony poza nawias.

- Nawet z czysto psychologicznego punktu widzenia to jest ważne i potrzebne. Wygraliśmy i cieszymy się wspólnie. Jesteśmy razem, czasami wyskoczymy całą grupą na kolację. Wielu trenerów rozumie to doskonale, że warto grupą wyjść na gokarty, czy na paintball. Bo wtedy wydobywa się oksytocyna, która łączy ludzi, scala, łapiemy więzi, które potem widać również na boisku. I mamy przez to wiele fajnych momentów, no i powstał taki filmik, jak Canal+ ostatnio pokazało między mną a Joao Amaralem…

…właśnie miałem się wtrącić, że opowiadasz o tej więzi, a tu taka kłótnia między wami ostatnio wyszła w serialu dokumentalnym.

- Ale to jest idealne potwierdzenie. Ponieważ mamy fajną atmosferę w szatni, to na boisku możemy od siebie wymagać więcej, tak powinno być. Bo przecież my z Joao po zejściu z murawy zbiliśmy piątkę i zapomnieliśmy od razu o wszystkim. Bo w budowaniu więzi nie chodzi o to, żeby się tylko głaskać i przymykać oko na to co robimy w trakcie gry. Jesteśmy kumplami, ale staramy się od siebie wymagać. Ja trzymam się ze starszymi Polakami, czyli Alanem Czerwińskim, Radkiem Murawskim, Arturem Sobiechem, ale też potrafimy się poróżnić o interpretacje tego, co robiliśmy na murawie. Sedno tkwi w tym powiedzeniu, że jesteśmy tutaj po to, żeby wygrywać, a nie, żeby się lubić. Choć my w 2022 roku mieliśmy dwa w jednym, czyli zwyciężaliśmy się i lubimy się. Ale koniec końców dobro klubu i drużyny jest na pierwszym miejscu. I musimy dążyć do tego, żeby ten herb, który mamy na strojach, godnie reprezentować. I myślę, że całe środowisko było z nas dumne. Gdyby poznaniaków zapytać, jak oceniają ten rok w wykonaniu Lecha, to powiedzą zapewne w większości, że są bardzo dumni. Bo to było niezwykle stulecie i niezwykłe 12 miesięcy Kolejorza.

Można powiedzieć, że plan wykonany został tak w 80 procentach. A i tak oberwaliście co nieco od kibiców.

- Ja to określam tak, że była zarówno udręka, jak i ekstaza. Ale też ja zawsze wychodzę z założenia, że jedna osoba potrafi mieć ogromny wpływ na resztę. Tak samo jest w programach telewizyjnych. Ktoś wyrazi opinię i nagle sporo osób ją podchwytuje. W piłce jest tak i na tym staramy się skupiać, że nieważne co zrobiłeś, a ważne co zrobisz. Wbrew pozorom, po nas nie spływa to, co dzieje się dookoła. Tyle że po prostu nie spędzamy dużo czasu nad rozlanym mlekiem.

Takie trudne wejście miał Afonso Sousa, na którym skupiła się złość w trakcie dogrywki z Vikingurem Reykjavik. Pomagaliście mu potem?

- Tak, nawet bardzo. Portugalczycy mu tłumaczyli tak dosłownie wszystko, bo jednak językowo najlepiej się dogadywali. Ale on nieźle mówi po angielsku, więc mógł na nas liczyć. Służyliśmy ramieniem, żeby się wypłakał i służyliśmy ramieniem, żeby go pocieszyć. To na tym polega, żeby nie rozpamiętywać tych złych momentów. Spotkał się po prostu z realiami, z którymi musiał się nauczyć żyć. I teraz już wszystko jest dla niego jasne i łatwiejsze. To jest właśnie ta ekstaza i udręka. Jednego dnia jesteś w Poznaniu noszony na rękach i podrzucany, a kolejnego każą ci się wynosić i zapomną złapać w locie.

Kapitanem Lecha jest Mikael Ishak, on odgrywa ważną rolę w szatni. Ale sam kiedyś powiedziałeś, że w Lechu jest wielu kapitanów bez opaski. I można powiedzieć, że wspomagacie Szweda, służycie mu pomocą na co dzień. Trener Maciej Skorża powiedział, że dla niego najtrudniejszy moment to starcie z Legią Warszawa i remis w Poznaniu, wtedy może nie stracił wiary w mistrzostwo Polski, ale jakiś znak zapytania u niego się pojawił. A dla ciebie? Bo mam wrażenie, że najtrudniej było po przegranym finale Pucharu Polski na Stadionie Narodowym przeciwko Rakowowi Częstochowa. Oni mieli trofeum, a także w lidze wszystko w swoich rękach. A wam na stulecie jeden puchar uciekł i drugi również. Jak się wtedy podnieśliście?

- Szczerze? Tam nie było żadnego momentu zawahania. Gdyby ktoś zajrzał do naszego autokaru, którym wracaliśmy z Warszawy, to by zapytał, czy oni przed chwilą jednak nie wygrali tego finału. Jasne, że byliśmy wkurzeni, zwłaszcza że dużo się wokół działo, te puste trybuny, wynik itd. Padły naprawdę mocne słowa, ale powiedzieliśmy sobie, że odcinamy i było, minęło. Uznaliśmy, że podciągamy rękawy i jedziemy dalej. To jest właśnie dojrzałość i mentalność tej drużyny, że nie ma co rozpamiętywać, tylko dalej dążyć do celu, który sobie wyznaczyliśmy. Pamiętam taką rozmowę z trenerem podczas zgrupowaniu w Turcji w styczniu. Podszedł do mnie i zapytał, czy w drużynie jest wszystko OK. I powiedział do mnie ważne słowa, które mam wryte w pamięci do dziś: "Filip, nie możemy wiosną w żadnym momencie panikować. Możliwa jest sytuacja, że choć teraz prowadzimy, to jednak stracimy pozycję lidera. Wtedy trzeba będzie pokazać moc". No i zachował się niczym prorok, bo nagle spadliśmy z tego fotela lidera. Tutaj wyszło doświadczenie szkoleniowca, ale też to, że on był przygotowany na każdy scenariusz. Wiedział co i jak robić. I mimo że personalnie mógłbym mieć do niego jakąś zadrę.

No właśnie, można tutaj zdradzić, że mieliście w trakcie rundy trudną rozmowę z trenerem, taką w cztery oczy.

- Rzeczywiście tak było, ale od razu powiem - ja zadry nie mam. Mam za to wielki szacunek do trenera za to, jak nas poprowadził do tego mistrzostwa Polski. Nie zgadzałem się z decyzjami personalnymi, ale u mnie nie było momentu zawahania. Mój interes nigdy nie był ponad interesem drużyny. Liczy się dobro klubu, drużyny, a moje dopiero w trzeciej kolejności. Dużo rozmów miałem też z trenerem Maciejem Palczewskim, był dużym wsparciem dla mnie. Taka zresztą jest cała moja przygoda z Lechem. Najważniejsze to więcej razy powstać niż upadać.

Ale chyba zgodzisz się z tym, że ty wciąż musisz udowadniać swoją wartość?

- Tak. Mam nadzieję, że życie poza futbolem będzie dla mnie łatwe, w kolejnych etapach życia nie będę już musiał toczyć takiej nieustannej walki.

Ty jednak jesteś do tego przygotowany, studiowałeś w tym kierunku. Pod względem psychologicznym mógłbyś stanowić wzór.

- W tej całej udręce jest piękno. Takie powiedzenie: "Nauczmy się kochać swoje porażki, bo one dadzą smak naszemu sukcesowi". Podam przykład. W pierwszym sezonie w Kolejorzu przegrałem mecz z Legią na wyjeździe. W drugim była już natomiast wygrana i ta nigdy by mi nie smakowała, gdybym wcześniej tam nie schodził z boiska jako pokonany. To są właśnie takie aspekty. Najważniejsze w sporcie to umieć wstawać po upadku. Chłopacy z Akademii, którzy maja talent i wskakują do pierwszego zespołu, dostają szansę i efektem tego jest transfer oraz wyjazd na Zachód. O tym czy zrobią kolejny krok zależy to, czy będą umieli wstać po pierwszym niepowodzeniu, bo takie prędzej czy później będzie. Życie to nie jest bajka, że jesteśmy czymś obdarzeni raz na zawsze. Trzeba umieć sobie wszystko poukładać w głowie.

Troszkę to co mówisz można porównać do twojego brata Jana, który na mistrzostwach świata był i jak każdy piłkarz miał ambicję, żeby grać. Na pewno gdzieś w środku się w nim gotowało, że nie dostaje szansy, ale na materiałach z wewnątrz widać, jak dumę schował do kieszeni i pomagał w szatni mobilizować kolegów. Ty działasz tak samo?

- Może być wkurzenie, złość, niezadowolenie, ale w szatni zawsze zarówno Janek, jak i ja będziemy tymi, którzy wstaną i podniosą resztę na duchu, zmobilizują do walki. Podam zresztą przykład. Mika Ishak kiedyś ze mną rozmawiał i powiedział: "Wiem, że teraz nie grasz, ale jeśli chciałbyś coś powiedzieć, to nie ma problemów, daj mi tylko sygnał". On najczęściej ma ostatnie słowo przed wyjściem na mecz. A jak mnie coś najdzie, to tak naturalnie coś dorzucam. Ale przed spotkaniem wyjazdowym z Piastem Gliwice, tym kilka dni po finale, kiedy mieliśmy szansę wrócić na fotel lidera w lidze, poprosiłem Mikę, żebym mógł coś powiedzieć. Oddał mi głos, a ja zapytałem chłopaków, czy widzieli ostatni mecz Realu Madryt. "Musimy być jak ten Real, który grał z Manchesterem City w Lidze Mistrzów. Przegrywał 0:1, ale się nie poddał i w końcówce wbił dwa gole, wygrał 2:1 i ostatecznie awansował. Co by się nie działo, niezależnie od tego jaki byłby przebieg meczu, musimy wierzyć do samego końca, że jesteśmy w stanie wyrwać te trzy punkty. To ma być nasz sposób myślenia, nie ma prawa być innego. Dążymy do wygranej, choćby nie wiem, co się działo". Jasne, ktoś powie, po co porównania do Realu. Ale chodziło przecież o ich mental, o to, że wierzyli do samego końca i zostali nagrodzenie. To miała być nasza wspólna cecha z nimi. Wykazać się odpowiedzialnością i sprostać zadaniu. Uważam, że to był kluczowy moment w walce o mistrzostwo, sama tabela to nawet wskazuje. Bo walczyliśmy do końca, przy wyniku 1:1 nie mieliśmy zbyt wielu okazji, ale wierzyliśmy, wspieraliśmy się i zostaliśmy nagrodzenie w końcówce, kiedy nasz kapitał trafił na 2:1.

Jesteś mistrzem Polski, masz za sobą fajną jesień pucharową. Pora na indywidualną cenzurkę. Ty mówisz, że zawsze stajesz przed lustrem w zgodzie ze sobą i jeśli zawaliłeś, to wiesz że zawaliłeś, nie kolorujesz rzeczywistości. To jak siebie ocenisz?

- Patrząc czysto na sezony, to pierwsze pół roku, kiedy wskoczyłem za Mickiego, było bardzo stabilne. A w kolejnym był ten mecz z Cracovią na początek wiosny, kiedy zremisowaliśmy 3:3. Obroniłem sporo fajnych strzałów. Utrzymałem nas przy wyniku 2:1, mogło być 2:2, a uciekliśmy na 3:1. Zremisowaliśmy ostatecznie jednak 3:3 i narracja już nie dotyczyła moich dobrych interwencji.

Dotyczyła gola na 3:3. Niektórzy uznali, że gdybyś miał kilka centymetrów wzrostu więcej, to odbiłbyś piłkę.

- Tak, tak, słyszałem. Sęk w tym, że ludzie mają małe pojęcie w temacie. Bo to w ogóle nie było związane ze wzrostem. Problem dotyczył mojego ustawienia. Gdybym wcześniej wrócił na linię, to bym obronił tę piłkę. Najważniejsze jest dla mnie zdanie trenera bramkarzy. A nie takich gości, jak dziennikarz Canal+, który stwierdził, że jedyny bramkarz Lecha jest w Stali Mielec. I jak ja mam potem z takim człowiekiem gadać? Wszystko pod zbieranie lajków. Ja nie mam żadnego problemu z krytyką, jeśli popełniam błąd, to biorą na klatę i tyle. Ale też wiem, że żyjemy w świecie, w którym pozytywny news to żaden news. Nie wiem, może niektórzy ludzie czerpią radość z tego, że komuś dzieje się źle, komuś coś nie wychodzi. A, i dodam jeszcze, że o tym cytacie dziennikarza dowiedziałem się jakieś 2-3 tygodnie temu. Krytyka nigdy po mnie nie spływa, ale umiem sobie z nią poradzić. W minionej rundzie rozegrałem najwięcej minut, pokazałem się z dobrej strony w lidze i europejskich pucharach. I wcale nie zmieniłem się, nie jestem innym człowiekiem. Jestem tym samym Filipem, co wcześniej.

Też sporo osób jest odważnych tylko w internecie.

- Tutaj jak patrzę przez pryzmat Poznania, to jeszcze nie spotkałem się z negatywnym komentarzem na żywo gdzieś na ulicy. Ludzie podchodzą i gratulują. Może nie mówią, że są dumni ze mnie, ale że mnie podziwiają, wiedząc jak wygląda moja historia w Lechu. I takie rozmowy są moim głównym olejem napędowym, a nie to, co napiszą anonimy w internecie.

Rozmawiał Maciej Henszel

Następne mecze

Piątek 29.11 godz.20:30
Piast Gliwice
vs |
Lech Poznań
Piątek 06.12 godz.20:30
Górnik Zabrze
vs |
Lech Poznań

Polecamy

Newsletter

Zapisz się do newslettera

Więcej

KKS LECH POZNAŃ S.A.
Enea Stadion
ul. Bułgarska 17
60-320 Poznań

Infolinia biletowa:
tel.  61 886 30 30   (10:00-17:00)

Infolinia klubowa: Tel: 61 886 30 00
mail: lech@lechpoznan.pl
Biuro Obsługi Kibica

Korzystamy z plików cookies

Stosujemy pliki cookies, które są niezbędne do tego, aby osoby odwiedzające nasz serwis mogły korzystać z dostępnych usług i funkcjonalności. Używamy również plików cookies podmiotów trzecich, w tym plików analitycznych i reklamowych. Szczegołowe informacje dostępne są w "Polityce cookies". W celu zmiany ustawień należy skorzystać z opcji ZMIENIAM USTAWIENIA.

Akceptuję opcjonalne pliki cookies

Odrzucam opcjonalne pliki
cookies

Ustawienia prywatności

Niezbędne

Niezbędne pliki cookies umożliwiają prawidłowe wyświetlanie strony oraz korzystanie z podstawowych funkcji i usług dostępnych w serwisie. Ich stosowanie nie wymaga zgody użytkowników i nie można ich wyłączyć w ramach zarządzania ustawieniami cookies.

Reklamowe

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Analityczne

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Zapisz moje wybory