Lech Poznań UAM ma za sobą świetną rundę wiosenną, w której wygrali dziesięć spotkań. Niesamowita forma lechitek w 2024 roku pozwoliło Niebiesko-Białym zająć trzecie miejsce w Orlen 1. Lidze. Poprzednie rozgrywki na naszych łamach podsumowała kapitan zespołu, Zuzanna Sawicka.
Nasze podsumowania sezonowe miały zazwyczaj inny przebieg, bo spotykaliśmy się po awansach do wyższych lig. Tym razem jako beniaminek zajęłyście trzecie miejsce, które nie dało promocji do Ekstraligi, ale pytanie, jak ty całościowo ocenisz poprzednie rozgrywki?
- To był dla nas ważny sezon w kontekście budowania zespołu i wykorzystania potencjału dziewczyn, bo z pewnością mamy go w drużynie sporo. To czego nam brakowało w pierwszej rundzie to z pewnością doświadczenia. Przed sezonem mówiliśmy o tym, że nie chcemy się nastawiać na żadne miejsce, tylko chcemy zobaczyć jak będzie ten poziom wyglądał. Zespoły cały czas rotują swoim składem i tak naprawdę nie wiedziałyśmy czego się mamy spodziewać. Druga runda na pewno poprawiła humory i mogę powiedzieć, że jesteśmy zbudowane przed następnym sezonem.
Uważasz to trzecie miejsce za duży sukces?
- Myślę, że tak. Po pierwszej rundzie, gdy byłyśmy na ósmym miejscu to ta trzecia lokata z pewnością jest sukcesem, bo to podium. Do końca wierzyłyśmy w drugą pozycję. Ja też powiedziałam w grudniu, że celuję w awans. Trenerka miała niestety rację, jak to często bywa, że będziemy na trzecim. Jest to jednak duży sukces biorąc pod uwagę jak wyglądałyśmy jesienią na boiskach.
Druga liga okazała się dla was nawet łatwiejsza niż trzecia, ale tego prawdziwego przeskoku doświadczyłyście dopiero na zapleczu Ekstraligi. Co cię najmocniej zaskoczyło?
- Nic mnie jakoś mocno nie zaskoczyło, bo ja się spodziewałam tego, że ta liga będzie bardziej fizyczna i często przegrywałyśmy przez to mecze, bo brakowało właśnie tej fizyczności. Byłam więc przygotowana na to co może się wydarzyć. Dziewczyny być może oczekiwały, że to będzie trochę łatwiejsze i poziom pomiędzy ligami nie jest tak duży. To nas trochę zwiodło, bo oczekiwałyśmy, że będzie łatwo tak jak zawsze, a okazało się, że zespoły walczą do końca, dobrze się bronią. Potem traciłyśmy gole w doliczonym czasie gry. To pokazało, że ten poziom jest na pewno wysoki w porównaniu do drugiej ligi.
Grałaś w przeszłości na tym poziomie, lecz było to kilka lat temu. Indywidualnie też czułaś, że ten poziom jest o wiele wyższy?
- Myślę, że tak. Na pewno bardziej się wyrównał. Kiedy występowałam w pierwszej lidze to też byłam inną zawodniczką, występowałam na innej pozycji. Dawniej były zespoły, które walczyły o te pierwsze miejsca, a reszta była uzupełniająca. Teraz przede wszystkim w pierwszej rundzie każdy mógł wygrać z każdym, nie było żadnego pewniaka.
Przez dwa lata wygrywałyście praktycznie mecz za meczem, zawsze byłyście stawiane w roli faworytek, a tutaj przydarzały się serie meczów bez zwycięstwa. Jak radziłyście sobie z tą nową sytuacją?
- To była kolejna sytuacja, której musiałyśmy się nauczyć jako zespół. Szczególnie młodsze dziewczyny, które wchodziły do zespołu w trzeciej czy drugiej lidze one cały czas wygrywały i to mógł być dla nich problem. Ja mam doświadczenie w tej kwestii, bo jak grałam w Polonii, to przegrywałyśmy wszystkie mecze seryjnie, więc wiedziałam mniej więcej jak sobie z tym radzić. Wiadomo, że to nigdy nie jest przyjemna rzecz dla zawodnika, a zawsze jak wychodzisz na mecz, to chcesz wygrać. Tym bardziej, że miałyśmy przeświadczenie, że gramy lepiej w piłkę i brakowało tego doświadczenia, przez co ciężko było sobie z tym poradzić.
Ten mecz, który przegrałyśmy na Bułgarskiej z Polonią Środa Wielkopolska nas zbudował. Nie chcę powiedzieć, że to było potrzebne, ale to był impuls, że musimy dać od siebie jeszcze więcej. Dlatego uważam, że ta porażka dużo nam dała i w tym momencie drgnęło. Fajnie, że była ta przerwa, bo przez dwa tygodnie nie miałyśmy meczu i mogłyśmy jeszcze mocniej popracować. Cieszę się też, że grałyśmy potem z przeciwnikami z dolnej części tabeli, bo Ząbkovia, spadkowicz, nie była aż tak wymagającym rywalem i to spotkanie pozwoliło nam się odbudować. Następnie potyczka pucharowa, wygrana z WAP Włocławek. I to nas poniosło. Na pewno musimy się z tym pogodzić, bo nie zawsze można wygrać, ale teraz już się nauczyłyśmy z tym radzić, że ta porażka może się zdarzyć i wiemy jak funkcjonować, kiedy ją poniesiemy.
Rundę jesienną zakończyłyście na ósmym miejscu z bezpieczną przewagą nad strefą spadkową, ale sporą do drugiego miejsca. W tamtej chwili uważałaś, że to jest wszystko na co was stać? Bo teoretycznie przed startem rundy wiosennej można było przypuszczać, że walczycie tylko o wyższą lokatę na koniec ligi.
- Pamiętam, że tak było też przed sezonem i celowałyśmy w środek tabeli. Wiedziałyśmy, że nie będziemy na pewno walczyć o utrzymanie, bo widziałyśmy z kim będziemy się mierzyć. Ta pierwsza runda zmotywowała nas. To ósme miejsce nam nie pasowało. Chciałyśmy na pewno czegoś więcej. Myślę teraz po czasie, że tamta lokata po prostu musiała się wydarzyć. Jest tak czasami, że nic nie dzieje się przypadkowo, żeby coś zaskoczyło. Później to trzecie miejsce jeszcze lepiej smakowało.
Sparingi przed rundą wiosenną jednak pokazały, że ta wasza forma zwyżkuje. Wysoko wygrałyście z Zagłębiem Lubin czy Wartą Poznań, minimalnie uległyście mistrzyniom Polski z Katowic. Poczułyście po tych przygotowaniach, że jesteście mocne?
- Na pewno czułyśmy, że te wyniki mogą być lepsze. Trenerka nam powiedziała przed przygotowaniami, że ta druga runda będzie lepsza i ona jest o tym przekonana. Nie dziwią mnie te późniejsze rezultaty, bo zespół po prostu uwierzył w to, że będzie to lepszy czas. Nam brakowało doświadczenia, które zebrałyśmy w pierwszej rundzie i teraz to wykorzystamy. Nikt się nie spodziewał takiej serii i dziewięciu zwycięstw z rzędu, ale czułyśmy się mocne. Trenowałyśmy w sumie podobnie, fajnie że pojawiła się też trenerka Kaja Dziergas, bo dużo wniosła do drużyny pod względem motoryki. Później przełożyło się to również na mecze, bo dziewczyny biegają po 30 km/h, a ten kontakt fizyczny też nie jest nam obcy. To jest ważny czynnik, że zespół tak wyglądał na wiosnę.
Kiedy uwierzyłyście, że ten awans staje się realny? Mimo tej niesamowitej serii na trzy kolejki przed końcem, to musiałyście cały czas liczyć na potknięcia rywalek i nie miałyście wszystkiego w swoich nogach.
- Wydaje mi się, że po wygranym meczu z Polonią Środa Wielkopolska. Wtedy zaczęłyśmy sobie myśleć, że jeśli pociągniemy tę serię to może się to udać. My przez pewien czas byłyśmy na drugim miejscu, ale nie wszystkie drużyny miały równą liczbę rozegranych meczów. I to już nam pokazało, że jesteśmy bardzo blisko. Wtedy zaczęłyśmy rozważać różne scenariusze i mocniej to wszystko analizować. Wcześniej skupiałyśmy się jednak na każdym zwycięskim meczu, żeby przedłużyć tę serię. I to też było istotne, skupić się na sobie, żeby pokonać każdego kolejnego rywala.
Jesteś w tym klubie od początku, od lat zakładasz również opaskę kapitańską, jesteś jedną z najbardziej doświadczonych zawodniczek. Czujesz, że też niejako pod twoją wodzą ten zespół dojrzał przez ten okres?
- Chciałabym, żeby tak było i chciałabym mieć wpływ na dziewczyny. W tej rundzie pojawiły się inne liderki, które brały ciężar gry na siebie nie tylko na boisku, ale również budowały atmosferę w szatni. To było na pewno fajne, bo każdemu zdarzają się trudniejsze momenty, ja również popełniałam błędy. Wtedy pojawiały się inne osoby, które motywowały do tego, żeby dalej pracować. Bardzo bym chciała, żeby dziewczyny zaczęły też odzywać się na boisku, ale małymi krokami do tego idziemy. Już jest coraz głośniej, co mnie bardzo cieszy. To nie jest tak, że unikam odpowiedzialności, ale chciałabym, żeby dziewczyny radziły sobie w różnych sytuacjach, bo zdarzył się przecież mecz ze Ślęzą Wrocław, kiedy pauzowałam za kartki. Byłam bardzo dumna z zespołu, bo świetnie sobie poradziły i wygrały. To też pokazuje, że nie ma ludzi niezastąpionych.
Jesteś też świeżo po podpisaniu kontraktu. Co cię przekonało, żeby związać się z Lechem o kolejne dwa lata?
- Moim celem jest gra w Ekstralidze i na pewno chcę ten cel osiągnąć. Dwa lata temu powiedziałam, że chcę wprowadzić ten zespół do najwyższej klasy rozgrywkowej i przez to, że nie udało się teraz awansować, to miałam poczucie, że ten projekt nie jest skończony. Ale wpływ na moją decyzję miały również zmiany, które tutaj zaszły i to, jak funkcjonujemy. Dla swojego rozwoju potrzebuję profesjonalnego środowiska i ta runda pokazała mi, że to nie poziom rozgrywkowy definiuje ten profesjonalizm. Te ostatnie pół roku uświadomiło mi, że my jesteśmy w stanie pracować na o wiele wyższym poziomie niż się teraz znajdujemy. Wykonujemy naprawdę dobrą pracę, są tutaj ludzie kompetentni, mamy sztab, który jest na wysokim poziomie taktycznym i może mnie wciąż rozwinąć jako zawodniczkę. I to też mnie przekonało do tego, że to jest dobre miejsce i nie muszę zmieniać zespołu, żeby mieć lepsze otoczenie, bo to otoczenie też się rozwija.
Jaki cel stawia sobie Zuzanna Sawicka przed zbliżającym się sezonem?
- Na pewno gra w Ekstralidze i chciałabym, żeby to było w przyszłym sezonie w Lechu. Dodam do tego też walkę w Pucharze Polski, bo te losowania nie są dla nas najlepsze i dostajemy już dość szybko mocnych przeciwników z najwyższej ligii. Jeśli chce się osiągnąć sukces, to trzeba pokonywać najlepszych, więc zobaczymy, jak będzie tym razem. Nie będziemy na pewno zganiać na losowania, ale chciałabym, żebyśmy zaszły w tym sezonie dalej, bo to też jest dobra promocja dla klubu.
Rozmawiał Adrian Garbiec
Zapisz się do newslettera