Z optymizmem do dotychczasowej pracy szkoleniowca Kolejorza podchodzą poznańscy dziennikarze. 8 grudnia minęło sto dni od kiedy Nenad Bjelica został trenerem Lecha Poznań.
Nenad Bjelica to bardzo pozytywna postać. Chorwat jest człowiekiem, który od pierwszego widzenia robi bardzo dobre wrażenie. Mi zaimponowało to, że od początku swojej pracy w Lechu trzyma się swoich postanowień i na konferencjach prasowych zaczął wypowiadać się po polsku. Trener powiedział, że nauka języka ma trwać trzy miesiące i faktycznie dzień przed tym okresem, po raz pierwszy na konferencji prasowej mówił po polsku.
Bjelica ma oczywiście talent językowy, bo poznał pięć języków, a szóstym jest polski. Przyłożył się do tego, co nie jest oczywiste w przypadku poprzednich trenerów Lecha. Przykładem może być Jose Mari Bakero, który do końca korzystał z pomocy tłumacza. Bjelica bardzo szybko starał się z piłkarzami porozumiewać po polsku, bo mówił, że polski jest mu potrzebny do zrozumienia zachowań i postaw boiskowych zawodników.
Wydaje się również, że bilans otwarcia Bjelicy jest całkiem niezły, jeśli chodzi o wyniki Lecha. Fajna seria pięciu zwycięstw z rzędu, przerwana niestety ostatnio w Białymstoku, chociaż mogło się to spotkanie potoczyć trochę inaczej. Widać, że trener ma pomysł na Kolejorza i jest konsekwentny w swoim działaniu – potrafi poukładać ofensywę, a także defensywę.
Obserwując pracę Nenada Bjelicy i zauważając zmiany, jakie nastąpiły w krótkim czasie w grze drużyny, chce się zadać jedno pytanie: dlaczego tak późno? Gdyby tej klasy trener trafił do Lech kilka lat wcześniej, prawdopodobnie bylibyśmy w innym miejscu. Uniknęlibyśmy bolesnych klęsk, klub miałby lepsze wyniki finansowe, bo przecież najwięcej zależy od wyników drużyny. Chorwat nie jest cudotwórcą. Jest „zaledwie” normalnym, mądrym człowiekiem, znającym się na futbolu, znajdującym wspólny język z piłkarzami.
Nie wiemy, jak Lech zakończy bieżące rozgrywki. Wiemy natomiast, że grę Lecha wreszcie ogląda się z przyjemnością. Bjelica sprawił, że kilku ważnych zawodników otrzymało nowe życie: Kownacki, Jevtić, Robak. Nawet bez Pawłowskiego w składzie drużyna potrafi wygrywać, strzelać mnóstwo goli. Nie wszystko działa idealnie. Wyjazdowe mecze z czołowymi ligowymi drużynami zakończyły się porażkami. Jest więc nad czym pracować, ale wiedząc, z kim mamy do czynienia mamy prawo wierzyć, że słabości Lecha zostaną pokonane.
Stare piłkarskie porzekadło głosi, że jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz. W przypadku Lecha pod wodzą trenera Nenada Bjelicy jego zastosowanie w praktyce byłoby jednak zbyt dużym uproszczeniem. Bo choć Kolejorz w Białymstoku zagrał źle, to jednak trudno nie zauważyć postępów, jakie zespół uczynił pod okiem chorwackiego szkoleniowca.
Bjelica na początku swojej pracy w Poznaniu obiecywał, że kibice nie będą musieli się wstydzić za swoich ulubieńców. Po 100 dniach jego kadencji można śmiało powiedzieć, że słowa dotrzymuje. Lech nie zawsze wygrywa, ale zawsze o to zwycięstwo walczy. A to niestety nie było w przeszłości normą. Chorwat dużo uwagi przywiązuje do indywidualnej pracy z poszczególnymi zawodnikami, co również przynosi efekty. Dawid Kownacki, Darko Jevtić czy Maciej Gajos zaczynają grać na miarę swoich talentów. Kluczową rolę odegra jednak okres zimowych przygotowań. Dopiero na wiosnę poznamy prawdziwe oblicze pociągu z Poznania, z maszynistą Bjelicą na pokładzie.
Zapisz się do newslettera