- To był jeden z naszych najlepszych transferów - mówi o Waldemarze Piątku były prezes Kolejorza Radosław Majchrzak. To właśnie on zarządzał Lechem w czasach, gdy Piątek był jego zawodnikiem.
- To był jeden z naszych najlepszych transferów - mówi o Waldemarze Piątku były prezes Kolejorza Radosław Majchrzak. To właśnie on zarządzał Lechem w czasach, gdy Piątek był jego zawodnikiem.
Latem 2002 roku bramkarzem Kolejorza został Norbert Tyrajski. Wywalczył z Lechem awans do pierwszej ligi. Na jej inaugurację Kolejorz grał z KSZO, w którym dostępu do bramki bronił... Piątek. - Pamiętam tamto spotkanie. Norbert obronił karnego, przeprowadziliśmy kontrę i Waldek Przysiuda zdobył bramkę. Wygraliśmy 2:0. Norbert był na fali, kilka miesięcy później dostał Srebrną Piłkę dla najlepszego piłkarza Wielkopolski - mówi Majchrzak.
Piątek piłkarzem Kolejorza został kilka miesięcy później, wiosną 2003 roku. - Wyciągnęliśmy wtedy z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski nie tylko Waldka, ale też Rafała Lasockiego. Znaliśmy go już wcześniej, obserwowaliśmy. Szukaliśmy drugiego bramkarza, bo bronił Norbert Tyrajski, ale dobrych bramkarzy nigdy za wiele. Waldek był wyróżniającym się zawodnikiem - wspomina Majchrzak.
Na debiut w barwach Lecha Piątek musiał jednak poczekać kilka miesięcy. Po raz pierwszy zagrał w maju 2003 roku w wygranym przez Kolejorza 6:0 spotkaniu z Pogonią. Zmienił na boisku kontuzjowanego Norberta Tyrajskiego. - Zawiesił bardzo wysoko poprzeczkę - przyznaje prezes, który z postawy bramkarzy w tamtym czasie był bardzo zadowolony. - Norbert jednak przegrał rywalizację z Waldkiem, który w następnym sezonie bronił w każdym meczu - dodaje.
W czasie gdy bronił bramki poznańskiego zespołu o miejsce w składzie chciał rywalizować młody wtedy Łukasz Fabiański. Grał wtedy regularnie rezerwach Lecha. - Chciał być pierwszym bramkarzem, ale na to nie było szans. Przyszedł do nas i powiedział: chcę grać. Wtedy to był przeciętny bramkarz, mieliśmy w klubie lepszych i dlatego Fabiański od nas odszedł - wspomina były prezes Kolejorza.
Kibice Kolejorza najbardziej pamiętają Piątka z dwumeczu z Legią w finale Pucharu Polski. - A dokładniej mówiąc z interwencji pod koniec drugiego meczu. Pod koniec spotkania obronił stuprocentową sytuację, gdyby tego nie zrobił trudno byłoby zdobyć nam to trofeum. Mieliśmy kilka kontuzji, z boiska zeszli Goliński i Zakrzewski. Co to dużo mówić, broniliśmy się, a do tego dostaliśmy bramkę z wydumanego karnego. Później jednak pięknie się bawiliśmy - wspomina Majchrzak.
Kilka tygodni później bramkarz Lecha został powołany na zgrupowanie reprezentacji, która w lipcu 2004 roku grała spotkanie towarzyskie z USA w Chicago. W tym meczu Piątek nie bronił. Rok później zachorował i w kadrze już nie zagrał. - Nie wiedzieliśmy, co mu jest. Kilka miesięcy wcześniej przedłużyliśmy z nim kontrakt. Mogliśmy go rozwiązać, ale nie mogliśmy tego zrobić Waldkowi. On nie wybrał tej choroby, nam było ciężko, ale jemu jeszcze bardziej. Musieliśmy mu pomóc - mówi były wiceprezes Kolejorza, który Piątkowi życzy dużo zdrowia.
Do dzisiaj obaj są w kontakcie, głównie telefonicznym. - Kibice pamiętają go jako gladiatora. Pamiętamy go wszyscy jako dumnego lechitę, szybko się z naszym klubem związał i do dziś uczucie do Lecha w nim siedzi - mówi Majchrzak. - Jego marzeniem jest powrót na boisko. Mam nadzieję, że leki i nasza pomoc pozwoli mu w walce z chorobą. Trzymamy za niego kciuki - podkreśla.
Zapisz się do newslettera