Lech Poznań w sobotę rywalizował przy Bułgarskiej ze Stalą Mielec (2:1). Teraz zespół trenera Johna van den Broma na chwilę wskoczy do trybu gry co trzy dni, bo już w czwartek (godzina 20:00) na Enea Stadionie konfrontacja z Rakowem Częstochowa, a w niedzielę wyjazd do Szczecina na spotkanie z miejscową Pogonią.
W poprzednim sezonie byliśmy przyzwyczajeni do gry w takim rytmie. Teraz jednak po wpadce w europejskich pucharach zrobiło się więcej luk w kalendarzu. Po przerwie reprezentacyjnej intensywność grania nieco wzrośnie ze względu na odrabianie zaległości. Dwie regularne kolejki ligowe w weekend plus przełożony mecz z Rakowem - tak wygląda plan na osiem dni między 23 września a 1 października.
Od poniedziałku trwają bezpośrednie przygotowania do walki z częstochowianami.
- Tak naprawdę mamy pięć dni między oboma meczami, więc przed nami cykl bardziej zbliżony do takiego regularnego, kiedy gramy raz w tygodniu - zauważa obrońca Kolejorza, Alan Czerwiński. - Później jednak przed niedzielą ta przerwa będzie znacznie krótsza, więc zrobi się nieco bardziej intensywnie. To częste granie jednak zawsze cieszy i mam poczucie, że wszyscy będą gotowi na ten tydzień na sto procent - dodaje z przekonaniem.
O przygotowanie nie ma się co martwić, bo poprzedni sezon pokazał, że lechici potrafią dobrze znosić takie obciążenia. - Na pewno nikt nie będzie narzekał na taką sytuację, bo wiemy dobrze, jak grać w takim rytmie. Znamy rangę meczu z Rakowem i już to nas mocno motywuje. Każdy zrobi, co w jego mocy, by wygrać. Teraz to rywal reprezentuje nas w europejskich pucharach i przez całą jesień będzie rywalizował co trzy dni. Ale nie patrzymy na to za bardzo, chcemy przygotować się jak najlepiej do czwartku i zwyciężyć - mówi pomocnik Lecha Filip Marchwiński.
Dodajmy, że kolejna taka dawka meczów w krótkim czasie w końcówce października, kiedy odrabiać będziemy zaległości z Jagiellonia Białystok, dojdą też konfrontacje w Pucharze Polski.
Zapisz się do newslettera