W środowy wieczór na Stadionie Narodowym w Warszawie odbędzie się finał tegorocznej edycji Ligi Europy. Jednym z ekspertów Telewizji Polskiej będzie asystent trenera Skorży Tomasz Rząsa, który w przeszłości jeszcze jako zawodnik cieszył się ze zdobycia tego trofeum.
W środowy wieczór na Stadionie Narodowym w Warszawie odbędzie się finał tegorocznej edycji Ligi Europy. Jednym z ekspertów Telewizji Polskiej będzie asystent trenera Skorży Tomasz Rząsa, który w przeszłości jeszcze jako zawodnik cieszył się ze zdobycia tego trofeum.
Tomasz Rząsa zaraz po środowym treningu wsiadł w samochód i udał się w podróż do Warszawy, gdzie wieczorem zasiądzie w studiu Telewizji Polskiej, jako ekspert przy okazji finału Ligi Europy. Jak się okazuje, to nie pierwszy raz, kiedy 42-letni szkoleniowiec będzie występował w tej roli - Zanim podjąłem pracę w Lechu już wcześniej współpracowałem z Telewizją Polską. Podczas ostatnich mistrzostw świata w piłce nożnej, które odbywały się w Brazylii wielokrotnie bywałem w studiu w charakterze eksperta - stwierdza Tomasz Rząsa.
Zaproszenie od Telewizji Polskiej nie przyszło na Bułgarską przypadkowo, bowiem w 2002 roku Rząsa, jako zawodnik wówczas Feyenordu Rotterdam zdobył Puchar UEFA, którego obecnym następcą jest właśnie Liga Europy. W finale tych rozgrywek holenderski zespół pokonał Borussię Dortmund. Droga do tego sukcesu nie była jednak usłana różami. - Przygody z europejskimi pucharami nie zaczęliśmy w dobrym stylu. Na początku odpadliśmy z rozgrywek Champions League, zajmując trzecie miejsce w grupie za Spartą Praga i Bayernem Monachium - wspomina Rząsa. - Jednak automatycznie trafiliśmy do rozgrywek Pucharu UEFA, w których z rundy na rundę się rozpędzaliśmy.
Słowa asystenta szkoleniowca Kolejorza doskonale odzwierciedlają wyniki holenderskiej drużyny. Feyenord w pierwszych meczach odprawił z kwitkiem SC Freiburg i Glasgow Rangers. W ćwierćfinale trafił na odwiecznego rywala z ligi PSV Eindhoven, z którym wygrał po rzutach karnych. Ostatnim przystankiem przed decydującym meczem był pojedynek z Interem Mediolan, w którym po raz kolejny zwycięsko wyszli podopieczni wówczas Berta van Marwijka. W wielkim finale na Feyenord czekała Borussia Dortmund, która kilka dni wcześniej zapewniła sobie mistrzostwo Niemiec. - Już od początku mecz ułożył się po naszej myśli. Grający swój pożegnalny mecz w barwach Borussii Jurgen Kohler sfaulował w polu karnych jednego z moich kolegów. Rzut karny pewnie wykorzystał Jon Dahl Tomasson i to już w jakiś sposób ułożyło to spotkanie, które ostatecznie wygraliśmy 3:2 - mówi Rząsa.
Co ciekawe, finał był rozgrywany na stadionie De Kuip, czyli na obiekcie, na którym Feyenord rozgrywa swoje domowe mecze. - Tak się jakoś złożyło, że tamten finał był zaplanowany właśnie na naszym stadionie. To dodało nam jeszcze dodatkowej energii. Kibice zrobili fantastyczną atmosferę, która poniosła nas do zwycięstwa - podkreśla Rząsa.
Zapisz się do newslettera