- To bardzo przyjemna niespodzianka od życia - przyznaje po debiutanckim występie w pierwszym zespole Lecha Poznań obrońca Jakub Niewiadomski. 17-latek zagrał we wtorek w drugiej połowie piątego sparingu Kolejorza tego lata przeciwko holenderskiemu SBV Vitesse, a przecież kilka godzin wcześniej… odbył jeszcze trening ze swoją drużyną we Wronkach.
Wtorek, krótko po godzinie 10, Niewiadomski stawia się na zajęciach ekipy prowadzonej przez trenera Rafała Ulatowskiego. Zawodnikiem rezerw jest od nieco ponad pół roku, natomiast niebiesko-białą koszulkę zakłada od czterech lat. Niedługo po zakończeniu treningu otrzymuje sygnał, że musi jechać do Opalenicy, gdzie Kolejorz odbywa swoje drugie zgrupowanie w trakcie trwającego okresu przygotowawczego. Okazję debiutu w tej najważniejszej drużynie Lecha otrzymał w najmniej oczekiwanym momencie. Oddajmy zresztą głos samemu zainteresowanemu.
- W ciągu dnia dostałem informację, że mam udać się na sparing pierwszego zespołu. Być może właśnie w takich okolicznościach to się musiało wydarzyć - mówi z uśmiechem pochodzący z Koła gracz. - Tak się złożyło, że trenerzy chcieli dmuchać na zimne i nie ryzykować występu "Kosty", który trenował indywidualnie - tłumaczy absencję Volodymyra Kostevycha wychowanek Kolejorza. - To otworzyło dla mnie szansę i jak na pierwszy raz, źle się nie czułem - dodaje lewonożny obrońca, który w minionym sezonie zdobył pięć bramek w rozgrywkach Centralnej Ligi Juniorów.
Co ciekawe, lechita uzbierał dotychczas zaledwie 20 minut na trzecioligowych boiskach, a w starciu z Holendrami przyszło mu zagrać w dwa razy dłuższym wymiarze czasowym. Ani myślał jednak przestraszyć się piłkarzy piątej siły minionego sezonu Eredivisie, a rękawicę podjął z dużym spokojem. - Po przeciwnikach widać było to doświadczenie i ogranie, w końcu mówimy o jednym z lepszych zespołów w Holandii. Czy jednak byli od nas lepsi pod jakimkolwiek względem w tej drugiej połowie? Z perspektywy boiska nie czuło się tego. Myślę, że to miła niespodzianka od życia i mam nadzieję, że trener Żuraw w przyszłości jeszcze spojrzy w moim kierunku w kontekście swojej drużyny - nie ukrywa gracz obsadzający również pozycję lewoskrzydłowego.
Na murawie było mu z pewnością raźnie, na co miała wpływ obecność wielu kolegów, z którymi już grał, trenował bądź dzielił szatnię w rezerwach. Niewiadomskiemu udzielali wskazówki między innymi Karol Szymański, Wiktor Pleśnierowicz, Mateusz Skrzypczak czy jego rówieśnik, Jakub Kamiński. Z tym ostatnim zresztą współtworzył lewą stronę niebiesko-białych w drugich 45 minutach wtorkowego starcia. Łącznie więc ten boczny sektor liczył… 34 lata. - Z Kubą świetnie się znamy, gramy razem już piąty rok i na tej lewej stronie występowaliśmy ze sobą zawsze najczęściej. Nic dziwnego, że to zrozumienie jest dobre, naprawdę bardzo się ucieszyłem, gdy dowiedziałem się, że do nas przyjeżdża - zaznacza ostatni z wymienionych. - Dostawał ode mnie właściwe wskazóweczki, podobnie zresztą jak i od innych, więc to naturalne, że wypadł dobrze i nie widać było po nim tremy - śmieje się "Kamyk".
Zapisz się do newslettera