Jeszcze nieco ponad dwa tygodnie temu drugi zespół Lecha Poznań przegrał u siebie z rezerwami Śląska Wrocław 0:4, a w perspektywie miał wyjazdy do wysoko notowanych Znicza Pruszków oraz GKS-u Jastrzębie. Z obu delegacji drużyna trenera Artura Węski przywiozła jednak komplet punktów i znacząco poprawiła swoje położenie w tabeli.
Dwanaście "oczek" w czternastu spotkaniach, przedostatnia lokata w stawce, wysoka porażka na własnym terenie z bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie. Tak właśnie rysowała się sytuacja niebiesko-białych po meczu ze Śląskiem II Wrocław, który odbył się w niedzielę, 9 października. W poszukiwaniu punktów mieli oni udać się na dwa bardzo wymagające starcia z zespołami zajmującymi miejsca barażowe. - Wiedzieliśmy, że czekają nas ciężkie wyjazdy i liczyć się będzie przede wszystkim reakcja na przegraną ze Śląskiem. Liczyliśmy przy tym na większą koncentracją i ilość czasu spędzonego razem, ale nie ma co ukrywać, nasza sytuacja była trudna - mówi o nastrojach panujących dwa tygodnie temu w swoim zespole trener drugiej drużyny Kolejorza, Artur Węska.
Zarówno przeciwko Zniczowi w Pruszkowie, jak i GKS-owi w Jastrzębiu-Zdroju jego podopieczni sięgali po zwycięstwa w minimalnym wymiarze po bezcennych golach Krystiana Palacza. Dwie wygrane 1:0 dały awans na dwunastą pozycję w tabeli oraz dwa punkty przewagi nad strefą zagrożoną spadkiem. Ciemne chmury zbierające się nad lechitami zostały bezpowrotnie rozgonione? Jeszcze nie, ale…
- Możemy być dumni ze sposobu, w jaki podnieśliśmy się po tym niełatwym okresie. Przez ostatnie dwa tygodnie padło w naszej szatni sporo gorzkich słów, pewne konsekwencje zostały wyciągnięte, zawodnicy też bardziej otworzyli się na rozmowę. Niektórzy zdali sobie sprawę z pewnych aspektów, których oczekujemy jako klub. Zdawaliśmy sobie sprawę, że nie przystoi nam przegrywać w taki sposób, w jaki miało to miejsce z rezerwami Śląska. Dlatego ten miniony czas dał nam bardzo dużo przede wszystkim pod kątem ponownej budowy więzi w zespole, to przełożyło się też na boisko - opowiada szkoleniowiec niebiesko-białych.
Problemów jednak w dalszym ciągu nie brakowało, jak choćby przed sobotnim pojedynkiem z GKS-em. Do niego rezerwy Lecha Poznań przystąpiły z ciężką sytuacją kadrową, a na ich ławce zasiadło tylko czterech graczy z pola. I to jednak udało się przekuć ich sztabowi na coś pozytywnego. - Zmniejszona kadra powoduje konieczność wzięcia większej odpowiedzialności poszczególnym zawodników. Szansę otrzymało kilku graczy, którzy wcześniej grali nieco mniej i spisali się naprawdę dobrze, takich jak Bruno Żołądź, Eryk Kryg, Krystian Sanocki czy Patryk Waliś - ocenia drugi trener tej ekipy, Karol Bartkowiak.
Przed lechitami trzy tegoroczne mecze o stawkę, a dwa najbliższe z nich zostaną rozegrane we Wronkach, kolejno z Wisłą Puławy oraz Hutnikiem Kraków. To drugie starcie oraz ostatnie jesienne spotkanie - z Siarką Tarnobrzeg na wyjeździe - to pojedynki z drużynami z dolnych rejonów tabeli. – Mamy świadomość, że przed nami długa zima i gramy o pewien komfort przed jej rozpoczęciem. Jeśli będziemy znajdować się nad kreską na bezpiecznym miejscu, łatwiej przyjdzie nam planowanie przyszłości i myślenie o wprowadzaniu kolejnych młodych zawodników. Im bardziej klarowna będzie dla nas sytuacja, tym prościej będzie nam zachować chłodną głowę przy pewnych decyzjach - podsumowuje asystent szkoleniowca Węski.
Zapisz się do newslettera