Drugi trener Lecha Poznań, dr Martin Mayer miał w przeszłości okazję odwiedzić stadion Kolejorza, podczas swojego pobytu w Austrii Wiedeń. - Stracona bramka w ostatniej akcji dogrywki była koszmarem, który śnił nam się przez dłuższy czas - wspomina.
Starcie Lecha Poznań z Austrią Wiedeń jest jednym z tych spotkań, których kibice Kolejorza z pewnością nigdy nie zapomną. Regulaminowy czas gry zakończył się wynikiem 2:1 dla Lecha i prowadzący te zawody arbiter zarządził dogrywkę. Lechici trafili do siatki rywali za sprawą Roberta Lewandowskiego w 98. minucie, natomiast rywale dość szybko odpowiedzieli golem Matthiasa Hattenbergera. Gdy wydawało się, że Kolejorz odpadnie z rozgrywek o Puchar UEFA, w ostatnich sekundach dogrywki bramkę na wagę awansu zdobył Rafał Murawski.
- To była okropna noc dla Austrii Wiedeń, której wszyscy w klubie przez dłuższy czas nie mogliśmy wymazać z pamięci. Popełniliśmy ogromny błąd w końcówce spotkania, przez co nie awansowaliśmy do fazy grupowej. Lech strzelił nam gola w ostatniej akcji meczu. To naprawdę zabolało - mówi dr Mayer, który w 2008 roku był częścią sztabu szkoleniowego wiedeńskiej drużyny.
W 2013 roku Austria Wiedeń z Nenadem Bjelicą na ławce trenerskiej dostała się do upragnionej Ligi Mistrzów. Austriacy bramkę na wagę awansu zdobyli w 82. minucie starcia z Dynamem Zagrzeb. - Kilka lat później los oddał nam to, co zabrał w Poznaniu. Kilka minut przed końcem spotkania strzeliliśmy gola, który pozwolił nam zagrać w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Taka jest piłka. Czasem masz pecha, czasem masz szczęście. To jest właśnie piękno tej dyscypliny - opowiada drugi trener Lecha.
Ogromny udział w zwycięstwie Kolejorza z Austrią Wiedeń mieli kibice Kolejorza, którzy przez całe spotkanie dopingowali Niebiesko-białych. To właśnie oni, zdaniem dr Mayera, przyczynili się do wygranej Lecha Poznań. - Doskonale pamiętam wspaniały doping. Fani wspierali Lecha, byli ogromnym wsparciem dla tej drużyny. Myślę, że nie bez powodu są bardzo znani w całej Europie - kończy.
Zapisz się do newslettera