Dawid Kownacki podpisał w środę kontrakt z Lechem Poznań i po ponad czterech latach wrócił do stolicy Wielkopolski na zasadach transferu czasowego z Fortuny Düsseldorf. To dobra okazja, by spojrzeć, co działo się z wychowankiem Kolejorza podczas jego zagranicznego rozdziału w karierze.
Dokładnie 11 lipca 2017 roku napastnik zamienił Poznań na położoną na północy Włoszech Genuę. W Sampdorii mógł spodziewać się bardzo wymagającej rywalizacji z m.in. doświadczonym Fabio Quagliarellą, późniejszym piłkarzem Atalanty Bergamo, Duvanem Zapatą czy bardziej ogranym na szczeblu Serie A Gianlucą Caprarim. Mimo gola w debiucie w pucharowym meczu z Foggią, przyszło mu długo czekać na występy w lidze. Sam jednak spodziewał się, że taka będzie kolej rzeczy, o czym mówił na naszych łamach niedługo po transferze.
- Życzyłbym sobie cierpliwości, spokoju oraz zdrowia, bo ono jest najważniejsze. Na szczęście od dłuższego czasu kontuzje mnie omijają, ale wydaje mi się, że właśnie tej cierpliwości można życzyć przede wszystkim. Spodziewałem się, że między polską ligą i Serie A będzie duży przeskok, więc początki mogą być trudne - twierdził we wrześniu 2017 roku, kiedy odwiedziliśmy go w Ligurii.
Kiedy zaczął dostawać szanse od Marco Giampaolo, szybko przestał być na Półwyspie Apenińskim postacią anonimową. Czas na boisku spędzał bardzo efektywnie, zamieniając przez długi okres prawie każdy strzał celny na bramkę. Także na koniec kampanii mógł się pochwalić niezłą skutecznością, bo 921 minut na wszystkich frontach spożytkował na osiem trafień i cztery asysty. Włosi pisali o nim z dużym entuzjazmem, widząc w nim w Sampdorii następcę Patricka Schicka, który odszedł przed sezonem do AS Romy. Nazywali go strzelcem "last minute", bo wiele ze swoich bramek zdobywał po wejściu z ławki w końcówkach. Kownacki mógł spokojnie mieć nadzieję, że kolejne rozgrywki będą jeszcze bardziej udane, ale…
… rzeczywistość okazała się zgoła odmienna. Przez całą jesień 2018 roku nie wyszedł w podstawowym składzie w Serie A ani razu i postanowił poszukać regularnej gry na boiskach niemieckiej Bundesligi. Udał się na wypożyczenie do Fortuny Düsseldorf, dla której podczas drugiej połowy sezonu 2018/19 zanotował cztery trafienia przez blisko 600 minut. W kolejnej kampanii nie był już tak skuteczny, ale następnymi dwudziestoma spotkaniami w nowych barwach zdążył - w styczniu 2020 roku - zapracować na transfer definitywny do zespołu z zachodu Niemiec. Niedługo później doznał kontuzji kolana i nie mógł pomóc swojej ekipie, która po kilku miesiącach pożegnała się z najwyższym szczeblem rozgrywkowym.
Podczas ubiegłych rozgrywek potwierdził w 2. Bundeslidze, że może być jedną z wiodących postaci Fortuny, a jego siedem goli i pięć asyst pozwoliły mu zameldować się po blisko dwóch latach w reprezentacji Polski. Z nią pojechał na EURO, a po powrocie do klubu chciał potwierdzić, że ponownie znalazł się na odpowiednich torach. W minionej rundzie na przeszkodzie szybko stanął uraz zerwanych więzadeł, po którym do pełni zdrowia doszedł w styczniu tego roku. W drużynie z Düsseldorfu zdążył wystąpić jeszcze z ławki przeciwko Werderowi Brema i Norymberdze. Najbliższa okazja do gry czeka go już w PKO BP Ekstraklasie, bo w środę na zasadach wypożyczenia powrócił do klubu, z którego wyruszył w świat.
Zapisz się do newslettera