Lech Poznań wraca do gry po reprezentacyjnej przerwie. W sobotę o godzinie 20:00 podejmować będzie na stadionie przy Bułgarskiej Piasta Gliwice. Będzie to pierwszy mecz Kolejorz przed własną publicznością od blisko miesiąca.
Dokładnie po 29 dniach znów zawodnicy lidera PKO BP Ekstraklasy wracają do domu. Skąd tak długa przerwa? Po pierwsze, mieliśmy dwutygodniową przerwę na spotkania reprezentacji narodowych. A po drugie, wcześniej lechici trzy razy grali poza stolicą Wielkopolski. Najpierw w Pucharze Polski przeciwko Unii Skierniewice (2:0), a potem w lidze w Mielcu ze Stalą (0:0) oraz w Łęcznej z Górnikiem (1:1).
Teraz znów zespół trenera Macieja Skorży będzie mógł zagrać przed własnymi kibicami i w poznańskiej twierdzy, bo w ten sposób można określić stadion przy Bułgarskiej. Tutaj bowiem niebiesko-biali nie przegrywają w tym sezonie - zaledwie dwa razy zremisowali (z Radomiakiem na początek rozgrywek oraz Pogonią Szczecin), pozostałe starcia wygrali. Do tego mają bilans zdobyli tutaj osiemnaście bramek i stracili zaledwie dwie.
Teraz będą mieli szansę jeszcze „podkręcić” ten dorobek, bo dwa razy z rzędu zagrają w roli gospodarze - w sobotę z Piastem, a także za tydzień w derbach Poznania z Wartą. Jest bardzo prawdopodobne, że w sobotę na trybunach będzie ponad 20 tysięcy kibiców. Podobnie w kolejny weekend. Pomoc, jaką piłkarze dostają od fanów, podkreślał zresztą szkoleniowiec poznaniaków po meczu z Wisłą Płock (4:1). Mówił, że w trudnym momencie doping poniósł zespół biegający na murawie. - Bardzo się cieszymy ze zwycięstwa przed własną publicznością. Kibice nam pomogli. Może był moment, że nie graliśmy dobrego meczu, nie prowadziliśmy, ale ciągle czuliśmy wsparcie trybun. Za to chcę podziękować, bo to się dało odczuć i bardzo nam pomogło - przyznał szkoleniowiec.
Zapisz się do newslettera