Z ośmioma szwami na kolanie kończył niedzielne spotkanie PKO Ekstraklasy z Górnikiem Zabrze (2:1) bramkarz Lecha Poznań, Filip Bednarek. To efekt starcia z pierwszej połowy z Lukasem Podolskim. Po zmianie stron grający z poświęceniem 30-latek został jednym z bohaterów Kolejorza.
W Zabrzu golkiper bronił dostępu do bramki niebiesko-białych po raz dziewiętnasty z rzędu. Po dziesięciu minutach musiał skapitulować po strzale Szymona Włodarczyka z rzutu karnego, a jeszcze przed przerwą jego dalszy występ stanął pod znakiem zapytania. Wszystko na skutek ostrego wejścia wślizgiem walczącego o piłkę Lukasa Podolskiego. Bednarkowi udzielono pomocy medycznej na boisku, ale na tym zabiegi mające na celu przywrócić go do jak najpełniejszej sprawności się nie skończyły. Jak na tę sytuację patrzył lechita?
- Wszystko odbyło się w ferworze walki i takie jest życie. W przerwie doktor założył sześć szwów na jedną ranę, dwa kolejne na drugą, zaaplikował mi Ketonal w tyłek i jazda - opowiada ze swojej perspektywy o niefortunnym zdarzeniu bramkarz, który zachował w tym sezonie ligowym sześć czystych kont.
Mimo dyskomfortu zdołał on nie tylko dograć niedzielne spotkanie do końca, ale także wydatnie wpłynąć na jego wynik. W drugiej połowie, a szczególnie w jej ostatnich fragmentach, popisał się kilkoma efektownymi i równie ważnymi interwencjami, które uchroniły jego zespół przed stratą drugiej bramki. Niebiesko-biali wrócili więc do domów z kompletem punktów i nie będzie przesadą stwierdzenie, że stało się tak w dużej mierze dzięki heroicznej postawie 30-latka. - Parę tych interwencji było, ale to są generalnie fajne mecze. Rozgrywa się je na dużym zmęczeniu, po wielu podróżach i emocjach. Czasem jest tak, że jak wygrywasz gładko 3:0 to nie czujesz tej satysfakcji, co po takim ciężkim boju - nie ukrywa golkiper, który zatrzymał przeciwko Górnikowi siedem celnych strzałów rywali.
Bednarek wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności kilkakrotnie, ale on sam docenia też przy tym pracę całej drużyny oraz ustawionych przed nim obrońców. W jego odczuciu kluczowy był jeden czynnik, który cechował w trudnym momencie każdego z lechitów. - Przede wszystkim zaważyła koncentracja każdego z nas. Super robotę wykonali grający przede mną Antonio i Lubo, ale nie chciałbym zabierać nikomu laurów, bo cała drużyna świetnie się spisała. Oni za każdym razem jednak byli dobrze ustawieni i czyścili przedpole z piłek. To nie do końca widoczna, ale cenna praca - kończy bramkarz.
Zapisz się do newslettera