Dla Damiana Nawrocika rywalizacja z Wisłą Płock jest wyjątkowa. W meczu z tą drużyną doznał poważnej kontuzji, przez którą pauzował kilka miesięcy. Gdy wrócił do zdrowia, to swoją pierwszą bramkę zdobył w starciu z tym samym rywalem. - Płock to trudny teren - mówi.
Starszej części publiczności Damiana Nawrocika przedstawiać w ogóle nie trzeba. Poznaniak z krwi i kości, pochodzący z Łazarza. Niestety, były zawodnik Lecha był podatny na kontuzje, co niestety uniemożliwiło mu rozwinięcie w pełni swoich piłkarskich skrzydeł. Nawrocika cechowała bardzo dobra technika użytkowa, która została mu do tej pory. Wciąż można go oglądać na boiskach - w minionym sezonie w poznańskiej B-klasie. Zdobywca Pucharu Polski z sezonu 2003/04 radzi sobie z rywalami równie dobrze, jak kilka lat temu w najwyższej klasie rozgrywkowej. 37-letni dziś zawodnik, w barwach Kolejorza rozegrał 95 spotkań, strzelając przy tym 16 goli dla drużyny "Dumy Wielkopolski".
Wspomniane kontuzje zatrzymały jego dobrze rozwijającą się karierę. Jednej z nich doznał podczas meczu z Wisłą Płock. Noga napastnika Kolejorza przy strzale nieszczęśliwie ugrzęzła w ziemi, przez co Nawrocik złamał ją w kostce i musiał przejść operację. Złamanie było tak skomplikowane, że na jednej operacji się nie skończyło. Jak sam Nawrocik przyznaje, noga otwierana była aż pięciokrotnie. - Pamiętam dobrze tę kontuzję z meczu z Wisłą Płock, gdzie ugrzęzła mi noga i została strasznie pokiereszowana. Leżałem potem sporo czasu w szpitalu, ale otrzymywałem bardzo dużo wsparcia. Kibice przychodzili do mnie, życzyli mi zdrowia i wspierali mnie w tych ciężkich momentach. – przyznaje były zawodnik Kolejorza, który po tym urazie musiał pauzować sześć miesięcy.
Poznaniak ma jednak też dobre wspomnienia związane ze starciami z Wisłą Płock. W meczu z tym rywalem zdobył swoją pierwszą bramkę w barwach Kolejorza. Stało się to już w jego drugim występie w niebiesko-białych barwach. Tamten mecz zakończył się zwycięstwem Lecha 4:1, a Nawrocik ustalił wynik tego spotkania. Również golem na 4:1 w meczu z Wisłą Płock popisał się, gdy wracał do zdrowia po wspomnianym przed chwilą złamaniu. Nawrocik uderzył wtedy futoblówkę z rzutu wolnego przy samym słupku i bramkarz Wisły nie miał wiele do powiedzenia. Ciekawostką jest, że były napastnik Lecha strzelił gola ze śrubą w nodze po kontuzji złamania kostki.
- Bardzo dobrze pamiętam debiutancką bramkę dla Kolejorza, z której bardzo się cieszyłem. Był nawet czas, gdzie celowałem w grę w reprezentacji. Jednak kontuzje niestety przeszkadzały mi w tym, by osiągnąć zamierzony cel. - mówi Nawrocik, który doskonale pamięta rywalizację z Wisłą Płock. Dopiero w kwietniu tego roku poznaniakom udało się wygrać na stadionie im. Kazimierza Górskiego. - Lechici na pewno będą musieli uważać na to, by nie stracić bramki w pierwszych minutach spotkania. Płock to jest trudny teren i zawodnicy Bjelicy będą musieli być uważni w grze obronnej. Gdy gra w defensywie będzie na dobrym poziomie, będzie można wyprowadzać kontrataki, a Lech bardzo dobrze się w tym czuje i potrafi przeprowadzać szybkie akcje ofensywne – przyznaje były snajper Kolejorza.
Przykład takiej akcji kibice mogli zaobserwować w doliczonym czasie gry z FK Haugesund, gdy Nicki Bille wykończył kontratak, który zainicjował Matus Putnocky. Dzięki temu trafieniu, a także bramce Darko Jevticia, Kolejorz wyeliminował Norwegów i zagra w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Europy. - Lech pokazał, że powoli zaczyna grać na dobrych obrotach. W czwartkowym meczu podopieczni Bjelicy zrobili pierwszy krok ku dobrej dyspozycji, natomiast w niedziele konieczne będzie drugie stąpnięcie w tym kierunku, aby solidna forma poznaniaków się utrzymała. Lechowi w Płocku nigdy nie grało się dobrze i łatwo, bo jest to ciężki teren, ale w ostatnim meczu lechici pokazali, że jednak można tam wygrać – zauważa Nawrocik.
Zapisz się do newslettera