2006-11-06 00:00

Piłka się odbiła

Piłkarze zaczęli grać, sędziowie rzadziej kręcą, a kibice jakby znormalnieli. Jesienna fatamorgana czy początek zmian w polskim futbolu?

 

Mecze są nudne i ustawione. Piłkarze leniwi. Trybuny niebezpieczne. Kibice pijani i rozwydrzeni. Idą na mecz, by nabluzgać i wszcząć rozróbę. Po prostu horda chamów. A prezesi to banda złodziei - na taką opinię polska liga zapracowała sobie przez ostatnie kilkanaście lat. I taki obraz miała też w głowie Ewa Reluga-Kiczmach, politolog z Poznania. - Ciarki chodziły mi po plecach na samą myśl, że mój 9-letni syn Szymon mógłby pójść na stadion - wspomina. Do czasu, gdy na początku nowego sezonu za namową znajomego sama poszła na mecz poznańskiego Lecha.
I co zobaczyła? Horda jakby odchamiona, rzadziej przeklina, w mordę nie leje, śpiewa doniośle i równo jak pod batutą, a w przerwie meczu lolitki z gimnazjum skaczą z pomponami niczym dziewczyny z NBA. Na dodatek na boisku piłkarze przestali udawać, że pracują. Zamiast się snuć, zasuwają po murawie aż miło i strzelają mnóstwo goli (rekord tej jesieni to 29 w jednej kolejce ligowej, czyli ośmiu meczach). Tak emocjonujących i wyrównanych meczów jak w tym sezonie nie było w lidze od wielu lat. I dlatego coraz częściej stadiony zapełniają się do ostatniego miejsca. Choć nasze obiekty piłkarskie wciąż są przestarzałe, niebezpieczne, zbyt małe lub niewykończone, fani zmieniają je w kolorowe areny. Przynajmniej w czasie najważniejszych meczów polskie trybuny należą dziś do najefektowniejszych w Europie. - Od września co drugi tydzień chodzimy na mecze całą rodziną, mąż, ja i Szymon. Czekamy na każde następne spotkanie. Zaczynamy nawet myśleć o wyjazdach na mecze do innych miast - mówi Ewa Reluga-Kiczmach.
To prawda - uważny obserwator ligi wciąż bez trudu wypatrzy podpitych szalikowców podpierających płoty wokół stadionów. Wyczyta z ust piłkarzy swojskie k... mać. Ale prawdą jest też to, że obraz ligi zmienia się na naszych oczach. Futbol stał się modnym sposobem na spędzenie weekendu. Przyciągnął bogatszych kibiców gotowych kupować drogie wejściówki na VIP-owskie loże. Nawet w nie najbogatszych przecież Kielcach znalazło się 200 fanów Kolportera, którzy wykupili wejściówki po 2,5 tys. zł na całą rundę. Najdroższe bilety rozeszły się jak ciepłe bułki, zostało ich zaledwie kilka. A skoro jest kasa, jest też nadzieja na lepsze czasy dla klubowej piłki.

Kto zapalił to światełko w tunelu? Kilku szalonych biznesmenów zamieniło sportowe stowarzyszenia w spółki akcyjne. Krzysztof Klicki w Kielcach, Zbigniew Drzymała w Grodzisku, Bogusław Cupiał i Janusz Filipiak w Krakowie, Jacek Rutkowski w Poznaniu. W spółkach akcyjnych trudniej o lewą kasę i szemrane interesy. Karty leżą na stole.
Biznesmeni zarządzają klubami tak jak swymi przedsiębiorstwami. Płacą na czas. Inwestują. I wymagają. - Kiedy przed siedmiu laty zaczynałem pracę w pierwszej
lidze, trzy kluby miały stabilną sytuację finansową, a reszta umierała. Dziś proporcje są odwrotne - mówi Michał Lipczyński, szef marketingu w poznańskim Lechu. - Jeszcze rok, dwa lata temu piłkarze rozpoczynali treningi od pytania: "Czy dziś nam coś zapłacą?". I z nosami na kwintę wychodzili na boisko - wspomina menedżer Ryszard Szuster. - Dziś mają inne zmartwienia: Czy Leo Beenhakker mnie zauważy? Czy zapamięta moje nazwisko? Wiadomo przecież, że nadejście selekcjonera z Holandii oznaczało grubą kreskę i z dnia na dzień każdy piłkarz dostał takie same szanse, a nazwisko Żurawski znaczyło dla Beenhakkera tyle samo co dajmy na to Matusiak.
Ligą od niespełna roku nie trzęsie już skompromitowany PZPN, ale firma Ekstraklasa SA bez kilkuset działaczy i dziesiątek wydziałów. Ma szefa Andrzeja Rusko, zupełnie nową postać w naszym futbolu (wcześniej związany z żużlem), młodych menedżerów, sponsora i biznesowe plany. Co rok dzieli między kluby ponad 10 mln zł. Nadzieja powróciła też dzięki prokuratorom z Wrocławia, którzy przycisnęli piłkarską mafię do ściany, aresztowali i przesłuchali sędziów oszustów. Do dziś zatrzymano 44 osoby podejrzane o korupcję - sędziów, działaczy, prezesów i piłkarzy. I chociaż wciąż nie zapadły żadne wyroki, a droga do wyplewienia patologii z futbolu wydaje się daleka, to dzięki śledczym kibice uwierzyli, że rozgrywki mogą być inne niż dotychczas. Nie to, żeby zaraz uczciwe. Piłkarze, sędziowie i działacze zawsze będą próbować kręcić swoje interesy. Tak jak kręcą ich koledzy we Włoszech, w Hiszpanii czy w Niemczech. Ale dziś przynajmniej nikt nie robi tego bez stresów i całkowicie bezkarnie. Radosław Osuch, menedżer 30 młodych graczy, od kilku miesięcy często słyszy od swych podopiecznych: słuchaj, teraz warto zapieprzać. Żaden sędzia już nie powie: "Chłopcze, po co tak się męczysz, przecież i tak musisz przegrać ten mecz".
Wystarczyło więc trochę pozamiatać, by liga stała się atrakcyjnym produktem nie tylko dla szalikowców. Cracovia, jeszcze niedawno słynna z kibiców zabijaków, dziś zaprasza na stadion rodziny z dziećmi i wynajmuje animatorów zabaw, którzy opiekują się najmłodszymi jak na festynie. Malują dzieciakom twarze, uczą ich klubowych piosenek i pozytywnego kibicowania. Wspólnie z psychologami z Uniwersytetu Jagiellońskiego klub organizuje dla gimnazjalistów warsztaty socjoedukacyjne. - Chcemy, żeby krakowianie zapomnieli o odwiecznej wojnie i durnych sloganach, że Cracovia to Żydzi, a Wisła to psy - mówią organizatorzy warsztatów.
Podczas niedawnego meczu Widzew - Lech kibice dwóch zwaśnionych klubów bawili się na trybunach jak nigdy. A po spotkaniu przegrani poznaniacy zgotowali rywalom owację. - Może ten mecz przyniósł jakiś przełom? - wznosi oczy do nieba Władysław Puchalski, prezes Widzewa.
Nie wierzę w cudowne przełomy. Pewnie nieraz usłyszymy jeszcze stadionowy refren: "Widzew, Widzew, łodzki Widzew, ja tej k... nienawidzę". Ale może już nie tak głośno i nie tak często jak wcześniej. Zwłaszcza jeśli oprócz chamskiej i pijanej hordy na trybunach będą siedzieli normalni ludzie, którzy zamiast przyłączyć się do wrzasków, spojrzą na to z pogardą. A porządkowi wyprowadzą za uszy rozrabiaków.

Bo to, że na stadionach jest dziś bezpieczniej, to także efekt wprowadzenia systemów monitorujących trybuny. Najlepszy działa w Kielcach na najnowocześniejszym w kraju nowym stadionie Kolportera Korony. Każdy kibic ma kartę chipową z nazwiskiem i numerem PESEL. Tylko z tą kartą może kupić bilet. Na bilecie ma wypisany numer sektora, rzędu i swojego krzesła - jak w teatrze. Dzięki temu operator systemu może w kilka sekund poznać z imienia i nazwiska każdego kibica, któremu coś głupiego strzeliło do głowy. Więc chuligani się boją. Dziś nikt niczym nie rzuca, nikt się z nikim nie szarpie, a stadion odwiedzają nawet kobiety z niemowlakami. - Sektor rodzinny, który miał 400 miejsc, musieliśmy powiększyć do 800, bo pękał w szwach - mówi Maciej Topolski z Kolportera. Do niedawna na mecze w Kielcach przychodziło średnio 4 tys. widzów. Dziś 12 tysięcy. W rodzinie Litwinów na Koronę chodzą trzy pokolenia: dziadek, syn z żoną oraz wnuki. Wcale nie muszą trzymać się za rękę, by czuć się bezpiecznie. - Ja z ojcem idziemy na trybunę VIP-owską, syn z żoną do sektora rodzinnego, a córka z przyjaciółmi na tzw. młynek, czyli najbardziej gorącą trybunę - opowiada Piotr Litwin, pracownik agencji reklamowej.

Lech Poznań chcąc utrzymać wysoką frekwencję na trybunach, zorganizował
40 punktów sprzedaży biletów w całej Wielkopolsce. Rozesłał do mieszkańców regionu 1,2 mln ulotek. Wykupił powierzchnię reklamową na billboardach, by poinformować poznaniaków o "nowym obliczu Lecha". I zatrudnił znanego trenera - Franciszka Smudę. Dziś na niektóre mecze w Poznaniu trudno dostać bilety, a atmosfera na trybunach przypomina karnawał w Rio.


Konrad Pudło, menedżer z wrocławskiej firmy Media Sport, która śledzi i bada rozwój marketingu sportowego w Polsce, jest przekonany, że to, co zaczynamy dziś obserwować na stadionach, to nie żadna anomalia, lecz zapowiedź prawdziwego rozkwitu naszej ekstraklasy. - Polska liga będzie za kilka lat wizytówką Europy Środkowej - przekonuje.
To, czego przez lata nie potrafili zrobić działacze piłkarskiego związku, zrobił za nich wolny rynek. Liga stała się firmą, kluby spółkami, a starych prezesów zastąpili menedżerowie wyższego szczebla. Kibice przestali być złem koniecznym i zostali cennymi klientami. Sponsorzy to teraz reklamodawcy, a piłkarze to aktorzy. Czyli wszystko we właściwym porządku. Tabun działaczy PZPN nie jest polskiej lidze do niczego potrzebny. Wystarczy, by przestali przeszkadzać.

Następne mecze

Piątek 29.11 godz.20:30
Piast Gliwice
vs |
Lech Poznań
Piątek 06.12 godz.20:30
Górnik Zabrze
vs |
Lech Poznań

Polecamy

Newsletter

Zapisz się do newslettera

Więcej

KKS LECH POZNAŃ S.A.
Enea Stadion
ul. Bułgarska 17
60-320 Poznań

Infolinia biletowa:
tel.  61 886 30 30   (10:00-17:00)

Infolinia klubowa: Tel: 61 886 30 00
mail: lech@lechpoznan.pl
Biuro Obsługi Kibica

Korzystamy z plików cookies

Stosujemy pliki cookies, które są niezbędne do tego, aby osoby odwiedzające nasz serwis mogły korzystać z dostępnych usług i funkcjonalności. Używamy również plików cookies podmiotów trzecich, w tym plików analitycznych i reklamowych. Szczegołowe informacje dostępne są w "Polityce cookies". W celu zmiany ustawień należy skorzystać z opcji ZMIENIAM USTAWIENIA.

Akceptuję opcjonalne pliki cookies

Odrzucam opcjonalne pliki
cookies

Ustawienia prywatności

Niezbędne

Niezbędne pliki cookies umożliwiają prawidłowe wyświetlanie strony oraz korzystanie z podstawowych funkcji i usług dostępnych w serwisie. Ich stosowanie nie wymaga zgody użytkowników i nie można ich wyłączyć w ramach zarządzania ustawieniami cookies.

Reklamowe

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Analityczne

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Zapisz moje wybory