Lech Poznań wygrał pierwszy mecz z Karabachem Agdam 1:0. Wciąż jednak nie może być pewny awansu do drugiej rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów. Nie chodzi tylko o klasę rywala, ale również warunki, w jakich przyjdzie lechitom rywalizować w rewanżu na stadionie Tofika Bachramowa w stolicy Azerbejdżanu.
Zwykle kiedy polskie kluby podróżowały na Kaukaz, to były straszone warunkami atmosferycznymi. I że czeka ich na miejscu piekło. Oczywiście, miało to potwierdzenie w rzeczywistości, choć nie do końca. Bo owszem, w lipcu kiedy najczęściej nasze drużyny leciały do Azerbejdżanu, Armenii czy Gruzji, jest niemal dzień w dzień żar lejący się w nieba, ale przy tym są też dobre wiadomości.
Kiedy ląduje się w Baku i wysiada z samolotu, to można poczuć się niczym w piekle. Bo podobnie jak w czasie wakacji w Turcji, Egipcie czy Tunezji wita nas ściana gorącego powietrza, które natychmiast omiata. Do tego jest jeszcze jedno odczucie - wszechobecny zapach ropy naftowej znad Morza Kaspijskiego, nad którym leży stolica Azerbejdżanu. Najgorsza jednak oczywiście będzie temperatura. We wtorek ma być na miejscu 36 stopni Celsjusza, czyli mniej więcej tyle, ile maksymalnie było w Polsce dwa tygodnie temu, kiedy była krótka fala upałów. To oczywiście sprawia, że warunki do gry będą bardzo trudne.
Ale jest przy tym też dobra wiadomość - Lech wcześniej cztery razy był w Azerbejdżanie, dwa razy grał na obiekcie Tofika Bachramowa. A to stadion tak położony, że jeśli pierwszy gwizdek sędziego jest wieczorem, to słońce idealnie około 19.30 lokalnego czasu chowa się za jedną z wysokich trybun. A wtedy robi się zdecydowanie bardziej przyjemnie, skwar zmniejsza się i łatwiej przetrwać na boisku. Doskonale to pamiętamy zarówno z 2008, jak i 2010 roku. Wtedy Poznań i Baku dzieliły trzy godziny różnicy czasu - raz mecz rozpoczynał się o 20, a raz o 21 na miejscu. Teraz to będzie 20 (18 w Polsce), bo teraz Azerbejdżan i Polskę dzielą tylko dwie strefy czasowe. Sprawdziliśmy, zachód słońca we wtorek 12 lipca jest o 20.12, więc przed upływem pierwszego kwadransa. To powinno sprawić, że będzie nieco lżej pod względem warunków atmosferycznych. Bo przy tym oczywiście trzeba docenić klasę rywala, który osiem razy z rzędu grał w fazach grupowych europejskich pucharów.
- Jestem zadowolony z bramki na 1:0, to był bardzo dobry gol. Dał on nam więcej pewności siebie. Ważne było dla mnie, by wygrać pierwszy mecz w nowym klubie, ale teraz myślimy o kolejnym spotkaniu i pracujemy już nad rewanżem, bo wiemy, że jeszcze nie awansowaliśmy. Czeka nas trudny rewanż i chcemy być na niego optymalnie przygotowani - mówi trener John van den Brom.
Zapisz się do newslettera