Już pięciokrotnie podczas meczów Kolejorza sędziowie zdecydowali się wspomóc wideoweryfikacją. System VAR, który funkcjonuje od tego sezonu na boiskach polskiej ekstraklasy, pomaga arbitrom w podejmowaniu właściwych decyzji.
Pierwszy raz o możliwościach systemu lechici przekonali się pod koniec sierpnia, gdy w meczu z Arką Gdynia z boiska został wyrzucony Maciej Gajos. Pomocnik Kolejorza początkowo został ukarany żółtą kartką za faul na rywalu, a po chwili obejrzał kartkę koloru czerwonego. To właśnie dzięki wideoweryfikacji sędzia zmienił swoją decyzję i postanowił wykluczyć kapitana Kolejorza. Uznał wówczas, że popełniony przez niego faul zasługiwał na czerwoną kartkę.
W październiku VAR w meczach Lecha dał o sobie znać aż czterokrotnie. Wpierw przy okazji meczu z Legią, gdy sędzia cofnął decyzję o podyktowaniu rzutu karnego. Później w starciu z Jagiellonią, gdy nie uznał zdobytej przez Macieja Gajosa bramki. A w miniony weekend, aż dwa razy. Wpierw przy faulu Lasse Nielsena na Marco Paixao, a później przy starciu Christiana Gytkjaera z Michalem Nalepą.
To pierwsze starcie zakończyło się dla Kolejorza stratą bramki. Po analizie wideo arbiter meczu podjął decyzję i podyktowaniu rzutu karnego, którego na bramkę zamienił wspomniany wcześniej Paixao. W drugiej połowie wideoweryfikacja przyczyniła się do wyrzucenia z boiska Michała Nalepy. Jak się okazało, obrońca faulował Christiana Gytkjaera, gdy ten próbował wyjść na wolne pole i zdobyć wyrównującą bramkę.
W obu tych sytuacjach na ich analizę trzeba było czekać kilkadziesiąt sekund. Tomasz Musiał poinformował o skorzystaniu z systemu VAR chwilę po tym, jak Rafał Wolski faulował Roberta Gumnego. I wydawało się, że to właśnie tę sytuację będzie analizował podczas zapisu wideo. Chwilę później jednak podyktował rzut karny i pokazał żółtą kartkę Lasse Nielsenowi. Podobnie było w przypadku drugiej decyzji - ta także nastąpiła kilkadziesiąt sekund po przewinieniu Nalepy.
- Telewizorki się przydały - mówił po spotkaniu pomocnik Kolejorza, Łukasz Trałka. - Rozmawiałem po meczu z sędzia, który powiedział, że z wideoweryfikacji może skorzystać dopiero w pierwszej przerwie w grze. A ta miała miejsce dopiero po faulu na Robercie. Na początku było trochę nerwowo, bo sami nie wiedzieliśmy, dlaczego tak późno została podjęta decyzja o rzucie karnym - dodaje lechita.
System VAR po ostatnim gwizdku sędziego skrytykował trener Kolejorza, Nenad Bjelica. - Wideoweryfikacja to dla mnie cyrk. Mecz z Lechią był bardzo dobry i każdy piłkarz powie to samo. VAR mi się nie podoba, bo nawet gdy on jest będą się pojawiały błędy. Być może będzie ich mniej, ale wciąż będą. Nie podoba mi się to, że strzelasz bramkę i czekasz na to, czy ona zostanie uznana czy nie. W sytuacji z rzutem karnym gra trwała już dwie minuty. Sędzia cofnął się do karnego po długim czasie. To jest cyrk - podsumował chorwacki opiekun Kolejorza.
Zdaniem piłkarzy zwiększy to poziom sędziowania. - Moim zdaniem wprowadzenie tego systemu to dobra decyzja. W Białymstoku przez wideoweryfikację nie uznano nam bramki, ale słusznie, bo był spalony. W Gdańsku obie decyzje były słuszne - ta z karnym i ta z czerwoną kartką - zauważa obrońca, Robert Gumny. - Wiadomo, że podczas tych przerw są duże emocje i chodzą czarne scenariusze. Ten system jest jednak sprawiedliwy, bo sędzia może zweryfikować swoją decyzję - podsumowuje wychowanek Lecha.
Zapisz się do newslettera