Widzew i Lech po raz pierwszy w Ekstraklasie spotkały się 75 lat temu. Mecz odbył się w Łodzi, gdzie w niedzielę (19 marca, godz. 17.30) oba zespoły zmierzą się ponownie. Kolejorz na wyjeździe w najwyższej klasie rozgrywkowej z tym rywalem nie grał od nieco ponad 9 lat. I dziś właśnie te dwa starcia przypomnimy.
3296 dni - dokładnie tyle minie w niedzielę od ostatniej ekstraklasowej konfrontacji obu klubów na stadionie Widzewa. Dlaczego tak długo? Łodzianie latem 2022 wrócili do najwyższej klasy rozgrywkowej po ponad ośmiu latach przerwy. Stąd jesienią przy Bułgarskiej mieliśmy bój, który zakończył się wygraną mistrzów Polski 2:0. Gole wbili w ostatnim kwadransie Joao Amaral, a także Mikael Ishak. Stało się to w odstępie zaledwie 60 sekund, bo zaraz po wznowieniu gry od środka goście zgubili piłkę i skrzętnie z tego skorzystali gospodarze.
Wróćmy jednak do Łodzi i opowiedzmy o dwóch starciach. Warto bowiem zauważyć, że to Widzew był pierwszym przeciwnikiem w Ekstraklasie i kilka dni temu minęło 75 lat od debiutu Kolejorza, który grał wtedy pod nazwą KS ZZK i chwilę wcześniej uzyskał awans do rozgrywek ligowych. Grano wówczas wiosna-jesień, więc eliminacje odbyły się rok wcześniej. Lechici zajęli czwarte miejsce, ale złożyli protest i zostali ostatecznie dokooptowani do elity. Podobnie zresztą jak Widzew. I to właśnie te dwie ekipy spotkały się w pierwszym starciu, które wyznaczono 14 marca 1948 r. punktualnie o godzinie 15.
Jeśli szuka się w historii klubu daty szczególnej, takiej która okazuje się punktem zwrotnym, to w przypadku Lecha można w ten sposób potraktować właśnie ten debiut w I lidze. Uczyniło to bowiem następcę powstałej na początku lat 20. Lutni klubem, który wypłynął na szersze wody i zaczął pracować na markę ogólnopolską a nie tylko regionalną. Zresztą w tym pierwszym roku KS ZZK był w tabeli wyżej niż Warta, która już przed wojną należała do polskiej czołówki, a w 1947 została po raz drugi w swojej historii mistrzem Polski. To pokazało, że Zielonym rośnie w mieście poważna konkurencja.
Debiut w Łodzi był przegrany (3:4), ale tu też należy zwrócić uwagę na fakt, że dla Widzewa były to miłe złego początki, bo drużyna po roku spadła z elity i wróciła do niej dopiero w 1975 roku. Pierwszego, historycznego gola dla poznaniaków wbił nie kto inny, jak idol kibiców, najskuteczniejszy piłkarzy w dziejach klubu, członek powstałego rok później tercetu ABC - Teodor Anioła. Rzuty wolne zwykle wykonywał jego starszy kolega Edmund Białas. Tym razem jednak Diabeł podszedł do piłki i kopnął do siatki. To była 14. minuta rywalizacji. A dziesięć później lechici pierwszy raz w lidze prowadzili, kiedy rzut karny wykorzystał Tadeusz Polka. Białas tego dnia także wpisał się na listę strzelców. Było wtedy 3:2, ale ostatecznie skończyło się rezultatem 3:4.
Skoro było o pierwszym meczu, to napiszmy też o ostatnim, tym sprzed blisko 3300 dni. Ciekawostka jest taka, że też grano w marcu, podobnie jak w 1948, a także w najbliższą niedzielę. Dokładnie 10 marca 2014, niebiesko-biali wybiegli wówczas na boisko w rezerwowym komplecie strojów - były to żółte koszulki, które bardziej ich upodabniały do Arki Gdynia. Przed przerwą gola wbił Manuel Arboleda, a krótko po zmianie stron na 2:0 podwyższył Łukasz Teodorczyk. Wydawało się, że zespół trenera Mariusza Rumaka ma w kieszeni trzy punkty, ale łodzianie nie zamierzali się poddawać i ostatecznie wyrwali punkt, bo zdołali wyrównać na 2:2. To wtedy Czesław Michniewicz, czyli niedawny selekcjoner polskiej reprezentacji, który był wówczas ekspertem telewizyjnym, użył słynnego do dziś określenia, że "2:0 to niebezpieczny wynik".
Zapisz się do newslettera