- Niezapomniany jest na pewno finału Pucharu Polski 2004 roku, gdzie po meczu musieliśmy uciekać z trybuny. Ja jeszcze wtedy byłem po operacji i kula musiała mi służyć nie tylko do podpierania się. Z samego meczu najbardziej zapamiętałem sytuację na trzy minuty przed końcem, kiedy to Garcia stanął oko w oko z Piątkiem, strzelił z kilku metrów, a Waldek w fenomenalny sposób nas uratował. W pamięci zapadł mi też mecz na Bułgarskiej, kiedy to zwycięską bramkę już w doliczonym czasie gry strzelił Józef Adamiec - mówi Radosław Majchrzak.
Zobacz całą rozmowę na LechTV
Zapisz się do newslettera