Do niecodziennego spotkania doszło w piątek przy Bułgarskiej. Na INEA Stadionie w odwiedzinach pojawiła się finalistka kobiecej UEFA Champions League, bramkarka Paris Saint Germain, Katarzyna Kiedrzynek. Prywatnie? Wielki kibic Kolejorza!
Do niecodziennego spotkania doszło w piątek przy Bułgarskiej. Na INEA Stadionie w odwiedzinach pojawiła się finalistka kobiecej UEFA Champions League, bramkarka Paris Saint Germain, Katarzyna Kiedrzynek. Prywatnie? Wielki kibic Kolejorza!
Uczestniczka finałowego meczu Ligi Mistrzyń najpierw przyglądała się treningowi walczącego o Mistrzostwo Polski Lecha. Krótką rozmowę ucięła sobie z kapitanem Kolejorza, Łukaszem Trałką, a także kolegami po fachu - Krzysztofem Kotorowskim i Maciejem Gostomskim.
- Było mi bardzo miło - wspomina. Jako pierwszy podszedł Łukasz, jak to kapitan zresztą. Pochodzimy z tego samego regionu, więc szybko znaleźliśmy wspólny język. Panowie pogratulowali mi udziału w finale UEFA Champions League, a dla mnie to było też spełnienie kibicowskich marzeń. Liczę, że takich okazji jeszcze nie zabraknie.
Kilkanaście minut później przysłuchiwała się już dyskusjom podczas konferencji prasowej, w której uczestniczyli Kasper Hamalainen i trener Maciej Skorża. - Rozumiem ich bardzo dobrze - mówi o tonowaniu nastrojów przez wymienionych. - Przed takim meczem presja jest już ogromna, dlatego kluczowa jest zimna głowa i podejście "na spokojnie".
Na koniec odwiedzin przy Bułgarskiej, przy kawie opowiadała wiceprezesowi Piotrowi Rutkowskiemu o swojej przygodzie z piłką nożną i grze dla największego francuskiego klubu. Przyniosła też ze sobą bluzę bramkarską, w której zagrała w półfinałowym meczu Ligi Mistrzyń przeciw VfL Wolfsburg.
- Zawsze, gdy przyjeżdżam z Paryża do Polski, to mam ze sobą coś, co mogę zostawić na pamiątkę. Mam nadzieję, że za kilka lat będę mogła założyć koszulkę Kolejorza - śmieje się.
Poznańskiej Lokomotywie kibicuje od kilku lat. Pierwszy mecz, który oglądała przy Bułgarskiej to rozgrywany w ramach Ligi Europy przeciw Manchesterowi City. - Spóźniłyśmy się wtedy z 30 minut! Siedziałam razem z koleżankami z drużyny, a nasze miejsca były bardzo blisko Kotła. Ta wrzawa doprowadziła mnie prawie do łez… tak się zaczęło i trwa do dzisiaj!
Zapisz się do newslettera